[ Pobierz całość w formacie PDF ]
na niej było ślady nieprzespanej i przepłakanej nocy. Miała ochotę wejść z po-
wrotem pod kołdrę i spędzić tak cały dzień.
Ale czekała na nią praca. Musi zapomnieć o Ricu i poświęcić się swojej
karierze. Tyle że perspektywa dyrektorowania w Sinco już jej nie pociągała.
Musi się rozejrzeć za inną pracą. Przynajmniej nie będzie siedziała obok pustego
gabinetu swojego niebezpiecznego kochanka.
- 99 -
S
R
Gdy znowu odezwał się klakson, schwyciła teczkę i wybiegła przed dom.
- Przepraszam, Tymonie, zaspałam.
Nowy szofer w okularach lustrzankach stał obok otwartych drzwi
samochodu. Ken Pascal musiał przyjąć do wiadomości jej niechęć do Boba
Harveya. Powstrzymała uśmiech. Nowy szofer uważał się chyba za
hollywoodzkiego agenta FBI. Zauważyła przelotnie, że i samochód był inny.
Wskoczyła do tyłu i zorientowała się, że jest sama.
- Tymon? - zawołała w panice.
Szerokie tylne siedzenie było puste. Sięgnęła do drzwi. Zablokowane.
Zaczęła sobie szybko przypominać, jak dawno słyszała Tymona. Co najmniej
piętnaście minut temu. Wołał do niej na schodach, że przygotował śniadanie,
którego zresztą nie miała czasu zjeść, a potem już cisza. Czy brał udział w tym
porwaniu, czy jest unieszkodliwiony? Odsuwała od siebie myśl, że mógłby być
martwy.
Uderzyła teczką w przyciemnioną szybę, ale okazała się bardzo
wytrzymała. Od kierowcy oddzielał ją ciemny ekran, przez który nic nie było
widać.
- Wypuść mnie!
Samochód przyspieszył. Starała się głęboko oddychać i nie pozwolić,
żeby panika odebrała jej zdolność racjonalnego myślenia. Tego się spodziewał
Rico. Ten drań, który ją porwał, bawił się z nią już dostatecznie długo. Ale ona
siÄ™ nie da.
- Ożeniłeś się? Mogę pogratulować? - Alessandro uściskał Rica i napięcie,
które Rico odczuwał od rana, przeszło. Cofnął się, zadowolony, że Alessandro
uśmiecha się do niego. - Długo się z nami nie kontaktowałeś, Rico.
- Masz rację, powinienem był was odwiedzić - przyznał.
- Nigdy nie zrozumiem, dlaczego nie chciałeś przyjąć mojej pomocy. To
by ci zapewniło najlepszych obrońców na świecie.
- 100 -
S
R
- Lucia nie wierzyła w moją niewinność, więc jaki był sens udowadniać ją
przed bandÄ… obcych ludzi?
- Rico. - Alessandro spojrzał mu w oczy. - Powiem to tylko raz. Ty żyjesz
i masz życie przed sobą. Pozwól Lucii odejść. Pamiętaj, co dobrego
przeżyliście, ale jej nie idealizuj.
- Ja nie chcę jej zapomnieć, Alessandro.
- Wiem. Ja też kochałem swoją siostrę i też mi jej brakuje. Ale pamiętam
też jej wady. Potrafiła być cholernie uparta.
Rico musiał się roześmiać.
- Czasami - przyznał.
- Często. - Alessandro uniósł wzrok na sufit. - I miała nie tylko zaburzenia
jedzenia, ale też okresy depresji. Brakowało jej poczucia pewności siebie.
Pamiętam, że była o ciebie chorobliwie zazdrosna. Wciąż się bała, że skoro
jesteś taki młody, to któregoś dnia znajdziesz sobie młodszą.
Rico spojrzał na niego zaskoczony.
- To szaleństwo!
- Dlatego była taka wzburzona z powodu tej całej historii, bo jakby się
spełniły jej najgorsze przewidywania. Myślała, że to jej zazdrość popchnęła cię
gdzie indziej.
- Kochałem ją. Nigdy by mnie nie skusiła inna kobieta - syknął Rico
wściekły, że podawano w wątpliwość jego lojalność i honor. Wprawdzie gdzieś
w głębi serca tkwiła świadomość, że zawsze zauważał Danielle i często
wspominał, jak niewiele miała na sobie tamtej nocy, gdy przyszła do jego
pokoju, nigdy jednak nie zdradziłby Lucii.
- Wiem. - Alessandro poklepał go po ramieniu. - Powtarzałem to Lucii,
ale ona chciała, żebyś się wysilał, żebyś cierpiał. Zdumiewające, co ludzie są w
stanie zrobić swoim ukochanym. - Westchnął. - Chyba się cieszę, że nigdy mnie
nie ciągnęło do małżeństwa. A ty, proszę, znowu gotowy do miłości.
- 101 -
S
R
- Ja nie k... - Ugryzł się w język. Powody, dla których się ożenił z
Danielle, nie były zbyt szlachetne. Alessandro miał rację. Dostał drugą w życiu
szansę na szczęście. Czas się pożegnać z Lucią.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]