[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Już toprzerabiałami niemamochotyna więcej. Wkażdym
razie nie wnajbliższej przyszłości.
- Idz i bawsiÄ™ dobrze.
- Och, Franci, jesteÅ› niepoprawnÄ… romantyczkÄ…. MuszÄ™ ciÄ™
z nimpoznać.
- Na mnieniezareagowałbytaksamo. Ztego, comi opo-
wiadałaś, wynika, żejest międzywami coś wyjątkowego.
janessa+anula
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
61
- Nic podobnego. Jak powiedziałam, jesteś niepoprawną
romantyczkÄ….
Wdrodze do swojego pokoju Lara rozmyślała o Elim.
Myślała o jego pocałunkach i o tym, jak delikatnie jego
palce pieściły jej szyję. Aona odwzajemniła tę pieszczotę,
mimo że wcale nie miała takiego zamiaru. Dziś wieczo-
rembędzie twarda. Amoże będzie chciał jeszcze się z nią
spotkać? Szybko odrzuciła tę myśl. Trudno sobie wyob-
razić, aby ktoś taki jak Eli Ashton prześladował ją swoim
uczuciem. Nie po dzisiejszymwieczorze. Już raz zraniła
jego dumÄ™, zostawiajÄ…c go whotelu, teraz prawdopodob-
nie będzie chciał się zrewanżować. Niezależnie od wszyst-
kiego, spędzi tenwieczór z ElimAshtonemi na samą myśl
otymserce zabiłojej mocniej.
Radość z powodu odnalezienia Lary i oczekiwanie na
wieczorne spotkanie wprawiły Eliego wdoskonały nastrój.
Jednak gdy zbliżał się do rodzinnej posiadłości, przypo-
mniał sobie o testamencie i wściekłość zaczęła wnimnara-
stać. Chciał jak najszybciej porozmawiać z bratem. Wpadł
na schody, pokonując podwa stopnie, aż dotarł dogabinetu
Cole'a. Cole, ubranywszarą koszulę z dzianiny, siedział za
biurkiem, jedynymzabałaganionymmiejscemwtymideal-
nie porządnympokoju. Jeden rzut oka na brata wystarczył,
byCole natychmiast wyłączył komputer.
- co ten drań zrobił? Wykluczył nas i nie zostawił ani
centa?
- Udało mu się wymyślić coś znacznie bardziej upoka-
rzającego. - Eli nie był wstanie usiąść, chodził popokoju.
janessa+anula
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
62
Wmiędzyczasie zdjął marynarkę i rzucił ją na fotel. Potem
ściągnął krawat, zwinął wkulkę i też nimrzucił.
- Więc powiedz mi nareszcie.
- Zostawił jednegodolara mamie i po jednymdolarze dla
nas.
Cole zmarszczył się.
- Nibynie powinno mnie todziwić, ale... do diabła. - Po-
stukał palcami woparciekrzesła. - Czykiedykolwiekmogli-
śmy liczyć na niego wjakiejś sprawie? Retoryczne pytanie
- dodał, wstając. - Niewysilaj się, żebyna nieodpowiedzieć.
Więc wszystkozostawił Lili?
- Nie. Jego udziały wkorporacji Ashton-Lattimer dostał
Walker Ashton.
- Cholera - powiedział Cole, pocierając głowę. - Obecnie
nie są tak wiele warte. Ich cena giełdowa bardzo się waha
od chwili, gdywynikła sprawa jegopierwszegomałżeństwa,
a przedtemmałegoJacka.
- Akcje odzyskają swoją cenę - stwierdził Eli. - Dwadzieś-
cia tysięcypowędrowałodoCharlotte Ashton.
- Biorąc pod uwagę wielkość majątku, to niedużo. Pew-
nie jej nie lubił.
- Chyba, jakdlaniego, mawsobiezbyt wielekrwi Siuksów.
- Acoz resztÄ… majÄ…tku?
- Ziemia, winnice, wytwórnia win i pieniądze mają być
podzielone międzyLilę i troje dzieci.
- Tomnie nie dziwi. Dziwi mnie reszta.
- Walker to jego pupilek. Powiedział mi, że nie powinie-
nembył tamprzychodzić, a Trace Ashton zagroził, że mnie
wyrzuci.
janessa+anula
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
63
- Uderzyłeś kogoś? - spytał z zainteresowaniemCole.
- Zachowywałemsię idealnie. Ale jeszcze jedno słowo ze
stronyTracea i bymmuprzyłożył. Prawdę mówiąc, żałowa-
łem, że nie powiedział tegojednegosłowa.
- Całe szczęście - mruknął Cole. - Nie czas na przepy-
chanki, kiedypolicja poszukuje mordercy.
- Mamniepodważalne alibi. Pracowałemcałą noc z Ran-
dym. Niech mnie Trace zostawi wspokoju.
Cole wzruszył ramionami.
- On tu pociebienie przyjdzie, a tynie masz interesu, że-
byjezdzić doich posiadłości.
- Lila Ashton przegnała kiedyś stamtąd Mercedes i Jillian,
taksamojakwygnała Annę i małego, gdychcieli poznać ro-
dzinę. Spencer i Lila nie chcieli mieć nic wspólnegoz Gran-
tem. Coza ludzie! - Eli obrócił się dobrata. - Cole, dzwonię
donaszego adwokata. Musimyspróbować obalić testament.
- Dlaczego?
Eli popatrzył na niegozezłością.
- Dlaczego? Jak możesz pytać, do cholery? Chcesz, żeby
temu skurwysynowi uszło tona sucho?
- Niczegoz jegomajÄ…tku niechcÄ™ ani nie potrzebujÄ™ - od-
powiedział Colez namysłem. - Poradziliśmysobiebez niego
i jegopieniędzyi możemydoskonale radzić sobie dalej. Idz,
wsadz ten swój gorący łebpod zimną wodę. Wogóle niepo-
trafisz rozsądnie myśleć.
- Nie, niepotrafię - odwarknął Eli. - Dałemsię wamwszyst-
kimprzekonać, żebysię niestarać oodzyskaniemajątkuma-
my, alewedługmnieSpencer niemógł odziedziczyć majątku
dziadka, skorojegomałżeństwoz mamą byłonieważne.
janessa+anula
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
64
Cole skrzywił się.
- Wiesz, co się z tymwiąże. Mama nie chce już więcej
skandali.
- Przetrwamyje. Ajeśli idzie otestament, zaskarżymygo,
bo jesteśmyrodziną Spencera. Czy namsię topodoba, czy
nie, mamywżyłachjegokrew.
Colespojrzał naniegospodprzymkniętychpowiek.
- Musimytoomówić zcałą rodziną.
- Może jeszcze zawołasz Granta, Annę, wszystkichkrew-
nych i powinowatych i zamieścisz informację na tablicy
ogłoszeń? - Eli niemógł opanować złości doupartegomłod-
szegobrata.
- Owszem, mamzamiar wszystkichpowiadomić, żeby się
zachować odpowiedzialnie.
- Proszę bardzo, zaproś ich- złagodniał wkońcu, przy-
znając wduchu, że Cole na ogół zachowujesię racjonalnie.
- Zwołajmynaradę rodzinną.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]