[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Szperałam między nogami, aby wziąć od niej chusteczkę. Przypadkiem złapałam jej wzrok.
Patrzyła oszołomiona, zawstydzona i prawie tak zszokowana jak ja. Cofnęła rękę, podeszła do
biurka, usiadła na krześle i przygładziła włosy.
"Myślę, że dostałaś dobrą lekcję, Morrow - powiedziała zimno. - Podciągnij bieliznę i wyjdz."
Tytek piekł mnie i palił. Zdawało mi się, że dwukrotnie powiększył swoją objętość. Nie było
nawet mowy, żeby założyć majtki. Zdjęłam je całkiem. Stałam trzymając je przez chwilę w
ręku, po czym schowałam je do kieszeni. Ostrożnie wciągnęłam spodenki gimnastyczne.
Pozwoliłam dyrektorce przyglądać się podczas tej czynności. Pomyślałam: teraz nie dotkniesz
mnie! Nie zrobisz tego! Znam ciÄ™.
Nie odezwała się ani słowem.
Taksówka podskoczyła. Josephine usiadła, szukając po omacku czegoś, czego mogłaby się
przytrzymać. Była pewna, że opuścili szosę, że jadą po wyboistej drodze.
W tym momencie zatrzymali siÄ™.
- Czy jesteśmy już na miejscu? - spytała.
- Nie - odpowiedział. Serce zaczęło jej łomotać.
- Dlaczego się zatrzymaliśmy? - zapytała.
- Czas zapłacić za przejazd - odparł.
43
ROZDZIAA 7
- Zapłacić za przejazd? - powtórzyła Josephine. - Aleja nie mam pieniędzy. Pielęgniarka
zabrała moja torebkę. To znaczy, Marii torebkę. Maria...
Taksówkarz wyłączył silnik.
- Nie potrzebujesz pieniędzy - powiedział. Słyszała, jak otwiera drzwi i wysiada z
samochodu. Słyszała, jak otwiera drzwi po jej stronie. Zwróciła głowę w kierunku światła.
- Czy masz zamiar zrobić to, czego się spodziewam? - zapytała go.
- To zależy - odpowiedział bardzo rozsądnie - co masz na myśli.
- Myślę, że będziesz mnie bił - powiedziała Josephine.
Poczuła ucisk w dole żołądka. Wymyślanie historii na ten temat, to była jedna rzecz a
przejście przez to ponownie, to zupełnie inna sprawa.
- Dlaczego? - spytał. - Czy myślisz, że należy ci się lanie?
- Nie! - powiedziała Josephine.
Opowiedziała mu tę historię, aby go podniecić. Wcale nie napraszała się o bicie. Nie mogła
sobie wyobrazić, żeby tego chciała, szczególnie z rąk osoby, którą polubiła.
Zdała sobie sprawę, że nie czuje już żadnego śladu klapsów, które wymierzył jej doktor w
Green Mań; w ogóle nic.
- Liczę na ciebie - powiedział z powagą.
Te słowa wydały jej się dziwne. Przypomniały jej, że to wszystko jest rodzajem jakiegoś
zwariowanego testu. Taksówkarz był po jej stronie. On również czuł do niej sympatię.
Powiedział, że podoba mu się, gdy wygląda pokornie. Ten typ mężczyzn lubił sprawiać lanie
kobiecym tyłkom.
Może to była jej wina, gdyż rozpaliła go.
- Liczę na to, że zachowasz się jak grzeczna dziewczynka -dorzucił.
- Nie jestem dziewczynką - odpowiedziała Josephine ostro. -To, że pozwoliłam ci traktować
mnie w ten sposób wcale nie znaczy, że jestem dziewczynką.
- Przepraszam - powiedział kierowca, - Gorące przeprosiny. - Zabrzmiało to szczerze.
- Wysiądz - rozkazał.
Poczuła, że bierze ją za rękę.
Niezdarnie wygramoliła się z samochodu. Poczuła pod stopami twardą, suchą ziemię. Stała w
słońcu. Wdychała zapach benzyny, gorącego samochodu i zieleni. Lekki wietrzyk połaskotał
jej brzuch w miejscu odsłoniętym przez obcisłą koszulkę.
Taksówkarz trzymał jej dłonie w swoich. Poprowadził ją kilka kroków w przód po twardej
ziemi.
- Kiedy podróżujesz, musisz płacić - powiedział poważnie.
- Ale przecież nigdzie jeszcze nie dojechaliśmy - zaoponowała Josephine.
- Och, ale jechaliśmy. I to bardzo, bardzo długo.
W jego głosie dało się wyczuć, że rzeczywiście nie żartuje.
- Nie można jezdzić tak daleko, nie mając zamiaru za to zapłacić - powtórzył z powagą.
- Ale nie ja wynajęłam cię - odparła Josephine. Nie podobało jej się stanie tam z rękami w
jego dłoniach. Z niezadowoleniem wzruszyła ramionami. - Dr Hazel cię wynajął, więc niech
zapłaci.
- Dr Hazel, tak? - spytał taksówkarz. - Do tej pory myślałem, że to ty pragniesz go zobaczyć.
W sprawie twojej przyjaciółki.
- Marii - podpowiedziała Josephine.
- W sprawie twojej przyjaciółki Marii - powiedział. Stała wyczekująco w promieniach słońca.
Grzało jej twarz, ramiona, kawałek pleców i nogi.
- Zdejmij je, wobec tego.
44
Puścił jej ręce. Josephine zadrżała. Poczuła, że traci resztki pewności siebie i że kręci jej się w
głowie.
- Szorty? - spytała ociągając się.
- Tak, szorty - odrzekł. Ujęła obcisłą gumkę.
- Wolałabym najpierw zobaczyć, gdzie jestem - powiedziała cichym, cienkim głosem.
- Nie - odpowiedział.
Ciągle wahała się.
- Czy ktoś patrzy? - spytała.
- Nie - powiedział.
- Czy powiesz mi, gdy ktoś będzie przechodził?
- Nie - odrzekł.
Usłyszała cichy, metaliczny dzwięk.
- Zdejmiesz je, czy ja mam to zrobić? -spytał. Zdała sobie sprawę, że jest to dzwięk
otwierajÄ…cego siÄ™ scyzoryka.
- Pytałam tylko - powiedziała i ściągnęła szorty.
- Całkiem - rozkazał.
Szorty zatrzymały się na jej udach. Josephine, ciągle nic nie widząc, pomacała wkoło, ale jej
ręce nie znalazły żadnego oparcia. Nie odważyła się ruszyć z miejsca. Ostrożnie sięgnęła w
dół, zginając kolana. Znowu trzymała szorty w ręku. Opuściła je do ziemi i wysunęła z nich
nogi.
Stała bez ruchu.
Słyszała, jak podchodzi do niej.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]