[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Koło maleńkiej chaty szewca nerwowo krążył Olve. Ciągnął się za zmierzwione włosy, zatrzymywał
się i nasłuchiwał, a potem dalej chodził. Ileż to trwa! Czy nie
zacznie się w końcu coś dziać? Ocierał pot z czoła, mamrotał kilka modlitw, spluwał i w następnej
chwili przeklinał.
Gdy niskie drzwi wreszcie się otworzyły i stanęła w nich zmęczona Ragna, oznajmiając, że oto został
ojcem, Olve znów daleko splunął, a potem, zmuszając się do panowania nad sobą, podążył za Ragną
do pogrążonej w półmroku izby.
Kristina była już umyta i przebrana, leżała w świeżej pościeli. W objęciach trzymała mały tłumoczek.
Olve dostrzegł jedynie kruczoczarne włosy i maleńką twarzyczkę o złocistej skórze. Nic nie mówił,
stał tylko nieruchomo, z podziwem przyglądając się dziecku.
Ragna i Solveig wymówiły się koniecznością zajęcia się własnymi dziećmi, które bawiły się przed
domem, i zostawiły ich samych.
Kristina nigdy jeszcze nie widziała twarzy Olvego tak obnażonej. Musiał oszukać ją migotliwy blask
płomieni na palenisku, lecz wydawało jej się, że Olve ma łzy w oczach.
- Sam powinieneś mieć takiego syna, Olve - wyrwało jej się.
Olve z powagą kiwnął głową.
- I mogÅ‚em go mieć, lecz Åsa zmarÅ‚a w poÅ‚ogu. ByÅ‚o to zaledwie kilka tygodni przed twoim
przybyciem do zagrody Eikaberg. Nikomu o tym nie mówiłem, nie miałem siły o tym rozmawiać. To
dlatego Hallvard i Ragna sądzili, że jesteś Asą. Nigdy jej nie poznali.
Kristina wstrzymała oddech. Może nareszcie dowie się czegoś o swym opiekunie.,
- Uciekaliśmy przed birkebeinerami i nie miał jej kto pomóc podczas rozwiązania - dodał.
Przez chwilę milczał z pochyloną głową, a potem głosem ociekającym goryczą dodał:
- Nie pochowali jej nawet na cmentarzu przy kościele. Ksiądz stwierdził, że nosiła w łonie dziecko,
które nie zostaÅ‚o ochrzczone. NależaÅ‚o albo rozciąć Åsie brzuch i wyjąć dziecko, albo pochować jÄ…
poza cmentarnym murem.
Kristina popatrzyła na niego przerażona.
- I ty się właśnie na to zdecydowałeś? Kiwnął głową.
- Åsa poprosiÅ‚a mnie o to przed Å›mierciÄ…. Nie chciaÅ‚a siÄ™ rozstawać ze swoim dzieckiem. KsiÄ…dz
oświadczył, że maleństwo zmieni się w upiora, który będzie mnie straszył przez całą wieczność.
- Jakież to wobec ciebie okrutne - powiedziała Kristina. Nieśmiało ujęła go za rękę.
- Byłeś dla mnie dobry, Olve. Bez względu na to, co się stanie, nigdy ci tego nie zapomnę.
Zakłopotany przyciągnął rękę do siebie.
- Robiłem tylko to, co mi rozkazano - stwierdził opryskliwie.
- Nie - sprzeciwiła się Kristina. - Nikt ci nie kazał mocniej palić, kiedy było mi zimno, nosić wody i
drewna, żeby mnie oszczędzić, i oddawać mi najlepszych kawałeczków mięsa, gdy jakieś mieliśmy.
Jesteś dobrym człowiekiem.
Olve odwrócił się od niej, udając, że pilnie układa coś w koszu z opałem.
Lato zapowiadało się suche i ciepłe. Kristina napawała się ciepłem i blaskiem słońca, drzwi zostawiała
szeroko otwarte, wietrzyła sienniki, wykładała na słońce baranice i szorowała drewniane ściany starej
chaty, zmywając z nich sadzę. Już w kilka dni po porodzie, od chwili, gdy uroczyście wprowadzono ją
do kościoła z zapaloną świecą w ręku, kiedy to otrzymała specjalne błogosławieństwo księdza i
przestała być nieczysta, starała się jak najwięcej
przebywać na dworze. Nuciła, pracując, i szczęśliwa obserwowała swego maleńkiego synka, gdy
karmiła go piersią. Chłody zimy odeszły w zapomnienie.
Olve też zmiękł, kiedy rozwiązanie zakończyło się pomyślnie. Kristina dopiero teraz zrozumiała, że
jego opryskliwość i twardość musiała mieć jakiś związek ze złymi przeżyciami. Kochał synka
Kristiny tak mocno, że ją samą niemal to zaniepokoiło. Pewnego dnia przecież będzie musiał się z nim
rozstać i może się to okazać bardzo trudne, jeśli za mocno się do niego przywiąże.
Kristina spytała Solveig, jak nazywał się jej ojciec. Dowiedziała się, że nosił imię Torgeir, i
postanowiła, że nada synkowi imię po jego dziadku.
- Torgeir Reidarsson - powiedziała uroczyście, podnosząc chłopca z kołyski. - Nawet jeśli twój ojciec
nie chce mieć z nami do czynienia, to i tak będziesz wiedział, z jakiego rodu się wywodzisz.
Letnie ciepło wciąż się utrzymywało. Kristina uważała, że życie jest piękne, pomimo dręczącej ją
niepewności, rozczarowania Reidarem i strachu przed biskupem Nikolasem. Olve zaczął więcej
mówić i czasami spędzali naprawdę przyjemne wieczory, gdy mały Torgeir spokojnie spał w swojej
kołysce.
Na dzień przed świętą Małgorzatą przez ciemne, gęste lasy drogą z Oslo do Hamar galopem nadjechał
jakiÅ› czÅ‚owiek. Wyraznie mu siÄ™ spieszyÅ‚o. Wiadomość o tym, że król Sverre wypÅ‚ynÄ…Å‚ z Bjørgvin z
siedmioma tysiącami ludzi, nadeszła całkiem niespodziewanie. Powiadano, że królewska flota
zmierza do Oslo, więc biskup Nikolas natychmiast rozkazał baglerom gotować się do walki.
Siedem tysięcy ludzi! To będzie straszna bitwa! Rei-
dar Posłaniec zacisnął zęby. Nareszcie pokonają króla Sverrego i wszystkich jego zwolenników, raz
na zawsze. Teraz, gdy papież ich wyklął, broń, którą szykują i tak będzie nieskuteczna.
Chociaż biskup Nikolas zlecił mu ważne zadanie, Reidar postanowił zajrzeć do panny Kristiny. Nie
widział jej od wieków. Gdy zakończą się walki i baglerzy na dobre zdobędą władzę nad krajem,
zabierze ją do Oslo i znajdzie miejsce, gdzie będą mogli osiąść. Nadszedł już na to czas. Ciężko mu
było z dala od niej.
Tego samego dnia w chacie Olvego i Kristiny niespodziewanie zjawił się Hallvard.
- Znów zaczyna siÄ™ ruch! - oznajmiÅ‚ podniecony. -Król Sverre opuÅ›ciÅ‚ Bjørgvin i zabraÅ‚ ze sobÄ…
siedem tysięcy ludzi! Powiadają, że płynie do Oslo!
Kristina popatrzyła na Olvego z przerażeniem.
- Musisz w tym uczestniczyć? - spytała.
- Na razie nie dostałem jeszcze żadnego rozkazu - odparł Olve. - Lecz jeśli naprawdę w Oslo ma się
odbyć bitwa, to biskup Nikolas będzie potrzebował wszystkich baglerów, jakich tylko zdoła
zwerbować.
Hallvard pokiwał głową.
-Ja już zebrałem gromadę. Wyruszamy jutro rano.
- A co na to Ragna? - spytała Kristina, przypominając sobie, jak bardzo Ragna się bała jesienią, kiedy
w pobliżu wciąż krążyli birkebeinerzy.
- Będziesz musiała się nią zająć najlepiej jak umiesz -stwierdził Hallvard. - Wiesz przecież, jaka ona
jest.
Kristina pokiwała głową.
Gdy tylko Hallvard wyszedł, Kristina zaniepokojona popatrzyła na Olvego.
- Siedem tysięcy ludzi! - wykrzyknęła przerażona. -Ilu zdoła zebrać biskup Nikolas?
Olve odpowiedział po dłuższym namyśle.
- To nie ma tak wielkiego znaczenia. Jeśli papież rzucił klątwę na Sverrego i jego ludzi, to znaczy, że
ich miecze już nie rażą.
- Nie chcę, żebyś wyjeżdżał - powiedziała zmartwiona Kristina.
- Jeśli coś mi się stanie, to biskup Nikolas przyśle kogoś innego, kto się tobą zajmie - odparł Olve
spokojnie.
Kristina długo na niego patrzyła.
- Sądzisz, że mnie jest wszystko jedno?
- Nie ośmielą się nic ci zrobić.
- Nie to miałam na myśli.
Olve nie miał odwagi na nią spojrzeć. Bał się, że zle ją zrozumiał.
- Zaczynam cię lubić, Olve - powiedziała Kristina cicho. - Gdybyś tylko trochę się uczesał i
oporządził, byłbyś bardzo przystojnym mężczyzną - dodała ze śmiechem w głosie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • policzgwiazdy.htw.pl