[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zajmował zbyt dużo miejsca w karawanie. Nic ci nie jest?
- Dobrze się czuję, milordzie odparła sucho. Ale już zbyt długo dzieci są same. Muszę
do nich wrócić.
Przecisnęła się wreszcie koło zdumionego lokaja, otworzyła drzwi pojazdu,
zeskoczyła ze stopnia i wreszcie znalazła się na powietrzu i w słońcu.
Z daleka od złotych oczu Jamesa Marbury'ego.
Emma spojrzała na siedzących w karawanie mężczyzn.
- Bardzo panu dziękuję za to, że mnie pan poślubił, milordzie powiedziała, uznając, że
powinna to powiedzieć.
Po chwili, może dlatego, że James patrzył na nią oniemiały, szybko się odwróciła i
pobiegła w kierunku latarni morskiej.
Patrząc, jak biegnie, a słońce ozłaca jej jasne włosy, James zastanawiał się, za jakie
grzechy, które popełnił w swoim poprzednim wcieleniu, ma teraz ponosić karę. To nie było w
porządku, żeby natychmiast po ślubie małżonka dziewiątego hrabiego Denhama udała się do
szkoły. Mogła przynajmniej wypić z nim kieliszek szampana.
Jak się okazało, James nie był jedyną osobą, oczywiście poza Robertsem i panem
Murphym, która była świadkiem dziwacznego zachowania Emmy. W pobliżu pojazdu stał
młody Fergus, przechylając pod dziwnym kątem głowę, kiedy patrzył na Emmę biegnącą do
szkoły, z której on, co było oczywiste, zwagarował.
Chłopak skierował spojrzenie na Jamesa.
- Czy dobrze usłyszałem, że pani Chesterton dziękowała za to, że się pan z nią ożenił?
spytał z niedowierzaniem w głosie.
James był zanadto zmęczony, a właściwie zbyt upokorzony, żeby zaprzeczać.
- Dobrze słyszałeś.
Chłopak przeciągle zagwizdał.
- To jest dobra metoda na lorda MacCreigh, żeby się jej nie narzucał powiedział
swobodnym tonem. To znaczy, jeśli uda się panu to zlepić.
James usiłował przybrać pogodniejszy wyraz twarzy, ale nie bardzo pojmował, o
czym chłopak mówi.
- Zlepić?
- Tak odrzekł Fergus. To znaczy tę całą sprawę małżeńską.
- Oczywiście, że mi się uda odparł z oburzeniem James.
- W takim razie życzę panu powodzenia powiedział Fergus ze zbyt znaczącym, jak na
takiego dzieciaka, uśmiechem.
Włożył ręce do kieszeni spodni i skierował się do latarni.
- Zaczekaj! zawołał za nim James. Co przez to rozumiesz?
Młody MacPherson spojrzał na niego ze zdumieniem. W każdym razie Jamesowi
wydawało się, że chłopak na niego patrzy, gdyż trudno było zgadnąć, w którym kierunku
biegnie wzrok Fergusa.
- To, co zawsze mówi moja mama. Wzruszył ramionami. Jeśli naprawdę chce ją pan
zdobyć, a myślę, że tak, to musi się pan starać o jej względy.
Odszedł nadspodziewanie szybkim krokiem jak na kogoś, kto niewiele widzi,
zostawiając zdumionego Jamesa, który nadał siedział w karawanie. Jakie to dziwne, pomyślał,
że trzeba było odbyć podróż na te dzikie wyspy, żeby usłyszeć jedyną dobrą radę, jaką
kiedykolwiek otrzymał w życiu.
18
Wystarczyło kilka minut, by wiadomość o ślubie Emmy obiegła całe miasteczko. Pani
MacTavish już się o to postarała, kiedy tylko zdążyła wrócić z zamku. Natychmiast zaczęła
się dzielić tym, co widziała, nie pomijając niesłychanie czułego pocałunku, z ludzmi
spotkanymi po drodze. Po krótkim czasie wszyscy wiedzieli, że wdowa Chesterton wyszła
wreszcie za mąż i że dziesięć tysięcy funtów, które miała z tej okazji otrzymać, nie znajdzie
się w kieszeni żadnego miejscowego mężczyzny, jak przewidywano, tylko wezmie je ktoś
obcy.
Czy rzeczywiście obcy? Niewątpliwie lord Denham był kimś; obcym na Faires, ale
czy był obcy dla Emmy? Mówiono, że jest krewnym zmarłego wikarego, męża pani
Chesterton. Chociaż widać było pewne rodzinne podobieństwo, byli całkowicie różnymi
ludzmi. Stuart Chesterton znany był ze swojej pobożności i ubóstwa. Lord Denham zdążył już
zaszokować całe miasteczko, wynajmując karawan pana Murphy'ego za oszałamiającą cenę
dwóch suwerenów dziennie i wyzywając barona MacCreigha na pojedynek.
Jakby tego było jeszcze mało, pani MacTavish przekazywała przyciszonym głosem,
zerkając na boki, czy ktoś jej nie podsłuchuje, jeszcze jedną niesłychaną wiadomość... Do
wieczora wszyscy na Faires już wiedzieli, że lord Denham nie spał ostatniej nocy w
wynajętym pokoju w gospodzie. Tamtego wieczoru Murphy zawiózł hrabiego do chaty
wdowy Chesterton I przyjechał po niego następnego ranka, jak mu polecono.
Innymi słowy, hrabia Denham i wdowa Chesterton spędzili razem noc. Jeszcze przed
ślubem.
Mieszkanki Faires znalazły na to wytłumaczenie hrabia Denham i Emma byli przez
długi czas kochankami, nim ona poślubiła jego kuzyna i przyjechała na wyspę.
Wszystko się zgadzało. Czyż Emma, jako żona wikarego, nie sprawiła im zawodu?
Naturalnie, wypełniała wszystkie związane z tą rolą obowiązki odwiedzała starców i chorych,
piekła placki na kościelne kiermasze, pomagała żonie pastora dekorować kościół na różne
uroczystości.
Ale jak często słuchała kazań swojego męża? Tylko raz w ciągu dnia. Jej mąż
przywiązywał wielką wagę do rytuału, u ona wręcz przeciwnie, choć nazywała siebie osobą
praktykujÄ…cÄ….
Jednak największe zdumienie wywołał pomysł Emmy, żeby uczyć dzieci w szkole po
śmierci ich nauczyciela. Kobieta będzie uczyć? To byłoby zrozumiałe po śmierci męża
bezdzietna wdowa rzuca się w wir pracy, żeby zapomnieć o swojej stracie. Ale Emma zaczęła [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • policzgwiazdy.htw.pl