[ Pobierz całość w formacie PDF ]
portrecie, więc nie widział, że Paula zbladła.
Wycierając palce odpowiedziała speszona: Przypadkowo jest to mój
znajomy z dawnych lat i muszę być uprzejma wobec niego, tak jak wobec
każdego gościa Rzymskiego Cesarza . Ten pan jest tutaj przejazdem. Dzi-
siaj po południu odwiedzi ciotkę i mnie. Mam nadzieję, że potem już nigdy
więcej nie zjawi się w naszym mieście.
Dobrze, że przy tej wizycie będzie obecna pani ciotka. Nie mam za-
ufania do tego faceta. No tak kolczyk gotowy, a teraz zajmiemy siÄ™ no-
skiem tej ślicznotki!
Nie będę panu dłużej przeszkadzać!
Paula skinęła mu głową i poszła do biura. Idąc zastanawiała się:
Jakie to dziwne, że żaden lokator Rzymskiego Cesarza nie znosi
tkacza, a co jest jeszcze bardziej niepokojące, że nie tylko profesor Rudiger,
który był zazdrosny, ale i całkowicie nie zainteresowany i bezstronny malarz
mówił o antypatii, jaką wzbudza Ernest Helmer. Paula marzyła, żeby mieć
już za sobą tę wizytę i znajomość.
LR
T
9
Punktualnie o czwartej Kati przyszła do muzeum. W sieni zachwyciły ją
piękne, wzorzyste parkiety dzieło starych rzemieślników. Z pierwszego
piętra usłyszała głos Roberta Kunze:
Zaraz zejdę! Muszę wszystko dobrze pozamykać. Panno Kati, a może
pani chce przyjść na górę?
Wspaniale! Trzeba wykorzystać każdą okazję, żeby się czegoś na-
uczyć.
Szybko wbiegła po schodach i stanęła przed kustoszem. Oczywiście
najpierw poprawił okulary na nosie, a potem uścisnął rączkę Kati. Rozglą-
dając się po salce rzekła:
Znam te pomieszczenia. Dawniej w tym patrycjuszowskim domu
urządzano oficjalne przyjęcia dla różnych gości, często z innych państw. Pan
chyba już się przekonał, że te pomieszczenia bardzo trudno ogrzać. Czy zimą
pan tutaj nie marznie?
Na zapleczu, w moim małym biurze, mam mały piec, ale w tych
wspaniałych piecach wyłożonych porcelanowymi kaflami nie pozwalam
rozpalać ognia. To są tak cenne zabytki, że warto marznąć w nogi. Poza tym
przecież węgiel, popiół i sadza zniszczyły by ten wspaniały parkiet!
Doktor Kunze opowiadał jej potem bardzo ciekawie o różnych ekspo-
natach, ale po pewnym czasie oświadczył:
Dosyć zwiedzania! Na dworze świeci słońce, a my zaplanowaliśmy
spacer.
Zwłaszcza dla pana spacery są bardzo wskazane. Ja mam często okazję
wyjść do miasta, do banku lub na pocztę, a pan bez przerwy siedzi przy
biurku i ogranicza się do krótkiej drogi do Rzymskiego Cesarza a potem z
powrotem, do muzeum!
Kustosz pozamykał wszystkie drzwi i wręczył klucze dozorcy. Robił to,
żeby w razie nie daj Boże pożaru można było wejść do muzeum.
LR
T
Wszystko załatwiłem tak, jak powinien to robić dobry gospodarz. A
teraz ruszamy! Panno Peters, dokÄ…d mnie pani poprowadzi?
Ojej, tylko nie panno Peters . Proszę mi mówić Kati!
Wspaniale! Jednak pod warunkiem, że i pani przestanie mnie tytułować
doktorem. Przecież nie jestem szacownym naukowcem. Będę się bardzo
cieszył, jeżeli zostaniemy dobrymi przyjaciółmi.
Zgoda! Pójdziemy do parku, potem do lasu, obejdziemy nasze miasto i
wrócimy na rynek z przeciwnej strony. Zajmie nam to dokładnie godzinę.
Odpowiada to panu?
Nie mógłbym sobie wyobrazić lepszego planu! zawołał doktor
Kunze, energicznie poprawił zsuwające się okulary i mruknął półgłosem:
Do licha!
Co to ma znaczyć? zapytała nieco zaskoczona Kati.
Te okulary wiecznie mnie denerwujÄ….
Proszę zdjąć!
Co proszÄ™?
Okulary! Zatrzymała się, a kustosz posłusznie zdjął okulary. Kati
obejrzała je i oświadczyła:
No tak, wiedziałam, że o to chodzi. Mój ojciec też zawsze miał problem
z okularami spadały mu z nosa. Optyk poradził, żeby wkleić małą
wkładkę. Jutro to załatwimy.
Wzięła kustosza pod rękę i zapytała: Można? Nie ma pan nic prze-
ciwko temu?
Czy pani przypuszczała, że powiem nie ?
W porządku! A jak mam się zwracać do pana, panie doktorze?
Czy nie zechciałaby pani mówić do mnie po imieniu? Mam ładne imię:
Robert.
Pięknie! A teraz chodzmy dalej. Widzi pan, w parku jest dużo ludzi i
mnóstwo dzieci, ale my pójdziemy boczną ścieżką i szybko dojdziemy do
lasu.
Kiedy miasto i park były daleko za nimi i znalezli się w starym lesie. Kati
powiedziała:
Jaka tutaj cisza! A teraz, panie Robercie, niech mi pan opowie o sobie.
Wiem tylko tyle, że pan mieszka w Rzymskim Cesarzu i że pan jest dy-
rektorem muzeum! Chciałabym wiedzieć więcej, skoro mamy być dobrymi
przyjaciółmi.
Kustosz mocniej przytulił jej ramię i po dłuższym namyśle odparł:
LR
T
Nie mam do opowiedzenia nic wesołego ani ciekawego. Przede
wszystkim, od kiedy zamieszkałem w Rzymskim Cesarzu , czuję się jak w
[ Pobierz całość w formacie PDF ]