[ Pobierz całość w formacie PDF ]
łam, nigdy nie byłyśmy sobie bliskie.
A co powiedział pani mąż na tę adopcję?
W tym czasie byłam już wdową. Wyszłam za mąż bardzo młodo i mój mąż zginął
na wojnie. Miałam wtedy sklepik ze słodyczami.
Gdzie się to wszystko działo? Nie tutaj, w Crowdean?
Nie. Mieszkałyśmy w tym czasie w Lincolnshire. Przyjechałam tu kiedyś na urlop
i tak mi się spodobało, że sprzedałam sklepik i przeniosłam się tu na stałe. Pózniej, gdy
Sheila podrosła i poszła do szkoły, zaczęłam pracować w firmie Roscoe i West, wielkim
sklepie tekstylnym. Wciąż tam pracuję. Bardzo mili ludzie.
Cóż powiedział Hardcastle podnosząc się. Dziękuję pani za szczerość.
I nie powie pan o tym Sheili ani słowa?
Nie, chyba żeby się to okazało niezbędne, i mogłoby się zdarzyć jedynie, gdyby coś
z przeszłości miało związek z morderstwem przy Wilbraham Crescent. A to jest chyba
nieprawdopodobne. Wyjął z kieszeni tylokrotnie pokazywane zdjęcie i zaprezento-
wał je pani Lawton. Nie przychodzi pani na myśl, kim może być ten człowiek?
Już mi to pokazywano rzekła pani Lawton.
Wzięła fotografię i obejrzała dokładnie.
Nie, jestem pewna, że nigdy nie widziałam tego człowieka. Nie sądzę, żeby był tu-
tejszy, albo żebym widziała go kręcącego się po okolicy. Oczywiście& przyjrzała się
bliżej i nieoczekiwanie dodała: Wygląda sympatycznie. Powiedziałabym, że to dżen-
telmen.
Dla inspektora określenie zabrzmiało staroświecko, ale bardzo naturalnie w ustach
pani Lawton. Jestem na prowincji pomyślał. Oni wciąż to tak nazywają.
Popatrzył jeszcze raz na zdjęcie, zastanawiając się z lekkim zdziwieniem, że on sam
nie pomyślał o martwym człowieku w ten sposób. Czy był sympatyczny? Inspektor za-
kładał coś przeciwnego. Może robił to podświadomie, a może pod wpływem faktu, że
facet miał w kieszeni wizytówkę z fałszywym nazwiskiem i adresem. Jednak wyjaśnie-
nie, które podał pani Lawton, było prawdopodobne. Wizytówka mogła należeć do po-
dejrzanego agenta ubezpieczeniowego, który wcisnął ją zmarłemu. A to, pomyślał kwa-
śno, skomplikowałoby sprawę jeszcze bardziej. Spojrzał znowu na zegarek.
Nie muszę przeszkadzać pani dłużej w gotowaniu, skoro pani siostrzenica nie
78
wróciła&
Pani Lawton rzuciła okiem na zegar na kominku. Dzięki niebiosom, że jest tylko
jeden zegar w tym pokoju pomyślał inspektor.
Tak, Sheila spóznia się zauważyła gospodyni. Naprawdę dziwne. Dobrze, że
Edna nie czekała.
Widząc zaskoczenie na twarzy inspektora, wyjaśniła.
To jedna z dziewcząt z biura. Przyszła do Sheili dziś wieczór i czekała trochę, ale
po chwili stwierdziła, że nie może zostać dłużej. Była z kimś umówiona. Powiedziała, że
porozmawia z niÄ… jutro.
Inspektora nagle oświeciło. Dziewczyna, którą minął na ulicy! Teraz wiedział,
czemu przywiodła mu na myśl buciki. Jasne. To była osoba, która przyjęła go w Biurze
Cavendish, a potem, kiedy wychodził, trzymała bucik ze złamanym obcasem, i roztrzą-
sała, jak dostanie się do domu. Dziewczyna o nieokreślonym wyglądzie, niezbyt ładna,
ssała cukierek podczas rozmowy. Zastanawiał się daremnie, co chciała powiedzieć. Czy
miała zamiar wyjaśnić, dlaczego odwiedziła Sheilę Webb, a może sądziła, że on oczekuje
od niej jakichś słów? Zapytał:
Czy to bliska przyjaciółka pani siostrzenicy?
Nie bardzo odparła pani Lawton. Pracują w jednym biurze, ale Edna to
nudna dziewczyna. Nie jest zbyt bystra i Sheila nie przyjazni siÄ™ z niÄ… blisko. Szczerze
mówiąc, byłam ciekawa, dlaczego tak się paliła, aby spotkać się z Sheila dzisiejszego
wieczoru. Powiedziała, że czegoś nie może zrozumieć i chciała zapytać o to Sheilę.
Nie mówiła, o co chodzi?
Nie, powiedziała, że chciałaby to zachować dla siebie, i że to nic ważnego.
Rozumiem. No, muszę iść.
Dziwne, że Sheila nie zadzwoniła. Robi to zwykle, gdy się spóznia, bo profesor za-
prasza ją na obiad. Powinna przyjść lada chwila. Mnóstwo ludzi czeka na autobus, a ho-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]