[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Dobrze, że nie musiałem nic powiedzieć, bo nie mógłbym wydobyć głosu.
Pastor Kościoła anglikańskiego skończył swoje  popiół do popiołu, proch do
prochu . Nie miałem pojęcia, co łączyło go z Tate ami. Na pewno nie znał Paula
osobiście, bo przemawiał urzędowo współczującym tonem, w którym nie było ani
serdeczności, ani smutku. Co ciekawe, nazywał się tak samo jak pastor w moim
72
rodzinnym mieście  ten, który odprawił ceremonie pogrzebowe Rossa i mojej
matki.
Kiedy było po wszystkim, czekałem, aż ludzie złożą Indii kondolencje. Trzy-
mała się świetnie; znów, mimo tego uśmiechu sprzed kilku minut, podziwiałem
jej siłę i opanowanie. Nie należała do kobiet, które pobłażając sobie, na zawsze
pogrążają się w rozpaczy. Zmierć była nieodwołalna i straszna, lecz nie zawład-
nęła Indią jak wieloma innymi osobami w takiej sytuacji. Potrafiłem dostrzec tę
różnicę, ponieważ widziałem, jak otchłań śmierci Rossa pochłonęła moją matkę.
Teraz, patrząc na idącą ku mnie Indię, byłem pewien, że jej się to nie przytrafi.
 Odwieziesz mnie do domu, Joe?
Powiew wiatru zarzucił jej na twarz pasemko włosów. Chociaż spodziewałem
się tej prośby, poczułem się wzruszony i zaszczycony, że chce mieć mnie teraz
przy sobie. Kiedy podałem jej ramię, przycisnęła je do boku. Przez chwilę czułem
na wierzchu dłoni twardy łuk jednego z jej żeber.
 Pogrzeb był chyba w porządku, prawda? W każdym razie, przeszedł bez-
boleśnie.
 Masz rację. Bardzo mi się podobały te wiersze Dianę Wakoski.
 Tak, była ulubioną poetką Paula. Jugosłowianin podszedł i spytał, czy pod-
wiezć nas do miasta. India podziękowała, mówiąc, że chce się trochę przejść 
parę ulic dalej złapiemy tramwaj. Sądziłem, że będzie chciała wracać taksówką,
ale nic nie powiedziałem. Po odejściu Jugosłowianina zostaliśmy na cmentarzu
sami.
 Wiesz, jak chowa siÄ™ ludzi w Wiedniu, Joe?
Przystanęła na żwirowej ścieżce i odwróciła się w stronę krótkiego, równego
rzędu krzyży.
 Co masz na myśli?
 Widzisz, tu nie jest tak jak w Ameryce. Jestem teraz ekspertkÄ… w tej dzie-
dzinie. Możesz mnie spytać, o co chcesz. W Stanach kupujesz sobie działkę: ka-
wałek ziemi, który będzie twój po wieki wieków. A wiesz, jak to wygląda w we-
sołym starym Wiedniu? W y d z i e r ż a w i a s z grób na dziesięć lat. Tak jest,
wcale nie żartuję! Wydzierżawiasz kwaterę na cmentarzu, a po dziesięciu latach
musisz znów zapłacić, bo inaczej cię ekshumują. Wykopią cię z powrotem. Jeden
z tych facetów powiedział, że niektóre cmentarze są tak popularne, że nawet jeśli
będziesz regularnie płacił, i tak wykopią cię po czterdziestu latach, żeby ktoś inny
mógł spocząć w pokoju na jakiś czas. Niech to diabli!
Spojrzałem na nią; wyglądała tak, jakby miała dość całego świata. Zcisnąłem
jej rękę i przypadkiem trąciłem miękką pierś. Nie zwróciła na to uwagi.
 Wiem, co zrobimy, Joe.  Zaczęła płakać, ale szła dalej, patrząc pro-
sto przed siebie.  Po tych dziesięciu latach przeniesiemy Paula na nowiusień-
ki cmentarz! Na nowe, słoneczne miejsce. Albo kupimy przyczepę kempingową
73
z odpowiednim wyposażeniem i będziemy go wozić z miejsca na miejsce. Będzie
największym podróżnikiem-nieboszczykiem na świecie.
Pokręciła głową, strząsając łzy z twarzy. Jedynymi dzwiękami na świecie były
jej urywany oddech i stuk wysokich obcasów o chodnik.
W tramwaju cały czas ściskała moją dłoń i patrzyła w podłogę. Jej zaczer-
wieniona od płaczu twarz zaczynała powoli blednieć. Przed naszym przystankiem
pociągnąłem ją delikatnie za rękę. Oderwała wzrok od podłogi i spojrzała na mnie.
 Już jesteśmy? Zostaniesz ze mną trochę, Joe? Wejdziesz na chwilę do
mieszkania?
 Selbstverständlich5.
 Joey, nie chcę ci sprawić przykrości, ale masz akcent jak pułkownik Klink
z Bohaterów Hogana.
 NaprawdÄ™?
 NaprawdÄ™. Chodz, wysiadamy.
Tramwaj zatrzymał się na przystanku i zeszliśmy po stromych metalowych
stopniach na ulicę. Znów podałem Indii ramię, a ona znów przycisnęła je do boku.
PrzypomniaÅ‚o mi siÄ™, jak siedzÄ…c w Café Landtmann, patrzyÅ‚em na odchodzÄ…cych
Tate ów. Trzymała Paula pod rękę w ten sam sposób.
 Jak się czułeś, kiedy umarł twój brat? Przełknąłem ślinę i przygryzłem usta.
 Chcesz znać prawdę?
Zatrzymała się i przewierciła mnie jednym z tych swoich spojrzeń.
 A powiesz mi prawdÄ™?
 Oczywiście, Indio. Jak się czułem? I dobrze, i zle. yle, bo umarł, a był
istotną częścią mojego życia. W dzieciństwie starsi bracia są naprawdę ważni.
 Wierzę ci. Więc dlaczego czułeś się dobrze? Skąd to się wzięło?
 Dzieci są nienasycone w swej chciwości. Sama to powiedziałaś, pamiętasz?
Owszem, było mi przykro, że umarł, ale teraz mogłem zająć jego pokój i biurko,
wziąć sobie jego piłkę futbolową i albańską flagę, której zawsze mu zazdrościłem.
 Naprawdę taki byłeś? Nie wierzę. Wydawało mi się, że mówiłeś o sobie
jako o bardzo dobrym chłopcu.
 Indio, nie sądzę, abym się różnił od większości dzieci w tym wieku. Ross [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • policzgwiazdy.htw.pl