[ Pobierz całość w formacie PDF ]
cel. Chciał zapoznać Charity z nowym, wyższym - nie, najwyższym -
poziomem doznań zmysłowych. Jednak po rozmowie o pannie
Lindenhouse zrezygnował. Miał okazać się tak samo niehonorowy jak
pan Greene? Pragnął Charity Wardlow, istoty pięknej, zmysłowej i
wrażliwej, choć w prawdziwej męsko-damskiej grze namiętności
będącej jeszcze nowicjuszką. Ale nie mógł tak po prostu wykorzystać jej
niewinność i uwieść. Powinna oddać mu się z pełną świadomością tego,
co robi - albo on w ogóle jej nie wezmie.
Tego wieczoru 0livia potasowała karty z nazwiskami gości, aby
zamienili się miejscami przy stole, dzięki czemu pojawiała się
sposobność do zawarcia nowych znajomości. Drew usiadł naprzeciwko
Charity. Przypadek czy Mackay maczał w tym palce? W każdym razie
Charity powitała go przy stole lekkim skinieniem głowy, milczeniem i
ciemnym rumieńcem.
Obok Drew usiadła pani Forbush, przyjaciółka Charity. Dalej, za panią
Forbush, usiadł Julius Lingate. Konwersacja z Grace Forbush toczyła się
wartko. Kiedy jeden temat się wyczerpywał, poruszano następny. Drew
dał sobie trochę czasu na podziwianie towarzyskich umiejętności pani
53
RS
Forbush, po czym przystąpił do ataku.
- Proszę mi powiedzieć, panno Wardlow, czy czerpie pani
przyjemność z nawiązywania nowych znajomości tutaj, w Oxforshire?
Przez chwilę zdawała się być zakłopotana, ale nie umknęła
spojrzeniem. Przeciwnie, wbiła w niego wzrok, w którym widać było
wyzwanie.
- O tak, bardzo, sir Andrew. I to przede wszystkim panu powinnam
podziękować. Pan okazał się taki... inspirujący.
Uśmiechnął się. Czyli ona nadal była przekonana, że to on
sprowokował to śmieszne śledztwo.
- Ale mam nadzieję, panno Wardlow, że wszelkie... wydarzenia,
jakie zaszły tutaj, w Oxforshire, przypadły pani do gustu?
Rumieniec na policzkach Charity stał się o ton ciemniejszy, nadal
jednak nie odwracała wzroku od swego rozmówcy. Na pewno domyślała
się, że chodzi o pocałunki i rozkoszną scenę w pokoju muzycznym
zaledwie kilka godzin temu. Otworzyła usta, czubek różowego języka
bezwiednie przesunął się po różowych wargach, może i wyschniętych ze
zdenerwowania. Ale z jej ust nadal nie ulatywało żadne słowo.
Między pięknymi łukami cieniutkich brwi Grace Forbush pojawiła się
pionowa zmarszczka.
- Sir Andrew - zagadnęła, przerywając niezręczną ciszę. - Dziś
wieczorem będzie bal. Zostanie pan, czy też wraca do swego pokoju w
Great Tew?
- Nie darowałbym sobie, gdybym zrezygnował z takiej rozrywki,
Å‚askawa pani!
- A jutro wieczorem jedziemy na Å‚Ä…kÄ™ za wioskÄ…, lord Edward najÄ…Å‚
w mieście sanie, żeby pomieścić wszystkich gości. Będziemy wspólnie
śpiewać kolędy, pić świąteczny poncz, a potem pojedziemy na
nabożeństwo do kościoła.
- Czyli jutrzejszy wieczór też zapowiada się ciekawie...
- Tak. A za dwa dni będzie już Wigilia, a za trzy... ślub!
Grace zamilkła i rozejrzała się bezradnie dookoła, w poszukiwaniu
kogoś, kto pomógłby jej w prowadzeniu konwersacji. Niestety, nikt z
54
RS
pomocą się nie kwapił. Po chwili więc znów odezwała się Grace
Forbush:
- Słyszałam, że podczas świąt podobno będziemy mieli tu Króla
Głupców. Nie wiadomo jeszcze, kto nim będzie, podobno ma być to
niespodzianka. Ale ja już widzę tu jednego kandydata...
Pani Forbush zwróciła się w drugą stronę, w prawo, i uśmiechnęła do
Juliusa Lingate'a, przerywając mu w ten sposób kontemplowanie
dekoltu Charity.
- A jak pan siÄ™ bawi w Great Tew, panie Lingate?
- Ja? Ach, ja! - bąknął Julius, zaczerwieniony, jakby przyłapano go
na kradzieży. - Nadzwyczajnie, pani Forbush, nadzwyczajnie. Mam też
nadzieję, że podczas pobytu tutaj uda mi się załatwić pewną sprawę, dla
mnie niezwykle ważną.
Obdarzył Charity znaczącym spojrzeniem, a ona uśmiechnęła się, po
czym - zarumieniona jak piwonia - utkwiła wzrok w talerzu. Drew rzucił
Lingate'owi spojrzenie mroczne, przekazujące dobitnie, że niezależnie
od tego, jakie sÄ… zamiary Lingate'a wobec panny Wardlow, powinien ich
natychmiast poniechać, jeśli jest człowiekiem rozsądnym. W co zresztą
Drew wątpił. Mężczyzni pokroju Lingate'a zwykle byli pewni, że cały
świat podziela ich opinię o nich samych, naturalnie, jak najlepszą.
Znaczące spojrzenie, jakie Lingate rzucił Charity, nie dawało Drew
spokoju. Czyżby ten dandys rzeczywiście zamierzał oświadczyć się
Charity, choć wie, że ona nie posiada żadnego majątku? Czyżby
zdecydował, że jej pozycja w towarzystwie rekompensuje jej ubóstwo?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]