[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Gipsowe ornamenta w całym kościele, także odznaczają się gracyą słowem, wspaniale i
pięknie świątynia ta wyszła z rąk fundatora. Obrzydliwego rżnięcia posągi ZZ. Apostołów
Piotra i Pawła w bocznej kaplicy,- brzydka maza
w Kowalewszczyz'nie kościół, którego tara liie było i nićma (tylko mała kaplica na mogiłach
pod wezwaniem Zw. Magdaleny), powtóre, iż zwłoki jego złożone są w tymże kościele w
Kowalewszczyznie, gdy Służka spoczywa w kościele Stoł- peckim, gdzieśmy sami oglądali
jego śmiertelne popioły.
nina processyonalnych chorągwi, i grube pyły, które pokrywają ściany i sklepienia
kościelne, należą do ozdób dodanych w pózniejszej epoce. Dwupią- trowy skromny
klasztorek, odr. 1830 po usunieniu ztąd Dominikanów, obrócony na plebanię świecką nie
zawierał zdaje się ani biblioteki bo za taką uważać nie można kilkunastu xiąg wizytami
kościelnemi objętych ani żadnego innego zabytku starożytności, oprócz obrazu fundatora do
połowy postaci i starego wizerunku Chrystusa tchnącego wyrazem bozkości i boleści. Zresztą
zacni Ojcowie żyli tu przez lat górą dwieście, nie zostawiwszy po sobie żadnej głośnej
pamiÄ…tki.
Oprócz kościoła Katolickiego, Stołpce posiadają jeszcze murowaną cerkiew Ruską,
założoną przez Czartoryjskich, po których objął je skarb Monarszy. Słyną tu zresztą, jak drugie
miasto podziemne, jak w Rzymie katakumby, lochy i sklepy z trunkami, przypominajÄ…ce
weselsze czasy. Parę z tych sklepów, należących do zamożniejszych kupców, dotąd utrzymują
siÄ™ w kwitnÄ…cym stanie.
Stołpce liczą mało co więcej nad 2,000 dusz mieszkańców, śmiało rzec można, że połowa
tej ludności udaje się latem do Królewca: żydzi jako kupcy i ich rozmaitego stopnia i nazwy
komissanci, mieszczanie jako sternicy i flisy. Latem panuje tu cisza i pustka jesieniÄ… i zimÄ…
ruch i zgiełk, właściwy zbożowej przystani, opanowanej prawie całkowicie, przez dziatwę
Izraela.
----------------------- -------
WLIDK. WA. SYR.
26
IX.
K n i 0 u ii o ra.
(URYWEK Z DZIENNIKA).
Wyjazd z moich niegdyś okolic Nocleg w Kojda- liowie Słówko o tej mieścinie: jej
starożytność napady Tatarów kościoły wspomnienie zacnego kapłana Zbór
wyznania Hclwcckicgo w Kojda- nowie i w nim groby Radziwiłłów.
Z każdego kąta żałość człowieka ujmuje, A serce swej pociechy darmo upatruje.
KOCHANOWSKI _______________ Treny.
BOLEZ jest świętością, serce rozdarte cierpieniem, jak świątynia podczas strasznej Ofiary,
do której w tej chwili, nie godzi się wpuszczać niepoświęco- nych. Opuszczając moje niegdyś
okolice, chcę tylko zlekka napomknąć o pobudkach, które mię do tego zmusiły.
WYJAZD Z MOICH NIEGDYZ OKOLIC. 203
Szczęście domowe kwitło pod zaciszną moją strzechą; duch w gronie dziatwy, z BOGIEM, Z
naturą, z xiążką, opływał zda się we wszystko potrzebne jego skromnym wymaganiom, gdy
ręka Pańska mię dotknęła w sposób najboleśniejszy.
Mogiła na Stołpeckim cmentarzu, zabrała mi dwie dzieciny, cel moich pięknych na
przyszłość nadziei. Kto nie był ojcem, kto nie kochał, kto uigdy nie roił, nie pojmie tych
boleści, nie pojmie stanu duszy dotkniętej rozpaczliwem zwątpieniem, ani tych męczarni,
kiedy chcąc ukoić bole dumaniem, pracą, modlitwą lub wpatrywaniem się w oblicze przyro-
dy człek czuje, że myśli biorą wciąż jeden kierunek, a każdy kąt w domu, każdy widok z
okna, każda ścieżka w ogrodzie te świadki dawnego szczęścia, wciąż nasuwają
wspomnienieniu: .to chwile, gdy się czuwało nad łożem boleści, to skonanie, to widok
pogrzebu tych, za którychby się oddało właśne życie. Nieumiałem zdobyć się na heroizm
zostawania wśród tych miejsc i tych wspomnień, a rzuciwszy garść piasku na ostatnią trumnę
postanowiłem jak istny tułacz, udać się gdzie oczy poniosą.
Dnia 17 września 1852, naprędce rozporządziwszy się do podróży, pożegnawszy dobrych
przyjaciół i rzuciwszy łzawe spojrzenie na dom, który przestał już być moim domem, i okolice
niegdyś sercu tak lube, ruszyliśmy w drogę na Mińsk do Wilna. O milę od Załucza dom
Rodziców nowe łzy, nowe pożegnania! Zmrok padał kiedyśmy wyjeżdża
li zatrzymywano nas nocować, ale nam pilno było... jechać bez celu, pilno było co prędzej
ujrzeć się ztąd daleko, i napić się chłodnego powietrza, którego leczebnych skutków na boleść
duszy, nie raz doznałem.
Lasem, wybrzeżem rzeki Suły, która nieopodal mojego niegdyś domu wpada do Niemna,
potem po przebyciu tej rzeki u jej zrzódeł we wsi Zasulu, wielką polistą równiną, ubiegliśmy
mil pięć wśród pięknej nocy. Za nami był mój dom, na lewo zostawały miasteczka Swierżeń i
Stołpce, pocztowy ztamtąd gościniec do Mińska i ogromne lasy, ciągnące się od ujścia
Niemna. Jedziemy prywatną szeroką drogą do Kojdanowa; migają się przed nami piękne
dworki, wsi, zaścianki, krzyże przy drodze; ówdzie młynek wodny malowniczo na strumieniu
w wąwozie gór umieszczony, ówdzie okazały dwór, nad obszernem jeziorem ale
niepodobne było wpatrywanie się w szczegóły ziemskie, bo ziemia pokrytą była nocnym
półcieniem, gdy niebo, dzięki xiężycowi w pełni, dozwalało się swobodnie rozpatrywać i
składać modlitwę podziwu, Wielkiemu Twórcy wszech światów.
Po pięciogodzinnej szybkiśj jezdzie, stanęliśmy w miasteczku niegdyś Radziwiłłowskiem,
dziś skar- bowem Kojdanowie, kędy dach żydowskiej gospody przytulił nas na nocleg. Duch
[ Pobierz całość w formacie PDF ]