[ Pobierz całość w formacie PDF ]

***
Anna wolno zeszła po schodach, poprawiła fryzurę oraz zielonkawą broszkę przypiętą do
swetra. Zapukała delikatnie w drzwi, które otworzyły się tak jak wtedy, gdy zastukał komisarz 
niemal natychmiast.
Widząc dziewczynę, kobieta ukłoniła się nieznacznie, witając ją uśmiechem.
 Mam na imię Anna  rzekła pewnym głosem.  Mieszkam piętro wyżej. Widzę, że pani
dopiero co się wprowadziła. Pomyślałam, że odwiedzę sąsiadkę pierwszego dnia...
 Wspaniale!  zareagowała entuzjastycznie dziewczyna, oczywiście z przyklejonym
uśmiechem.  Jestem bardzo... wdzięczna. Proszę wejść!
Moja żona z chęcią przystała na tę propozycję i wkroczyła do mieszkania, w którym nigdy
chyba nie była, ale ponieważ miała identyczne, poczuła się raczej dość swobodnie.
 Był tu u mnie policjant  zwierzyła się natychmiast Sonia, siadając na kozetce. Anna z
pewnością zanotowała w myślach, że dziewczyna nie zaproponowała jej fotela ani krzesła, więc
aby nie robić ceregieli, usiadła na pierwszym lepszym krześle.
 U mnie też był  przyznała moja żona.
 Ma fajne nazwisko!  dziewczyna zachichotała jak dzieciak.
Anna przyjrzała się jej uważnie. Chyba podobnie jak ja odniosła wrażenie, że ma przed sobą
dziesięciolatkę w ciele dorosłej kobiety.
 Pani... ma teraz chyba egzaminy na studiach?  spytała.
 Egzaminy?  Sonia zrobiła skupioną minę, jakby to było naprawdę trudne pytanie.
 Tak, egzaminy.
 O... pewnie tak. Jak wrócę do Budapesztu, to zdam kilka.
Ania udała, że tego nie usłyszała.
 Jak podróż?
 A, super... przyleciałam szybko. Potem taksówką z lotniska. A pani znała Martę Lamer?
 To znaczy pani babcię?
 No... tak.
 Znałam. Oczywiście. Byłyśmy sąsiadkami.
 A ja...  Sonia nagle zmarkotniała.  Znałam ją mało. Czy nie...  zawahała się przez
chwilę.  Pani taka miła...
 Zmiało.
 Czy nie opowiedziałaby mi pani trochę o niej? Co robiła, jakie miała zwyczaje, dokąd
chodziła?
 Oczywiście. Pani Marta jest bardzo aktywna. Rzadko bywa w domu. Lubi spacery,
rozmowy o polityce. Bardzo popiera obecnego premiera. A pani?  Anna przeniosła wzrok z
makatki, na którą właśnie patrzyła, prosto w oczy Soni.
 Co ja?  jej nierozumiejące spojrzenie powodowało, że na zmianę drażniła mnie i budziła
litość.
 Czy lubi pani obecnego premiera?  Wyczułem, że moja żona właśnie przystąpiła do ataku,
który dokładnie obmyśliła sobie w domu.
 Nie wiem... nie interesuję się takimi sprawami.
 Nie wie pani, czy lubi premiera?
 Tak. Lubię go trochę, wydaje się miły, ludzki. Ale nie interesuję się tym wszystkim. Ja
mieszkam w Budapeszcie.
Anna głośno westchnęła.
 Soniu...  Teraz nie spuszczała już wzroku z oczu dziewczyny.  Co ty tutaj robisz?
 Nie rozumiem.  Jej głos znowu stał się bezradny.
 Nie wiesz, prawda?
 Czego nie wiem?
 Nie wiesz, co tu robisz!
 Wiem przecież!  Zaczęła tłumaczyć się jak dziecko.  Mar... babcia napisała list... więc
przyjechałam...
 Jestem starszą kobietą i niemal non stop mam włączone kanały informacyjne. Wczoraj od
rana, aż do siedemnastej, nie wylądował na lotnisku Chopina żaden samolot. Był strajk
ostrzegawczy. Nie przyleciałaś tu z Budapesztu, prawda?
 Ale...  W oczach dziewczyny pojawiły się łzy.  yle się poczułam, niech pani już idzie!
Pani nie rozumie...
 Tak? Nawet nie spytałaś, skąd wiem, że jesteś studentką. Który mamy rok, miesiąc,
Soniu?! Nie wiesz, prawda?! Kto jest prezydentem Polski?
Sonia spuściła bezradnie głowę i zaczęła cicho płakać.
 Wiem, który jest rok... zle się czuję...
 Dlaczego zle się czujesz, co się dzieje? Wezwać lekarza?
 Nie! Broń Boże! Chcę zostać sama!
 Czy nie dlatego zle się czujesz, że nie wiesz, jak się tu w ogóle znalazłaś, co tu robisz, i nie
masz pojęcia, dokąd iść? Skąd masz klucze i ten list?
 Nie ma pani prawa mnie tak...
 Być może  przyznała twardo Anna.  Jestem tylko starą kobietą. Mieszkam piętro wyżej i [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • policzgwiazdy.htw.pl