[ Pobierz całość w formacie PDF ]
musisz odnalezć Narleen i Miecz Zwitu. Znajdują się tam, na południu. Pózniej, kiedy już tego
dokonasz, wyrusz na pomoc i znajdz miasto Dnark... oraz Magiczną Laskę... Znów zaniósł się
kaszlem, jego ciałem wstrząsnęły spazmatyczne dreszcze i po chwili legł bez życia.
Książę popatrzył w górę na d'Averca.
Magiczna Laska? Czyżbyśmy znalezli się w Azjokomunie, gdzie według podań została ukryta?
Byłaby to ironia losu, zważywszy nasze poprzednie wcielenia stwierdził Francuz, przyciskając
chusteczkę do rany na nodze. Niewykluczone, że właśnie tu wylądowaliśmy. Ale nie dbam o to.
Najważniejsze, że jesteśmy daleko od tego gburowatego Meliadusa i jego krwiożerczej paczki.
Słoneczko przygrzewa. Gdyby nie odniesione rany, z pewnością czułbym się tu o wiele bardziej
bezpieczny, niż gdziekolwiek indziej.
Książę, rozglądając się dookoła, westchnął głośno.
Nie byłbym tego taki pewien. Jeśli eksperymenty Taragorma zakończą się sukcesem, może znalezć
sposób
na przeniknięcie do Kamargu. Wolałbym raczej być tam niż tutaj. Musnął pierścień na palcu.
Ciekaw jestem... D'Averc chwycił go za rękę.
Nie, Hawkmoonie. Lepiej zostaw to w spokoju. Skłonny jestem dać wiarę słowom starca. Poza
tym
odniosłem wrażenie, że był przychylnie nastawiony do ciebie. Z pewnością życzył ci dobrze.
Prawdopodobnie miał zamiar powiedzieć ci coś więcej, udzielić dokładniejszych wskazówek co do
położenia tych miejsc, o których wspomniał. Jeśli zaczniemy manipulować przy pierścieniach, trudno
powiedzieć, gdzie się znajdziemy. Możliwe, że z powrotem w niezbyt przyjemnym towarzystwie, z
którym rozstaliśmy się w jaskini Mygana!
Książę skinął głową.
Chyba masz rację, d'Avercu. Ale co mamy teraz robić?
Najpierw wypełnijmy wolę Mygana i zabierzmy jego pierścienie. Potem ruszajmy na południe,
do...
Jak on to nazwał?
Narleen. To może być także imię albo nazwa przedmiotu.
W każdym razie musimy wędrować na południe, jeśli mamy się przekonać, czy Narleen to miasto,
człowiek czy też przedmiot. Chodzmy. Pochylił się nad ciałem Mygana z Llandaru i zaczął ściągać
kryształowe pierścienie z jego palców. O ile zdążyłem rozejrzeć się w jego jaskini, musiał
znalezć te
pierścienie w Halapandurze. Cały sprzęt w grocie ewidentnie pochodził właśnie stamtąd. Wygląda
na
to, że wynalezli je ludzie mieszkający w mieście przed nastaniem Tragicznego Millenium...
Hawkmoon nie zwracał uwagi na potok jego słów. Wbił spojrzenie w horyzont i po chwili wskazał
ręką.
Spójrz!
Zrywał się wiatr.
W oddali zamajaczyło coś ogromnego miało barwę czerwono purpurową i toczyło się w ich
kierunku, miotając błyskawice.
KSIGA DRUGA
Mygan z Llandaru, podobnie jak Dorian Hawkmoon, również służył Magicznej Lasce, tyle że w
pełni
zdawał sobie z tego sprawę. Filozof z Yelu uznał za właściwe przeniesienie księcia do dziwnej,
niegościnnej krainy, gdzie dysponując skąpymi informacjami miał on realizować kolejne zadania,
określone według Mygana przez Magiczną Laskę. Coraz bardziej zazębiały się dzieje
Kamargu i
Granbretanu, Granbretanu i Azjokomuny, Azjokomuny i Amareku. Splatały się losy Hawkmoona i
d'Averca, d'Averca i Flany, Flany i Meliadusa, Meliadusa i Króla Huona, Króla Huona i
Shenegara
Trotta, Shenegara Trotta i Hawkmoona a przeznaczeniem ich wszystkich była realizacja planu
Magicznej Laski, fatum, któremu początek dał Meliadus, kierując biegiem wydarzeń poprzez
złożoną na
nie straszliwą przysięgę zemsty na mieszkańcach Zamku Brass. Paradoksy i przypadki, wplecione
już w
osnowę materii, miały stawać się coraz bardziej oczywiste dla tych wszystkich, których los został
powiązany z Magiczną Laską. I tak oto Hawkmoon próbował dociec, w jakiej przestrzeni i czasie
siÄ™
znalazł, natomiast naukowcy Króla Huona doprowadzali do perfekcji działanie wciąż
potężniejszych
machin wojennych, dzięki którym armie Mrocznego Imperium mogły znacznie szybciej dokonywać
podbojów, zatapiając kolejne krainy w morzu krwi...
Wielka Historia Magicznej Laski
ROZDZIAA I
ZHENAK-TENG
Hawkmoon i d'Averc patrzyli na zbliżającą się kulę, aż wreszcie z ociąganiem sięgnęli po miecze.
Ich
ubrania zwisały w strzępach, rany krwawiły, na pobladłych twarzach widać było zmęczenie walką,
a w oczach nie tliła się nawet iskierka nadziei.
Ach, jakże przydałaby mi się teraz moc amuletu rzekł książę Koln, wspominając Czerwony
Amulet, który za radą Rycerza zostawił w Zamku Brass.
Francuz uśmiechnął się krzywo.
Ja wolałbym nieco zwyczajnej energii życiowej śmiertelnika odparł. Mimo wszystko
musimy
zrobić co w naszej mocy, książę Dorianie dodał, wyprężając ramiona.
Grzmiąca kula podtoczyła się bliżej, podskakując na kępach trawy. Była ogromna, połyskująca
zmiennymi barwami nie ulegało wątpliwości, że wobec niej miecze są całkowicie bezużyteczne.
Zwolniła nagle, głośny warkot przycichł, aż wreszcie zatrzymała się tuż przed nimi.
Przy wtórze brzęczenia utworzyła się pośrodku szczelina, rozszerzając tak dalece, iż sądzić by
można,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]