[ Pobierz całość w formacie PDF ]
właściwie wszystko, co wówczas osiągnąłem.
W pewnym momencie zwątpiłem więc w siebie i zacząłem się zastanawiać, czy nie obrałem
jednak złej metody. Wtedy to zainteresował mnie inny fakt, dość błahy i pozornie bez znaczenia.
Otó\ w wielu zródłach powtarzały się opisy zdolności do spostrzegania u innych ludzi jakichś
aureol czy poświat, krótko mówiąc czegoś w rodzaju tajemniczego pola otaczającego ka\dego
człowieka. Przyjąłem to za hipotezę i zacząłem interesować się tym problemem. Doprowadziło
31
mnie to do podjęcia ponownych badań nad tak zwaną plazmą ,,B . Przekonałem się tak\e, \e
współcześnie uczeni równie\ zaobserwowali fakt emanacji jakiegoś szczególnego rodzaju pola
nie tylko przez ludzi, ale równie\ i przez rośliny. Nikt jednak nie wysunął dotąd \adnej hipotezy
w miarę rozsądnie tłumaczącej to zjawisko. Jedynym pozytywnym faktem, który wpłynął na
moje badania, było stwierdzenie, \e pole to mo\na fotografować przy u\yciu pewnych
specjalnych technologii. Fakt ten dał mi wiele do myślenia. W powiązaniu z opowieściami ludzi
mówiących o aureolach prowadziło to do oczywistych wniosków, \e bądz świadkowie ci byli
mutantami dostrzegającymi inne zakresy fal, bądz te\ promieniowanie to stawało się w pewnych
przypadkach widzialne, czyli podlegało jakimś perturbacjom zmieniającym jego charakter. Po
długim namyśle za podstawę dalszych swoich badań przyjąłem tę drugą tezę...
Tu Smerkson przerwał i spojrzał na Ala.
Widzę, \e zaczyna mnie pan uwa\ać za szaleńca powiedział, uśmiechając się smutno.
Proszę się nie przejmować, dalej będzie o wiele jaśniej dodał.
Al nic nie odpowiedział, bo najzwyczajniej w świecie zgłupiał. Za nic nie mógł pogodzić
tego, co przed chwilą usłyszał, z osobą wielkiego naukowca.
Ale\ nie, panie profesorze zaoponował niezbyt szczerze. Chocia\ przyznam się panu,
\e wielu rzeczy nie zrozumiałem dodał, co było ju\ o wiele bli\sze prawdy.
W rzeczywistości bowiem nie rozumiał w zupełności spraw związanych z aureolami,
religiami, itp. Nigdy te\ nie był zbyt mocny w historii staro\ytności.
Hm mruknÄ…Å‚ Smerkson mo\e ma pan racjÄ™. ZresztÄ… podstawowy problem moich
poszukiwań ju\ panu przedstawiłem.
Chce pan powiedzieć, \e szukał pan zródeł pecha lub szczęścia zapytał z nieukrywanym
zdumieniem Al.
To pana szokuje, młodzieńcze?
Nie wiem, ale w dzisiejszych czasach takie rzeczy...
Takie te\ odparł Smerkson. A co pana powinno najbardziej zaszokować, młodzieńcze
to wyznanie, \e problem ten rozwiązałem.
To znaczy...? -zapytał Al tonem więcej ni\ sceptycznym.
Tylko tyle, \e bodzcem początkowym jest interakcja dwóch obszarów promieniowania ,,H
w taki sposób, \e słabsze pole jest dominowane przez silniejsze.
Jest to raczej mgliste wyjaśnienie zauwa\ył Al, który zdą\ył się ju\ otrząsnąć po lekkim
szoku, w jaki wprawiła go poprzednia wypowiedz Smerksona.
Bynajmniej. Tłumacząc na język potoczny, znaczy to tylko tyle, \e w chwili, gdy w grę
wchodzą dwie osoby dą\ące do tego samego celu, wówczas przegrywa ta, która emanuje słabsze
pole ,,H . Czyli \e pole ,,H jednostek silniejszych ukierunkowuje pole słabsze tak, a\eby osoba
je wydzielająca osiągnęła wynik negatywny.
32
To by znaczyło, \e na przykład na egzaminie oblewa ten, który ma najsłabsze pole, tak?
zapytał Al.
Dokładnie tak. Oczywiście w du\ym uproszczeniu, tam bowiem mamy do czynienia
z wypadkową wielu pól. Niemniej jednak w ogólności tak właśnie się dzieje, przy czym jest to
niezale\ne od stanu posiadanej wiedzy.
To raczej smutne.
No có\, to jest właśnie pech. Jest to zresztą łatwe do przezwycię\enia teraz, kiedy ju\
o tym wiemy. Chocia\by przez dobieranie ludzi o podobnym natÄ™\eniu pola. Pracujemy ju\ nad
tym i wyniki badań będą ogłoszone na najbli\szej sesji naukowej Rady Dziesięciu.
Słowem, odkrył to pan dzięki teorii promieni ,,H ni to przecząco, ni twierdząco
skonstatował Al.
Nie. To promieniowanie ,,H odkryłem dzięki temu sprostował z pobła\aniem w głosie
Smerkson. W tej chwili jest to jednak problem drugoplanowy i nie po to tu pana zaprosiłem.
Proszę słuchać dalej! - dodał. - Otó\, pomijając szereg nieistotnych w tej chwili problemów, po
odkryciu promieniowania ,,H zacząłem badać bli\ej jego naturę. Przebadałem setki tysięcy osób
i okazało się, \e jest to zjawisko wtórne. Nie będę panu przedstawiał wszystkich dowodów na
potwierdzenie tej tezy. Faktem jest, \e po dość \mudnych badaniach udało mi się ustalić, \e
promieniowanie ,,H wydzielane przez ludzi jest wywołane impulsem podobnego
promieniowania o dość skomplikowanym rytmie. yródło impulsu modelującego le\y gdzieś na
Drodze Mlecznej, przy czym działa ono na ludzi, powtarzam na ludzi w ten sposób, \e
zaczynają oni emanować je pózniej samodzielnie.
Smerkson zamilkł i popatrzył badawczo na Ala, jakby sprawdzając, czy dotarły do niego
wyjawione rewelacje.
To straszne, profesorze! powiedział Al w końcu ludzie mogliby czuć się jak znaczone
ryby.
Właśnie podchwycił Smerkson to jest właśnie to, czego nie ujawniłem oficjalnie.
Dopóki nie zbadamy tej sprawy do końca, nie wolno nam jej ogłaszać. Byłby to zbyt du\y szok
dla ludzkości. Wyobra\a pan sobie, co by się działo, gdyby ludzie dowiedzieli się, \e są takimi
właśnie znaczonymi rybami...
Nie rozumiem jednak, czemu właśnie mnie ujawnił pan to wszystko? zapytał Al,
przypomniawszy sobie poczÄ…tek rozmowy.
Ju\ to panu wyjaśniam odrzekł uroczyście Smerkson. Otó\ naczelny organ wykonawczy
Ziemi Rada Dziesięciu upowa\niła mnie do przeprowadzenia z panem tej rozmowy.
Ale dlaczego? zapytał Al, czując się coraz bardziej podniecony.
Poniewa\ jest pan jedynÄ… znanÄ… istotÄ… na Ziemi nieemanujÄ…cÄ… promieni ,,H . A poniewa\
wszyscy ludzie je emanują... Rada Dziesięciu uznała, \e powinien pan się ju\ o tym dowiedzieć...
33
Al zrozumiał, \e został rozszyfrowany. Jego misja na Ziemi została zakończona.
Gratuluję, profesorze powiedział z niekłamanym uznaniem w głosie. Nie
przypuszczaliśmy, \e w najbli\szym dziesięcioleciu uda wam się ten problem rozwiązać...
*
Wkrótce po opisanych tu wydarzeniach w jednym z systemów, gdzieś wśród miliona gwiazd
Drogi Mlecznej, odbyła się uroczystość z okazji zakończenia kolejnego eksperymentu
przyśpieszającego rozwój peryferyjnych cywilizacji podprogowych. Istoty uczestniczące w tym
spotkaniu były dziwnie podobne do ludzi. Najdziwniejsze jednak, \e uroczystości tej
przewodniczył osobnik wykazujący niesłychane podobieństwo do pewnego znanego
dziennikarza z planety Ziemia. Dziwny był równie\ tytuł, jakim go honorowali pozostali
uczestnicy tego spotkania. Nazywano go Rezydentem.
System ten jednak był poło\ony o milion lat świetlnych od Ziemi, więc trudno wysuwać
jakieś nieodpowiedzialne wnioski na temat opisanego powy\ej podobieństwa. Nawet największy
fantasta nie mógł bowiem połączyć zniknięcia z planety Ziemia osobnika zwanego Alem,
z zawodu dziennikarza, z osobÄ… Rezydenta. Nawet je\eli byli oni tak podobni do siebie i nawet
je\eli człowiek zwany Alem zniknął w bardzo tajemniczych i do dziś niewyjaśnionych
okolicznościach.
Wszak wszechświat kryje w sobie wiele tajemnic...
Warszawa 1976
34
LUDZIE JAK... ZAODZIEJE
Aazik kołysze się monotonnie i usypiająco. Wokół, jak okiem sięgnąć, rozpościera się
jednostajna dla oczu, pofałdowana pustynia pokryta milionami ton piasku, a właściwie tego, co
na tej planecie wyglądało jak piasek. George tłumaczył mi to, zanim poszedł do Strefy, ale było
[ Pobierz całość w formacie PDF ]