[ Pobierz całość w formacie PDF ]
semityzm, tę potworność urągającą zdrowemu rozsądkowi, prawdzie i sprawiedliwości", ani słowem nie
wspominał o sprawie Dreyfusa. Ujawniał tu polityczne
1 ekonomiczne podłoże- antysemityzmu ukryte pod płaszczykiem haseł nacjonalistycznych i rasistowskich oraz
demaskowaÅ‚ rzekomy socjalizm antysemitów P°"
j kroju Drumonta. Artykuł, na który Drumont odpowiedział w La Librę Parole" stekiem obelg, obudził nadzieje
w obozie dreyfusardów; pod koniec 1896 r. złożył Zoli wizytę Bernard Lazare, aby przekonać go o niewin-
ności Dreyfusa. Pisarz jednak, pochłonięty jeszcze pracą nad Paryżem, zaledwie rzucił okiem na pozosta-
wione sobie broszury. Dopiero pózną jesienią 1897 r., gdy po rozmowie z Leblois i z Scheurer-Kestnerem
zdobył niewzruszone przekonanie o niewinności Dreyfusa, zaczął pasjonować się sprawą. Początkowo, jak
sam przyznaje, dramat porwał go jako pisaTza. Litość, wiara, pasja prawdy i sprawiedliwości przyszły
dopiero pózniej." * Istotnie, słowa, od których zaczyna się pierwszy artykuł Zoli w obronie Dreyfusa,
Scheurer- -Kestner, są słowami powieściopisarza zafascynowanego tematem:
"
Co za wstrząsający dramat i jakie wspaniałe postaci! Wobec tych dokumentów, tak pięknych w swoim
tragizmie, które nastręcza nam życie, moje serce powieściopisarza bije szybciej, zdjęte namiętnym podziwem.
**
Wkrótce sprawa wciągnęła go bez reszty i z całą pasją rzucił się w wir walki. Od 25 listopada 1897 r. do 5
stycznia 1898 r. opublikował najpierw w Le Figaro", a następnie, gdy przerażona reakcją abonentów gazeta
odmówiła druku, w formie broszur, pięć artykułów utrzymanych w stosunkowo umiarkowanym tonie: Scheurer-
Kestner, Syndykat, Protokół, List do młodzieży, List do Francji. Nie podejrzewał jeszcze całej ohydy machinacji
sztabowych i wierzył, że toczące się śledztwo w sprawie Esterhazego ujawni prawdę. 11 stycznia 1898 r.
uniewinnienie Esterhazego kładzie
kres złudzeniom. Zola pojął natychmiast, że jedynym sposobem ocalenia sprawy jest wydobycie jej na jasne
światło dnia, przeniesienie z sądownictwa wojskowego do cywilnego. Zrozumiał konieczność sprowokowania
władz i z całą świadomością podjął to ryzyko, zdając sobie sprawę, że tylko proces przed sądem przysięgłych
zdoła przebić mur otaczający tajemnicę wojskową".
Ta prowokacja to właśnie List otwarty do Feliksa Faure'a prezydenta Republiki, opublikowany 13 stycznia
w gazecie ,,L'Aurorę" pod ogromnym, przykuwającym wzrok tytułem Oskarżaml.., wymyślonym w ostatniej
chwili przez Geongesa Clemenceau. Pasją i precyzją sformułowań List, majstersztyk sztuki dziennikarskiej,
przerasta wszystkie dotychczasowe artykuły; jednocześnie dowodzi ogromnej jasności i ostrości widzenia.
Dysponując jakżeż skromnymi materiałami, kierując się raczej intuicją i logiką niż dokumentem, Zola uderza
celnie i prawie bezbłędnie.
Po kilku kurtuazyjnych słowach pod adresem prezy denta, po krótkim i logiczym przedstawieniu dotychcza-
sowego przebiegu sprawy Dreyfusa i Esterhazego, następuje akt oskarżenia": osiem patetycznych akapitów, z
których każdy zaczyna się od słowa Oskarżam". Oskarża Zola podpułkownika du Paty de Clam, generałów
Merciera, Billota, de Boisdeffre'a, Gonse'a, de Pellieux, majora Ravary i trzech ekspertów-grafo- logów; oskarża
ministerstwo wojny o to, że prowadziło w prasie [...] potworną kampanię mającą na celu otumanienie opinii
publicznej i zatajenie własnego błędu"; oskarża pierwszy sąd wojskowy o to, że pogwałcił prawo, skazując
oskarżonego na podstawie nie ujawnionego dokumentu"; oskarża drugi sąd wojskowy o to, że na rozkaz osłonił
to bezprawie i że z kolei sam popełnił przestępstwo prawne, świadomie uniewinniając winowajcę".
Wnoszę to oskarżenie, wiedząc, że czyn mój podpada pod artykuły 30 i 31 ustawy o prasie z dnia 29 lipca
1881 r., która karze za występek zniesławienia. Narażam się na to dobrowolnie [...] Czyn, którego dokonuję, jest
jedynie rewolucyjnym środkiem zmierzającym do przyśpieszenia wybuchu prawdy i sprawiedliwości. Mam
jedną tylko pasję, pasję światła, w imieniu ludzkości, która tyle wycierpiała i która ma prawo do szczęścia. Mój
płomienny protest jest krzykiem duszy. Proszę zatem mieć odwagę oddać mnie pod sąd przysięgłych i śledztwo
niech toczy się w pełnym świetle dnia! Czekam. *
Rząd stanął przed trudnym dylematem. Sztab Generalny uważał, że najrozsądniej byłoby odpowiedzieć
pogardliwym milczeniem" i nie wplątywać się w proces przed sądem cywilnym. Ale jak zareagowałaby na to
opinia publiczna? Przywódca prawicy, hrabia de
Mun, zgłosił w parlamencie interpelację, w której domagał się wytoczenia Zoli procesu o zniesławienie. Chcąc
ratować twarz, trzeba było, wbrew radom zdrowego rozsądku, wnieść skargę. Uczynił to 18 stycznia minister
Billot, zaskarżając Zolę, aby uniknąć na rozprawie dyskusji nad procesem z 1894 r., jedynie
0 zniesławienie drugiego sądu wojskowego, który jak twierdził Zola na rozkaz" uniewinnił
Esterhazego.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]