[ Pobierz całość w formacie PDF ]

rozświetloną uśmiechem i radosnymi błyskami tańczącymi w jego oczach. Dlaczego nie
potrafi patrzeć na niego obojętnie, bez tęsknoty szarpiącej ciało i rozkosznych dreszczy
przeszywających ją od stóp do głów?
Na szczęście w porę przybył kelner, w przeciwnym razie rozbiłaby Lucowi
filiżankę na głowie, za karę, że nie jest w stanie oprzeć się jego magnetycznej sile.
Całą uwagę skupiła na studiowaniu menu i konsultacjach z kelnerem, kątem oka
dostrzegała jednak, że Luc nie odrywa od niej spojrzenia.
Wszystkie pozycje w karcie dań wydawały się pyszne, ale wreszcie zdecydowała
się na jogurtowy przysmak z truskawkami i tradycyjną jajecznicą, rezygnując z
sugerowanych przez kelnera dodatków w postaci kawioru i kieliszka szampana. Bądź co
bądź, powinna mieć wzgląd na żołądek, który teraz nie sprawia już kłopotów, ale kto
wie, co będzie za godzinę?
- Jak długo zamierzasz zostać w Paryżu? - spytał Luc, obserwując, jak Shari
zanurza łyżeczkę w jogurtowym musie.
- Krótko. Może kilka dni. Jutro chciałabym pójść na wystawę do Musée d'Orsay.
Myślę więc, że pojutrze będę mogła wrócić do domu.
Każdym nerwem ciała buntował się przeciwko takim planom, ale panował nad
sobą.
- Ale jak zamierzasz w tak krótkim czasie zwiedzić Paryż?
- Zapomniałeś, że nie przyjechałam tu na wycieczkę krajoznawczą?
- Skoro jednak już tu jesteś, byłoby szkoda... Gdybyś chciała, pewnie mogłabyś
zmienić rezerwację na późniejszy termin?
- Pewnie tak, choć nie jestem pewna, po co... No, chyba że miałabym jakiś ważny
powód... - zwiesiła głos.
Mógłby wymienić jeden, cholernie ważny, ale obawiał się, że taka bezpośredniość
wystraszyłaby ją.
- Powinnaś zostać, żeby zwiedzić Paryż - stwierdził rzeczowo. - Masz
niepowtarzalną okazję, żeby poznać miasto, o którym inni tylko marzą.
W odpowiedzi utkwiła wzrok w talerzu, udając, że bez reszty pochłania ją
degustacja jajecznicy. Wcześniej nie zdawała sobie sprawy, jaka była głodna, ale teraz,
delektując się złocistobrązowymi tostami i wyśmienitą kawą, poczuła, że dawno nie
miała tak wielkiego apetytu. Kiedy kelner powrócił, by zebrać naczynia, w kilku
kwiecistych słowach wyraziła zachwyt nad kunsztem kulinarnym hotelowego kucharza,
co najwidoczniej spodobało się Lucowi.
- To, co powiedziałaś, było bardzo miłe - powiedział, gdy zostali sami.
- Prawdziwi artyści powinni być doceniani.
- Tacy artyści jak ty, to na pewno.
- I kto tu teraz jest miły?
Napotkał jej ciepły wzrok, odwzajemniając serdeczny uśmiech.
- Wydaje mi się, że widziałem tu twoją książkę.
Otworzyła szeroko oczy ze zdumienia.
- Tutaj? Naprawdę?
- Oui, w księgarni. Masz prawdziwy talent.
Poczuła cudowne ciepło w okolicy serca. Nieważne, czy mówił szczerze,
istotniejsze było to, że patrzył na nią z sympatią, że nie drwił, był ujmujący i życzliwy.
Takiego go kochała. W tej jednej magicznej chwili, kiedy odrzuca się wszelki niepokój,
kochała go z całego serca.
- Dzięki - mruknęła zawstydzona, przepełniona szczęściem.
Luc uśmiechnął się, ale zaraz jego twarz przybrała poważny, skupiony wyraz.
- Shari... Nie znajduję słów, żeby wyrazić... jak bardzo mi przykro, z powodu tego,
jak się zachowałem wtedy, w Sydney. Wciąż myślę o tym, w jaki sposób zakończyliśmy
naszą znajomość. To, co powiedziałem, było niepotrzebne i głupie.
- To już przeszłość - odparła, pochylając się nieznacznie w jego stronę. - Myślę, że
może po prostu nie zdawałeś sobie sprawy, jakie bolesne było to, co powiedziałeś.
- A może za bardzo wzięłaś to sobie do serca? - dodał cicho.
Wyprostowała się gwałtownie na krześle i rzuciła wrogo: [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • policzgwiazdy.htw.pl