[ Pobierz całość w formacie PDF ]

teraz. Nie było rady. Musiała pójść i prosić go o wybaczenie.
- Zaraz wrócę - powiedziała przepraszająco i włożyła płaczącej Dori
smoczek do buzi.
- Nie ma sprawy. - Pani Wilcox z błogą miną próbowała właśnie
czekoladową masę i nie zwracała uwagi, co dzieje się dookoła niej.
- A cóż to się stało? Przecież nie potrzebujesz mojej pomocy. Sama
to powiedziałaś, pamiętasz? - Dave spojrzał krzywo na Jenny i
równocześnie z czułością nachylił się nad dziewczynką. - Cześć,
PÄ…czuszku. Nic nie lepiej z twoimi zÄ…bkami?
- Nic. Obie ledwie żyjemy. Dobrze pamiętam, co powiedziałam, i
przyszłam cię przeprosić. Oczywiście, że nie daję sobie rady bez ciebie.
Nawet w tej chwili. Pani Wilcox jest zajęta w sklepie, a ja muszę iść do
apteki i nie mam gdzie zostawić dziecka.
- W porządku. - Dave przerzucił sobie Dori przez ramię. - Biegnij.
ZaopiekujÄ™ siÄ™ niÄ….
- Dzięki.
- Były jakieś wieści od Roba i Teensy?
- Jeszcze nie, ale lada moment siÄ™ odezwÄ…. Jestem tego pewna.
Rzecz w tym, że nie była. Co więcej, z przewrotną przyjemnością
myślała czasem, że rodzice Dori nie mają zamiaru po nią wrócić. Jenny z
każdym dniem coraz mocniej przywiązywała się do dziewczynki. Kiedy
mała leżała obok niej w łóżku i gaworzyła szczęśliwie uśmiechnięta,
gdzieś w głębi duszy Jenny pojawiał się cień nadziei, że tak już zostanie.
Jak dobrze rozumiała teraz tęsknotę Dave'a za Megan, jak bardzo pragnęła
z nim o tym porozmawiać...
59
R S
- Jenny - usłyszała jego głos. - Nie wyglądasz na przekonaną, że oni
wrócą.
- Prawdę mówiąc, nie jestem. Ale jest za wcześnie, żeby panikować.
- Jenny! Bądz rozsądna. Nie możesz zatrzymać małej. O takich
sprawach decydują sądy. Kiedyś będziesz musiała zawiadomić
odpowiednie władze.
Jenny czuła, jak w gardle rośnie jej twarda gula.
- Przecież nie ma ich dopiero jeden tydzień - wyjąkała.
W tej chwili Dori znowu zaczęła marudzić.
- Idę do apteki. Może olejek gozdzikowy poskutkuje. - Sięgnęła po
portmonetkę, zadowolona ze zmiany tematu. - To nie potrwa długo.
- Na pewno mała nie jest głodna?
- Na pewno. Dave, nie głodzę jej. Wprawdzie brak mi twojego
doświadczenia...
- I nie potrzebujesz mojej pomocy.
- Przeprosiłam cię przecież. - Jenny tak bardzo chciała, żeby Dave
przyjÄ…Å‚ przeprosiny.
Czekała i czekała, aż to powie, ale on najwyrazniej nie zamierzał jej
wybaczyć.
- Musisz przyznać, że dobrze sobie radzę - spróbowała jeszcze raz. -
Dori kwitnie.
- Czego nie można powiedzieć o tobie - zaśmiał się nareszcie. -
Wiem, skąd masz te ciemne sińce pod oczami, ale za nic nie mogę
zidentyfikować zielonych plam na podkoszulku.
Jenny zarumieniła się po uszy. Znowu to samo. Dave - nienagannie
ubrany, świeżo ogolony i ostrzyżony, i ona - obraz nędzy i rozpaczy.
- To szpinak. Dori go nie lubi.
60
R S
- Młoda damo! - Dave uniósł Dori wysoko i poklepał ją po ramieniu.
- Rozumiem cię doskonale. Jenny, przepraszam, że zmieniam temat. Czy
zadzwoniłaś do Loyala?
- Nie. - Spojrzała na niego nic nie rozumiejącym wzrokiem.
- Powiedziałem mu, że zadzwonisz. - Dave wydawał się
zaniepokojony.
O co mu, do diabła, chodzi? zastanawiała się Jenny. Dlaczego mam
być jego sekretarką i negocjować kontrakt? Chciał znać moją opinię o
lokalu, więc pojechałam do Mackinac. To powinno wystarczyć.
- Nie dzwoniłam, ale skoro chcesz, mogę to zrobić.
- Myślę, że powinnaś.
No, tak. I co jeszcze? Ale nie zamierzała się kłócić. Jeśli rozmowa z
Loyalem ma przyspieszyć wyprowadzkę  Wysokich Lotów", może
dzwonić do samego diabła. Potem skontaktuje się z Rockfield i
porozmawia z Linstromem. Trzeba jak najszybciej dać im znać, że
wynajmuje całą użytkową powierzchnię na parterze. Następny krok to
mały remont - wyburzenie ściany działowej, nowe kafelki i kilka gablot.
Nie może powiedzieć Dave'owi, żeby poszedł do diabła, chociaż
chętnie by to zrobiła. %7łeby tak wysługiwać się obcymi ludzmi!
Dopiero póznym popołudniem znalazła czas, żeby zadzwonić do
agenta.
- Dzień dobry - usłyszała. - Czekałem na pani telefon. Czyżby
pojawiły się jakieś problemy?
- Nie. Miejsce jest znakomite.
- Kontrakt jest gotowy. Wystarczy podpisać.
- Dobrze. Powtórzę Dave'owi.
61
R S
- Muszę jeszcze zapytać o kilka szczegółów. Po pierwsze: na jak
długo wynajmuje pani lokal?
- Nie wiem, spytam Dave'a.
- Już go pytałem. Powiedział, żeby zwrócić się do pani.
- Do mnie? - Jenny wrzuciła porcję cukru do kociołka, wytarła Dori
buzię i wróciła do rozmowy.
- Zwykle podpisujemy umowę na pięć lat, ale mogę poprosić
właściciela, żeby skrócił...
- Nie, nie - przerwała agentowi Jenny. - Myślę, że pięć lat to dobry
pomysł. Powiem Dave'owi, żeby do pana zadzwonił.
- Dobrze. Ja też muszę z nim porozmawiać.
- Powtórzę mu. Do widzenia.
Olejek gozdzikowy zdziałał cuda. Tego wieczoru Dori zasnęła na
piersiach Jenny po kilku zaledwie minutach kołysania. Sama Jenny,
zmęczona do granic, marzyła o kimś, kto utuliłby ją do snu, ale
sprawozdanie finansowe nie mogło czekać. Wolną ręką przyciągnęła pudło
z papierami, które wcześniej zniosła ze strychu, i zaczęła segregować
dokumenty.
Wielu brakowało, a ona nie mogła przypomnieć sobie, gdzie je
położyła. W piwnicy? W innym pudle na strychu? Była na siebie wściekła
za niechlujstwo. Oby jak najszybciej przejąć część Dave'a! W jednym z
pomieszczeń urządzi biuro i już zawsze będzie miała porządek.
Dori westchnęła i zamruczała coś pod nosem. Jenny ucałowała ją w
czubek głowy i zakołysała mocniej. Zpiące dziecko to najsłodszy widok na
świecie, uznała, wpatrując się w dziewczynkę.
62
R S
Niespodziewany dzwonek telefonu wyrwał ją z błogiej zadumy.
Chwyciła za słuchawkę, przestraszona, że hałas obudzi Dori.
- Jenny? - usłyszała słaby głos. - Nie czuję się dobrze.
- Pani Wilcox?
- Na pewno nie pojawię się w sklepie do końca tygodnia. Coś
musiało mi zaszkodzić. Ledwo żyję.
Pewnie. Jeśli ktoś zjada dwa kilogramy krówek naraz, pomyślała
Jenny i od razu zganiła się za złośliwość.
- Mam nadzieję, że to nic poważnego. - Z całych sił próbowała
opanować panikę.
Widocznie życie bez stresów nie było jej sądzone. Westchnęła
ciężko. Na pocieszenie wymyśliła sobie, że bez pani Wilcox uda się jej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • policzgwiazdy.htw.pl