[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pani szeryf.
- Współpracę - poprawiła i upiła łyk. - Bardzo dobre.
Omiotła Phila spojrzeniem. Miał na sobie nieskazitelnie skrojone luzne spodnie i
rozpiętą pod szyją kremową koszulę. W świetle świec w jego ciemnych włosach pojawiły się
rdzawe błyski.
- Teraz bardziej wyglądasz na reżysera niż wtedy, kiedy cię poznałam -
skomentowała.
- Z tobą jest odwrotnie. Teraz znacznie trudniej uwierzyć, że jesteś szeryfem.
- Doprawdy?
Przeszła się po niewielkim pomieszczeniu: dywanik był miejscami przetarty do
osnowy, wezgłowie łóżka było porysowane, szafka nocna była trochę koślawa.
- Jak ci siÄ™ podoba twoje nowe lokum, Kincaid?
- Ujdzie w tłoku.
Zaśmiała się, unosząc kieliszek do ust.
- Poczekaj, aż zaczną się upały.
- To to jeszcze nie jest upał?
- Naiwny.
Z wysiłkiem oderwał wzrok od smukłego ciała pod jedwabną sukienką.
- Chcesz zobaczyć, jak ludzie z Hollywood rozpływają się w słońcu?
- Nie - odparła, obracając się i patrząc na jego uśmiechniętą twarz - wolę trzymać
kciuki, żebyś mimo wszystko się nie rozpłynął.
LubiÄ™ twoje filmy.
- Nawet jeśli nie zawsze zachwycają cię okoliczności, w jakich powstają, tak?
- Być może - przyznała. - Czym zamierzasz mnie nakarmić?
Milczał przez chwilę, szukając w jej oczach drwiny, lecz wypatrzył tylko rozbawienie.
- Menu jest dość skromne.
- Pieczeń rzymska? - spytała z powątpiewaniem, wiedząc, że właśnie to danie stanowi
specjalność hotelowej restauracji.
- Uchowaj Bóg. Kurczak z kluseczkami.
- W takim razie zostaję. - Usiadła przy stoliku. - Porozmawiamy o interesach, Kincaid,
a może boisz się, że przyprawię cię o niestrawność?
Roześmiał się i wziął ją za rękę.
- Niesamowita z ciebie kobieta, Tory. Tylko czemu nigdy nie zwracasz siÄ™ do mnie po
imieniu? Boisz siÄ™?
- Czego miałabym się bać? - odparła z wahaniem.
- Czyli po prostu nie chcesz?
- Nieważne. - Delikatnie zabrała rękę. - Informowano mnie, że zdjęcia mają trwać
około sześciu tygodni. To pewne?
- Zdaniem naszych gwarantów tak - mruknął Phil, sięgając po kieliszek.
- Gwarantów?
- Tyco Incorporated, towarzystwo ubezpieczeniowe, które dało nam gwarancję
ukończeniową.
- Ach, tak. - Tory dzgała widelcem kawałek kurczaka. - Słyszałam o tym. Taka firma,
która odpowiada za to, żeby produkcja skończyła się w terminie, a wydatki zmieściły w
budżecie, a w razie czego sama ponosi wszystkie dodatkowe koszty. I zdaje się, że może cię
nawet zwolnić.
- Mnie, producenta, obsadę, wszystkich - przyznał Phil.
- Rozsądne podejście.
- Ze szkodą dla filmu - odparł z irytacją.
- Z twojego punktu widzenia zapewne - powiedziała zamyślona.
- Ale z perspektywy inwestorów bardzo sensowne. Twórcom często trzeba
przypominać, że istnieją pewne granice.
- Granice często okazują się dość elastyczne - rzekł z uśmiechem.
- Wrócimy do tego, kiedy przyjdzie do kręcenia nocnych ujęć, przy których będę
potrzebował twojej pomocy. Wracając do samej produkcji, mieszkańcy Friendly mogą
przyglądać się naszej pracy, byle się nie wtrącali i nie plątali pod nogami. Aha, przywiezliśmy
trochę bardzo drogiego i delikatnego sprzętu. Mamy ochronę, ale pomyślałem, że jako szeryf
mogłabyś wszystkich uprzedzić, żeby trzymali się od niego jak najdalej.
- Twój sprzęt to twój problem, ale wydam stosowne zarządzenie.
Zanim przymierzysz się do tych nocnych zdjęć, zgłoś się do mojego biura.
- Po co? - spytał, zerkając na nią spod oka.
- Skoro zamierzasz pracować w środku nocy w środku miasteczka, muszę wiedzieć o
tym z wyprzedzeniem.
- Kilka razy będę musiał prosić o zablokowanie ulicy i usunięcie z niej samochodów i
sprzętów.
- Podeślij mi notatkę - odparła. - Z datą i godzinami. %7łycie we Friendly nie stanie w
miejscu dla twojej wygody.
- I tak niewiele mu do tego brakuje.
- %7łyjemy, jak jezdzimy: powoli. Chyba już zdążyłeś się o tym przekonać.
Uśmiechnął się lekko.
- Będę też potrzebował statystów i kilku osób do epizodycznych rólek.
Tory przewróciła oczami.
- Boże, sam się prosisz się o kłopoty. Zmiało. - Wzruszyła ramionami. - Urządz
casting, ale lepiej znajdz jakieś zajęcie każdemu, kto się zgłosi.
- Zainteresowana? - rzucił pozornie lekkim tonem.
- Hmm?
- Ty byłabyś zainteresowana?
Zmiejąc się, podsunęła mu pusty kieliszek.
- Nie.
- Mówię serio, Tory. Chciałbym, żebyś wystąpiła w moim filmie.
- Nie mam na to czasu ani ochoty.
- Ale masz odpowiedni wyglÄ…d i, mam nadziejÄ™, talent.
Uśmiechnęła się rozbawiona.
- Phil, jestem prawniczką. To mój wymarzony zawód.
- Czemu?
To pytanie zbiło ją z tropu. Przez chwilę wpatrywała się w niego milcząco.
- Bo prawo mnie fascynuje - odparła w końcu. - Bo je szanuję.
Bo pochlebiam sobie, że odgrywam pewną rolę w tym, aby sprawiedliwości zawsze
stawało się zadość. Ciężko pracowałam, żeby dostać się na Harvard, a odkąd go skończyłam,
pracuję jeszcze ciężej.
To dla mnie bardzo ważne.
- Mimo to na pół roku zrezygnowałaś z zawodu.
- Nie całkiem. - Zmarszczyła czoło. - Zrobiłam, co musiałam, ale po moim powrocie
nie zabraknie spraw do poprowadzenia.
- Chciałbym cię zobaczyć w sali sądowej - powiedział półgłosem, patrząc, jak oczy jej
błyszczą w blasku świec. - Założę się, że jesteś fantastyczna.
- Wyjątkowa - przyznała i uśmiechnęła się do niego. - Asystent prokuratora
okręgowego szczerze mnie nienawidzi. A ty? Czemu wolałeś reżyserować niż grać?
- Aktorstwo nigdy mnie nie kręciło. - Phil pomyślał, że mógłby na nią patrzeć bez
końca, wdychać zapach jej perfum, wsłuchiwać się w jej kojący głos. - I chyba zawsze
wolałem wydawać rozkazy, niż je wykonywać. Reżyser może zmienić całą scenę, nastrój,
ustala tempo, w jakim toczy się akcja. Aktor ma tylko swoją rolę, choćby i najbardziej
skomplikowanÄ….
- Rodziców nie obsadziłeś w żadnym ze swoich filmów - zauważyła.
Kiedy się uśmiechnął, przyłapała się na tym, że chce dotknąć jego twarzy.
- Nie. - Dolał sobie wina. - Chociaż media oszalałyby ze szczęścia, nie sądzisz? Cała
nasza trójka pracująca przy jednym filmie. Rodzice rozwiedli się ćwierć wieku temu, ale
kolorowe pisma wciąż za nimi szaleją.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]