[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Nadchodzi, Claire, boję się. Już nie wiem co mam robić. Nie poradzę sobie.
Podeszła do niego i chwyciła go za rękę:
- Wiem. ProszÄ™, wytrzymaj. Potrzebujemy CiÄ™ teraz. Dasz radÄ™?
Przytaknął, ale był to bardziej odruch niż prawdziwe potwierdzenie.
- W szufladzie pod czaszkami powiedział Ostatnia dawka. Schowałem ją tam.
Zapomniałem.
Na pewno. Cały czas chował różne rzeczy, a pózniej o tym zapominał. Claire odeszła
pospiesznie na drugi koniec pokoju, blisko miejsca, gdzie spał Richard, i zaczęła otwierać
kolejno wszystkie szuflady, które znajdowały się pod rzędem czaszek przymocowanych do
ściany. Przysięgał, że wszystkie były klinicznymi okazami, a nie ofiarami przemocy. Nie do
końca w to wierzyła. W ostatniej szufladzie, wepchnięte za stary zwinięty pergamin i
szkielety nietoperzy, leżały dwie buteleczki z brązowego szkła. Jedna (zmówiła modlitwę
zanim ją otworzyła) zawierała czerwone kryształy. W drugiej był srebrny proszek. Włożyła tą
z proszkiem do kieszeni spodni, a drugą, z kryształkami, podała Myrninowi, który schował ją
w kieszeni marynarki.
- Nie wezmiesz ich?
- Jeszcze nie powiedział, co ją trochę przeraziło Kiedy już nie będę mógł się skupić,
przyrzekam.
- Więc powiedział Michael jaki jest plan?
- Taki.
Claire poczuła, że tuż za nią otworzył się portal, tak nagle jak błyskawica. Myrnin chwycił
ją za koszulkę i gwałtownie pociągnął za sobą. Wydawało jej się, że spada bardzo długo, ale
nagle uderzyła o podłogę i przetoczyła się. Otworzyła oczy. Otaczał ją mrok oraz zapach
zgnilizny i starego wina. Znała to miejsce. Próbowała sobie przypomnieć skąd, gdy coś
uderzyło ją w plecy Shane, wywnioskowała z rozlegających się w ciemności wściekłych
przekleństw. Odwróciła się szybko i zakryła mu usta dłonią: - Szzzzzz syknęła. Nie żeby ich
przetaczanie się po podłodze nie zabrzmiało tak głośno i wyraznie jak gong wzywający na
obiad.
Lekarstwo. Myrnin.
Zimna dłoń odciągnęła ją od Shane'a, a gdy uderzyła o ścianę, poczuła rękaw z aksamitu.
Myrnin. Shane również to zauważył.
- Michael, widzisz? - głos Myrnina był zupełnie spokojny.
- Tak Michaela nie. Ani trochÄ™.
- Więc niech Cię szlag. A już ich miałem.
Myrnin posłuchał własnej rady i ramię Claire zostało prawie wyrwane ze stawu, gdy
pociągnął ją za sobą. Słyszała dyszenie Shane'a. Jej stopy trafiły na coś miękkiego, chyba
ciało, zaskomlała. Echo potęgowało każdy dzwięk. W otaczającym ją mroku słyszała coś jakby
stukanie placów, prześlizgiwanie się i to zbliżało się. Coś chwyciło ją za kostkę i tym razem
Claire krzyknęła. Wyglądało na jakąś pętlę, ale gdy próbowała się uwolnić poczuła palce,
szczupłe, kościste przedramię i paznokcie bardziej przypominające szpony. Myrnin poślizgnął
się, zawrócił i tupnął. Jej kostki były wolne, a coś w ciemności wrzeszczało z wściekłością.
- Idz! - wrzasnął, ale nie do nich, tylko do Michaela, domyśliła się Claire. Zobaczyła jakiś
błysk, ale to nie było światło - portal? To coś przypominało jego połyskiwanie, kiedy był
otwarty. Myrnin puścił jej rękę i kazał iść naprzód. Jeszcze raz potknęła się, tym razem
lądując na piersi Michaela. Shane również upadł lądując z kolei prosto na niej. Poczuła, że nie
może złapać oddechu. Wstali i rozejrzeli się.
- Znam to miejsce powiedziała To tutaj Myrnin...
Myrnin podszedł do portalu i zamknął go tak, jak jeszcze niedawno Amelie:
- Już tu nie wrócimy powiedział wskazując im drogę Ruszajcie się szybko. Nie mamy
zbyt wiele czasu jego płaszcz załopotał.
Claire ledwo za nimi nadążała, pomimo pomocy Shane'a. Jednak, kiedy zwolnił, by wziąć
ją na ręce, spojrzała na niego i powiedziała z trudem łapiąc oddech:
- Nie, dam radÄ™.
Nie był tego taki pewien...
Na końcu kamiennego korytarza skręcili w lewo zmierzając ku ciemnemu wyłożonemu
panelami holu, który Claire zapamiętała. Minęli drzwi do celi Myrnina, w której był zamykany
w chwilach szaleństwa, ale on nawet nie zwolnił.
- Dokąd idziemy? - szepnęła Eve Rany, żałuję, że nie założyłam innych butów...
Przerwała, gdy Myrnin zatrzymał się na końcu korytarza. Znajdowały się tam masywne
drewniane drzwi w średniowiecznym stylu z żelaznymi, ręcznie kutymi obręczami. W
drewnie widniał wyryty symbol Założycielki. Myrnin oczywiście nawet się nie spocił, Claire za
to zaczęła wachlować się ręką z trudem trzymając się na nogach. Oparła się o ścianę ciężko
dyszÄ…c.
- Czy nie powinniśmy być uzbrojeni? - spytała Eve To znaczy wiecie, jak na akcji
ratunkowej. Tak tylko mówię.
- To mi się nie podoba powiedział Shane.
Myrnin nie przestawał gapić się na Claire. W końcu złapał ją za rękę:
- Ufasz mi? -spytał.
- Będę, jeśli wezmiesz swoje lekarstwo odpowiedziała.
Potrząsnął głową: - Nie mogę. Mam swoje powody, maleńka. Proszę. Muszę to usłyszeć.
Shane pokręcił głową. Michael również nie był zbyt zachwycony tą sytuacją, a Eve
wyglądała, jakby jej największym marzeniem w tej chwili było wziąć nogi za pas.
- Tak powiedziała Claire.
Myrnin uśmiechnął się, lecz była to uśmiech zmęczonej istoty, a na jego cienkich
rozciągniętych ustach widniał smutek.
- W takim razie bardzo przepraszam powiedział ponieważ muszę wykorzystać to
zaufanie w najboleśniejszy dla Ciebie sposób.
Wypuścił rękę Claire chwytając w zamian za koszulkę Shane'a i kopnięciem otworzył
drzwi. Pociągnął go za sobą, a drzwi zamknęły się, zanim ktokolwiek z pozostałej trójki zdążył
zareagować, nawet Michael, który zaczął z całej siły w nie walić. Ale najprawdopodobniej
zostały zbudowane tak, by stawić czoła atakowi wampirów, pomyślała Claire, i na pewno
wytrzymają uderzenia Michaela bardzo długo.
- Shane! - krzyczała tłukąc pięściami w symbol Założycielki Shane, nie! Myrnin,
przyprowadz go z powrotem! Proszę, nie rób tego! Oddaj go!
Michael zaczął rozglądać się dokoła próbując znalezć wyjście z tej sytuacji.
- Stańcie za mną powiedział do Eve i Claire.
Claire obejrzała się i zobaczyła otwierające się w korytarzu wszystkie drzwi, jakby ktoś
nacisnął guzik w pilocie. Wampiry i ludzie zaczęli wypełniać korytarz. Każdy z nich miał ślad
po ugryzieniu, dokładnie taki jak Claire i Michael, w którego zachowaniu pojawiło się nagle
coś dziwnego. Odszedł od nich zmierzając w stronę innych wampirów.
- Michael Eve chciała za nim pobiec, ale Claire ją zatrzymała. Gdy Michael podszedł
do pierwszego z nich, Claire spodziewała się, że zaczną walczyć, ale oni tylko patrzyli na
siebie, po czym usłyszała:
- Witaj! - powiedział nieznajomy Bracie Michaelu.
- Witaj zaszemrały pozostałe wampiry, a pózniej także ludzie.
Gdy Michael odwrócił się, zauważyły, że jego oczy stopniowo zmieniają się z
jasnoniebieskich w ciemno-purpurowe.
- Do diabła szepnęła Eve to się nie dzieje. To niemożliwe.
Drzwi za nimi otworzyły się ukazując ich oczom olbrzymi kamienny hol, rodem ze
średniowiecznych zamków, oraz drewniany tron wyściełany czerwonym aksamitem, który
Claire zapamiętała z uczty powitalnej. Na tronie siedział Bishop.
- Przyłączcie się do nas powiedział.
Claire i Eve spojrzały na siebie. Shane leżał na kamiennej podłodze ze schyloną głową
przytrzymywanÄ… przez Myrnina.
- Chodzcie dzieci. Nie ma już odwrotu. Ta noc należy do mnie.
Claire poczuła, że uchodzi z niej powietrze. Eve przełamując zaskoczenie zwróciła swoją
[ Pobierz całość w formacie PDF ]