[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Zoe urwała, a potem wyrzuciła z siebie: - Mówiąc
szczerze, nasz związek się rozpadał. Zach chciał być wolny,
nie życzył sobie zobowiązań. Dla niego liczyła się tylko karie-
ra i życie takie, jakie dotąd prowadził. Gdybym mu się przy-
znała, że jestem w ciąży, kazałby mi ją usunąć. Jeżeli chciałam
cię urodzić, musiałam odejść. Emma otarła łzy.
- Chyba nie powinnam cię osądzać. Wiem, że zrobiłaś to,
co uważałaś za najlepsze. Szkoda tylko... %7łałuję, że nie dałaś
mu szansy.
Zoe wzięła ją za rękę.
94
S
R
- Wiesz co? Może i tak, lecz od momentu, w którym do-
wiedziałam się o twoim istnieniu, stałaś się dla mnie najważ-
niejsza na świecie. Kocham cię. Chyba wiesz o tym?
Emma sięgnęła po chusteczkę i otarła oczy.
- Oczywiście, że wiem, mamo. Nigdy w to nie wątpiłam.
- Powiedz, że mi wybaczasz.
Emma milczała przez długą chwilę, a w końcu skinęła
głową.
- Nadal żałuję, że sprawy nie potoczyły się inaczej, ale ci
wybaczam - powiedziała cicho.
Po wyjściu od matki, która chciała rozpakować bagaż,
Emma nie mogła znalezć sobie miejsca. Nie pociągała jej na-
wet muzyka, która w trudnych momentach zwykle przynosiła
ukojenie. Zasiadła do fortepianu, by dalej ćwiczyć, lecz po
kilku minutach zrezygnowała.
Doszła do wniosku, że dobrze jej zrobi łyk świeżego po-
wietrza, i wyszła na dwór. Ogrodnicy pracowali tego dnia od
frontu, przycinając oleandry i bugenwille. Mijając ich, skinęła
im na powitanie.
Dzień był przepiękny. Emmę przepełniało uczucie rado-
ści, że jest w Kalifornii, z dala od dokuczliwego zimna. Była
szczęśliwa, bo odnalazła ojca.
Czy to takie istotne, dlaczego jej matka postąpiła przed
laty tak, a nie inaczej? Nie. Ważne jest tylko to, że ona, Emma
nareszcie ma ojca, że istnieje szansa, by stali się rodziną.
Ludzie popełniają różne błędy, a skoro powiedziała mat-
ce, że jej wybacza, powinna się tego trzymać.
- Ejże, a dokąd to, ślicznotko?
95
S
R
Emma aż podskoczyła, bo nie usłyszała samochodu, hamują-
cego za jej plecami na podjezdzie. Odwróciła się. Zach uśmie-
chał się do niej przez otwarte okno olbrzymiego czarnego
hummera. Siedział za kierownicą, a obok niego, na miejscu
pasażera, nieznajomy mężczyzna.
- Chciałam odetchnąć świeżym powietrzem - powie-
działa. - Wcześnie dziś wróciłeś.
- Todd, nasz keybordzista, złapał grypę, i dałem chłopa-
kom wolne popołudnie. Z Kirbym popracujemy w tym czasie
nad nowÄ… piosenkÄ….
Pewnie chodzi o Kirby'ego Gatesa, drugiego gitarzystÄ™
zespołu. Emma nachyliła się i zaglądając do wnętrza wozu,
powiedziała:
- Cześć, jestem Emma. -Witaj.
Kirby z miejsca urzekł ją eleganckim brytyjskim ak-
centem. Musiała także przyznać, że jest całkiem przystojny.
Przypominał Judea Law, którego uważała za najbardziej po-
ciągającego mężczyznę na świecie.
Spróbowała sobie przypomnieć, co przeczytała o Kir-
bym. Wiedziała, że jest młody - starszy od niej najwyżej o kil-
ka lat. Wiedziała też, że nie może opędzić się od dziewcząt.
- Miło mi cię poznać - powiedział. - Zach od wielu dni
mówi wyłącznie o tobie.
Emma uśmiechnęła się.
- Naprawdę? - Spojrzała na ojca, który mrugnął poro-
zumiewawczo.
96
S
R
- Musimy wracać do studia. Zobaczymy się pózniej, do-
brze?
- Zach, muszę ci coś powiedzieć. Moja... hm... mama tu
jest.
- Twoja mama? - Zach otworzył szeroko oczy. - Zoe?!
- Tak. Przyjechała parę godzin temu.
- Dzwoniłaś do niej? Emma potrząsnęła głową.
- Nie, to Sam do niej zatelefonował. Wyjechał nawet po
niÄ… na lotnisko.
Zach zasępił się.
- Po co do niej dzwonił?
- Nie wiem. - Emma nadal nie potrafiła rozszyfrować Sa-
ma. Chciał się jej pozbyć? Martwił się o nią, a może o jej mat-
kÄ™?
Zach tymczasem zdążył się rozchmurzyć.
- Coś podobnego! Kirby, nie miałbyś mi za złe, gdyby-
śmy przełożyli naszą pracę na pózniej? Chciałbym przywitać
siÄ™ z matkÄ… Emmy.
- Ty jesteś szefem - odparł Kirby, po czym zwrócił się z
uśmiechem do Emmy. - Może twoja piękna córka zechciałaby
dotrzymać mi towarzystwa w tym czasie?
- Z przyjemnością.
Na widok przejeżdżającego hummera Sam poczuł lekki
niepokój. Dlaczego brat wrócił tak wcześnie do domu? Miał
nadzieję, że nie z powodu kłopotów w studiu.
- Niech to diabli! - mruknÄ…Å‚, gdy Zach i Kirby Gates wy-
siedli z samochodu. Kilka sekund pózniej dołączyła do nich
97
S
R
Emma. Ciekawe, czy powiedziała Zachowi o przyjezdzie Zoe?
Tak czy inaczej, Zach wkrótce sam się o tym dowie.
- No, no, kogo ja widzÄ™? Zoe Madison!
Zoe patrzyła na Zacha, modląc się w duchu o spokój,
którego wcale nie czuła.
- Witaj!
Zach podszedł do Zoe i położył jej ręce na ramionach.
- Jesteś jeszcze piękniejsza niż wtedy, kiedy cię widzia-
łem po raz ostatni - powiedział półgłosem, po czym nachylił
się, żeby ją pocałować.
Zesztywniała, ale pozwoliła mu na to. Mogła wprawdzie
odwrócić głowę i cofnąć się, ale nie chciała ostentacji.
Zwłaszcza że zależało jej na tym, by przeciągnąć Zacha na
swojÄ… stronÄ™.
- Powinienem być na ciebie zły - ciągnął Zach. - Jak mo-
głaś ukrywać przede mną córkę przez te wszystkie lata?
- Posłał jej łobuzerski, zmysłowy uśmiech, którym zaw-
sze udawało mu się osiągnąć cel.
- Gdyby to zależało od ciebie, w ogóle by jej nie było. -
Ledwie wypowiedziała te słowa, już ich pożałowała.
Ku jej zdumieniu, Zach nie poczuł się dotknięty. Jeżeli
już, to raczej był rozbawiony.
- Daj spokój, Zoe. Nie chcę się z tobą kłócić.
- Ja też nie.
Chcę tylko zabrać córkę jak najdalej stąd. Tam, gdzie bę-
dzie bezpieczna, a ty nie będziesz mógł jej skrzywdzić, po-
myślała Zoe.
98
S
R
- Wobec tego proponuję rozejm. - Znowu obdarzył ją
swoim słynnym uśmiechem. - Opowiedz mi lepiej, co robiłaś
przez ostatnie dwadzieścia lat - zaproponował, po czym, ści-
szając głos, dodał: - Tęskniłem za tobą.
Nic się nie zmieniłeś, Zach, pomyślała. Ani trochę.
Nadal ci się wydaje, że wystarczy uśmiech i osobisty urok, a
każda kobieta padnie ci do stóp i zrobi, co tylko zechcesz.
- Naprawdę cię to interesuje? - rzuciła z ironicznym
uśmiechem. - Wiem, jak bardzo się namęczyłeś, próbując
mnie odnalezć.
- Daj spokój, nie bądz niesprawiedliwa. Nie miałem po-
jęcia, dokąd pojechałaś.
Poza tym, nasz romans dobiegał już końca, pomyślała
Zoe?
- Będę sprawiedliwa, jeżeli ty będziesz szczery - odparła.
- Podejrzewam, że w głębi duszy ulżyło ci po moim wyjez-
dzie. Nasza znajomość zaczynała ci ciążyć. Nie mam racji?
Zach otworzył usta, chcąc zaprzeczyć, a potem nagle
uśmiechnął się i wzruszył ramionami.
- Znasz mnie aż za dobrze.
- To prawda.
- Prawda jest taka, że pewnie bym oszalał na wieść o
twojej ciąży.
- Dzięki za szczerość.
Zoe odetchnęła z ulgą. Pomyślała z nadzieją, że Zach
zrozumie jej argumenty i zechce ją poprzeć. Niestety, prze-
liczyła się, bo zaraz potem dorzucił:
[ Pobierz całość w formacie PDF ]