[ Pobierz całość w formacie PDF ]
głuchy. Uśmiechnęła się na wspomnienie wyrazu twarzy Nathana,
kiedy godzinę temu próbowała dzwonić.
Zatrzymała się chwilę w holu, przy głównej sypialni. Napłynęły
do niej wspomnienia chwil spędzonych tu z Nathanem. Jej serce
napełniło się bolesną satysfakcją, ale lekki uśmiech powoli znikał z
twarzy. Teraz wiedziała, że Nathan żałował tego, co się między nimi
wydarzyło.
Prawdopodobnie nie był przyzwyczajony do spotykania swojej
nocnej partnerki jeszcze następnego dnia. Dla niej również było to
całkiem nowe. Ale ona przynajmniej próbowała zrobić z tego coś
dobrego. W przeciwieństwie do Nathana, który spalał się w
nieustannej pracy przy laptopie.
94
RS
Usłyszała wycie wiatru. Zadrżała i skierowała się ku schodom.
Chwyciła się poręczy i zaczęła schodzić. Jej bose stopy stąpały cicho
po dywanie rzuconym na drewnianą podłogę. Weszła do salonu,
podeszła do kominka i stając do niego plecami, spojrzała na Nathana.
Nawet się nie poruszył, gdy weszła do pokoju.
- Nie stanę się niewidzialna przez to, że będziesz mnie ignorował
- wyrzuciła z siebie gwałtownie.
- Co? - Uniósł głowę i spojrzał na nią. - Co powiedziałaś?
- Powiedziałam, że cały dzień siedzisz przy komputerze.
- Muszę pracować.
- Ale przecież nigdzie nie możesz wysłać wiadomości, bo nie ma
łączności telefonicznej.
- To nie dotyczy poczty elektronicznej. Ona działa -sprostował.
- Zwietnie. - Podeszła do niego i przykucnęła, tak że mieli oczy
na tym samym poziomie. - Czy wszystko musisz zrobić dzisiaj?
- Keiro...
Podskoczyła do góry, z rozmachem klapnęła obok niego na
kanapę i spojrzała na monitor komputera.
- Okej, okej. Musisz pracować. Powiedz mi coś o tej pracy.
Porozmawiaj ze mnÄ….
Westchnął z rezygnacją i Keira ukryła uśmiech.
- PracujÄ™ nad nowym planem nieplanowanych kontroli w swoich
hotelach.
Spojrzała na niego oszołomiona i po chwili wybuchła śmiechem.
- Co w tym śmiesznego?
95
RS
Machnęła ręką i pokiwała głową, walcząc o oddech. Zmiech
wylewał jej się z gardła i wypełniał pokój. Objęła go ramionami i
krótko uścisnęła.
- Nathan, jesteś jedyny w swoim rodzaju - powiedziała, kiedy w
końcu się opanowała.
- Cieszę się, że potrafię cię rozbawić.
- Nie rozumiesz tego? - spytała, wciąż się szeroko uśmiechając. -
Robisz plan dla nieplanowanych kontroli. Rzecz polega na tym, że
nieplanowane kontrole nie mogą być planowane.
Nathan popatrzył na nią spode łba, a pózniej przeniósł wzrok na
monitor. Czuł się jak idiota. Ale na swoją obronę mógł powiedzieć, że
pracował tylko dlatego, żeby się czymś zająć. A właściwie robił to
wszystko po to, by oderwać myśli od faktu, że Keira była tutaj w
sposób zbyt dostępny.
Nie miał zamiaru angażować się bardziej. Najlepszym sposobem
było więc trzymanie rąk z daleka od niej. Ale ciągle słyszał jej oddech
i czuł jej zapach. I za każdym razem chciał ją porwać w ramiona i
zanieść do sypialni.
Chciał znowu doświadczać tego nieprawdopodobnego ciepła,
które znalazł tylko u niej. Chciał się nią cieszyć. Cieszyć się czasem
spędzonym razem, ale jednocześnie być zdolnym do odejścia. Nic nie
powinno go zatrzymać.
Keira sięgnęła do komputera i zamknęła go. Wdrapała się na
jego kolana, objęła go za szyję i popatrzyła w oczy.
- Co robisz, kiedy nie pracujesz? - spytała.
96
RS
Nie wiedział, co odpowiedzieć. Dziwne, ale nigdy o tym nie
myślał.
- Zawsze pracujÄ™.
- Pomyślmy więc, co można z tym zrobić.
97
RS
ROZDZIAA DZIEWITY
Godzinę pózniej Nathan wysunął się z łóżka. Spojrzał na leżącą
w nim Keirę i powstrzymał chęć ponownego położenia się obok i
przytulenia jej do siebie. A ponieważ ta myśl dominowała w jego
mózgu, odszedł dwa kroki od łóżka.
- I powiedz teraz, czy to nie było przyjemniejsze niż tworzenie
nowych planów? - spytała, odgarniając do góry włosy, które leżały na
poduszce jak czerwonozłoty transparent.
Podniósł szlafrok z łóżka, włożył go i spojrzał na nią.
- Jeśli następne kilka dni spędzimy w podobny sposób, to
szybciej umrzemy, niż się doczekamy końca burzy - stwierdził ze
śmiechem.
Zazwyczaj nie wiązał się z takimi kobietami jak Keira. Niosła ze
sobą komplikacje. A mimo to nie żałował tego, co z nią przeżył.
%7łal może przyjdzie pózniej, kiedy wróci do normalnego świata.
Kiedy będzie daleko od jej prześladujących go w każdej minucie
oczu.
- Jesteś niezwykłą kobietą.
Usiadła, nieskrępowana swoją nagością.
- Dziękuję.
- Proszę bardzo - powiedział, przyglądając się krągłościom jej
piersi, a potem zaglądając w jej niezgłębione, zielone oczy. Cała była
pokusą. Bardziej niż jakakolwiek inna kobieta. Stąpał po nieznanym
98
RS
terytorium i próbował prowadzić negocjacje na temat przejścia przez
ruchome piaski.
To, czego potrzebował, to trochę przestrzeni. Trochę czasu dla
siebie, żeby zorganizować obronę. Powziął decyzję.
- Idę na dół trochę popracować.
Patrzyła na niego przez dłuższą chwilę, pokiwała głową, opadła
na łóżko i nakryła się kołdrą.
- Oczywiście - wymruczała.
Kilka godzin pózniej Nathan siedział nadal zgarbiony przed
komputerem, wykonując doskonałą robotę i udając, że Keiry nie ma w
pokoju.
Keira siedziała na sofie obłożona poduszkami i od pół godziny
usiłowała czytać książkę. W końcu ją odłożyła.
- Co robisz?
- PracujÄ™.
- Widzę przecież, że Pan Rozmowny znowu pracuje. Nad czym?
Ciągle próbujesz znalezć metodę na stworzenie planu dla
niezapowiedzianych kontroli?
- Nie. - Odwrócił się do komputera i zaczął coś pisać.
- Więc co?
- Nie zamierzasz dać mi chwili spokoju, prawda?
- Chyba nie - odparła.
- Zwietnie - skrzywił się. Położył książkę na stoliku do kawy i
oparł się o sofę.
- Robię notatki, jak mam rozmawiać z kierownikiem Gstaad
Barrister.
99
RS
- Szwajcaria - powiedziała z westchnieniem. - Jak masz
rozmawiać? Dlaczego?
- Ostatnim razem dałem mu dokładne instrukcje co do tego, jak
widzę zarządzanie służbą hotelową, a on nie wprowadził tego w życie.
- Dlaczego?
- Skąd mam wiedzieć, do diabła.
Podwinęła nogi pod siebie i oparła się łokciami o sofę.
- Co jest złego w sposobie, w jaki kieruje pracownikami?
Nathan westchnÄ…Å‚.
- Bardzo... lekko traktuje swoje kierownicze stanowisko. Daje
pracownikom zbyt duże pole manewru.
- Ale praca jest zrobiona? -Tak, ale...
- A może on zna swoich ludzi lepiej niż ty?
- Może, ale... Uśmiechnęła się.
- A może, gdybyś na niego nie ryczał, to lepiej byś mógł z nim
współpracować?
- Wcale nie ryczałem. Musisz wiedzieć, Keiro, że interesy
można prowadzić w sposób prawidłowy i nieprawidłowy.
- Oczywiście, że to rozumiem. Uwierz mi jako burmistrzowi.
Mam ciągle kontakty z ludzmi. I wiem z doświadczenia, że nie można
ze wszystkimi postępować w taki sam sposób, bo to jest nielogiczne.
Do każdego człowieka musi być zastosowana odpowiednia strategia.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]