[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Doskonale zdawała sobie sprawę, że Jack pragnie mieć
ją w swoim łóżku, ale czy pragnął jej także w swoim
życiu?
Zlub zmieni tak wiele, zarówno dla niego, jak i dla
niej. Przyszłość z nim wydawała jej się niepewna, ale
nie chciała z góry zakładać porażki. Przez ostatnie pięt-
naście miesięcy usiłowała być praktyczna. Starała się ro-
bić to, co dla niej i dla jej dziecka było najlepsze. Jednak
92
RS
w rzeczywistości okazało się, że odkąd Jack wrócił, chro-
niła siebie i zawiodła dziecko.
Juliana potrzebuje ojca.
A ona potrzebuje miłości Jacka.
Ponieważ już jest w nim zakochana. Tylko czy może
znów ryzykować, że kolejny mężczyzna złamie jej serce?
Musi. Ciągle miała przed oczami pogardliwą minę pie-
lęgniarki. Zrobi wszystko, aby chronić Julianę.
- O czym myślisz? - wyszeptał miękko. - Widzę, jak
szaleńczo obracają ci się w głowie trybiki.
- Nie, tego nie możesz widzieć - odparła z bladym
uśmiechem.
- Próbujesz znalezć powody, aby za mnie nie wy-
chodzić.
- Nie. Usiłuję zrozumieć, dlaczego chcesz dla nas
zrezygnować z wolności.
- Kocham JulianÄ™.
- Och, co do tego nie mam wątpliwości. Ale co z tobą
i ze mnÄ…, Jack?
WestchnÄ…Å‚.
- Wiesz, co do ciebie czujÄ™.
- Wiem, co czuje twoje libido. A ty sam?
Jack chciałby jej wszystko opowiedzieć, ale sam nie
do końca był pewny swoich uczuć. Pół nocy spędził usi-
łując dojść ze sobą do ładu. Bez efektu.
- Ja... ja nie wiem.
Zesztywniała.
- A ty? Co naprawdę do mnie czujesz? - spytał i za-
marł, czekając na odpowiedz.
- Moje uczucia są pogmatwane. Bóg jeden wie, że
od kiedy wróciłeś, próbowałam pozbierać je do kupy. -
Uwolniła się z jego ramion, wyciągnęła z kosmetyczki
93
RS
chusteczkę i wytarła oczy. - Naprawdę mi na tobie za-
leży, Jack. Bardzo. - Co za ostrożne stwierdzenie, po-
myślała.  I wiem, że nie z powodu Juliany, bo przez
jakiś czas żyłyśmy bez ciebie. - Spojrzała na niego. - Ale
ty nic o nas nie wiedziałeś, więc nie masz za sobą takiego
doświadczenia. Po prostu przyjechałeś i wszedłeś do go-
towej rodziny, więc...
- Tak, i co z tego?
- Daj spokój, to nie takie proste.
- Zgadzam się. To był szok. Ale wystarczyło jedno
spojrzenie na moją małą dziewczynkę i byłem stracony.
A jej matka wciąż wyczynia ze mną szalone rzeczy.
- Nigdy się nie dowiem, czy zależy ci na mnie dla
niej, czy dla mnie.
- Będziesz musiała mi zaufać.
Nie bardzo mogła się na to zdobyć. Jeszcze nie. Nawet
gdyby wykrzykiwał pod niebiosa, że ją kocha, nie uwie-
rzyłaby mu. Całe jej życiowe doświadczenie uczyło, że
mężczyzna nigdy nie mówi prawdy.
W milczeniu patrzyła na niego, a jej oczy miały ten
dziwny wyraz, od którego serce Jacka niespokojnie drżało.
- Masz powody, aby nie ufać mężczyznom, kochanie.
Ale ja nie postąpiłem tak jak tamci. Nie zamierzam cię
porzucić i nie rozglądam się na boki.
- A jeśli znajdziesz kogoś innego?
- Nie chcÄ™ nikogo innego.
- Bo jestem matkÄ… twojego dziecka.
- Nie, ponieważ jesteś kobietą, której pragnę.
Uśmiechnęła się niepewnie.
Odwzajemnił jej uśmiech, a potem spoważniał.
- Nigdy ciÄ™ nie zdradzÄ™, Melanie. Nigdy.
Patrzyła mu w oczy. Tak bardzo pragnęła mu uwierzyć.
94
RS
- Daj mi znać, gdy już mi zaufasz, dobrze? - popro-
sił, a ona ze zdziwienia aż zamrugała powiekami.
Jak on to robi? Czyta w jej myślach? Było to irytu-
jące, ale, z drugiej strony, dodawało otuchy.
- Tak.
- Melanie, wyjdz za mnie.
- Tak - wyszeptała.
- I licz się z tym - powiedział, zbliżając wargi do jej ust -
że zamierzam być mężem w pełnym tego słowa
znaczeniu.
Jej serce zabiło radośnie.
- Och! Cudownie!
Roześmiał się, ale zaraz spoważniał. Zaczął ją cało-
wać, a gdy wsunął ręce pod jej bluzkę, zadrżała. Jack
opadł na krzesło i posadził sobie Melanie na kolanach.
Przez kilka minut odprawiał nad nią swoją magię, ale
kiedy wsunęła rękę za pasek jego dżinsów, Jack jęknął
i postawił ją na nogi.
Oddychała z trudem.
Uśmiechnął się i ujął jej twarz w dłonie.
- Mówiłem ci, maleńka, że kiedy znów będziemy się
kochać, będziesz miała na palcu obrączkę.
Dwa dni pózniej, mając u boku Lisę, Melanie ślubo-
wała miłość, wierność i uczciwość małżeńską poruczni-
kowi Jackowi Singerowi. W tym krótkim czasie Jack do-
konał prawdziwych cudów. Mała kaplica tonęła w kwia-
tach. W ławkach siedziało kilku kolegów z jego drużyny,
przyjechali też rodzice Melanie. Nie spodziewała się, że
zdążą. Jej matka cicho płakała. Była też, oczywiście, mat-
ka Jacka. A drużbą Jacka był jego przyjaciel i dowódca
z drużyny SEAL, komandor porucznik Reese Logan.
95
RS
Jack, w białym galowym mundurze, słuchał kapelana,
ale jego spojrzenie było zwrócone na Melanie. Opływało
ją jak ciepły syrop, dotykało miejsc, które, jak myślała,
dawno umarły. A kiedy Jack wypowiedział  Tak i wsunął jej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • policzgwiazdy.htw.pl