[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Podziwia pan ambicjÄ™?
- Bez niej nasz świat nie zmieniłby się ani na lepsze, ani na gorsze.
- Niektórzy mężczyzni uważają, że ambicja nie pasuje do kobiety, ba, nawet czyni ją
mniej pociÄ…gajÄ…cÄ….
- Niektórzy mężczyzni są idiotami.
- Zgadzam siÄ™ z panem w stu procentach.
- Dlaczego nigdy nie mam pewności, czy ty mnie przypadkiem nie obrażasz -
powiedział, znacząco unosząc brwi.
- Przepraszam, ja tylko chciałam się z panem zgodzić.
Zatrzymał się pośrodku pustego holu, bez uprzedzenia uniósł jej podbródek i nie
zważając na to, że próbowała się uchylić, zmusił, żeby spojrzała mu w oczy.
- Hannah, dlaczego, gdy na ciebie patrzę, mam wrażenie, że widzę tylko część
prawdy?
- Nie rozumiem, o czym pan mówi - skłamała gładko, najmniejszym nawet gestem nie
zdradzając ogromnego napięcia.
- Tak mi to przyszło do głowy - rzekł z namysłem, pieszczotliwie gładząc palcem
miękką, delikatną skórę jej podbródka. - Myślę o tobie więcej i częściej niż powinienem.
Możesz mi wytłumaczyć, dlaczego tak się dzieje?
Tęczówki jego brązowych oczu rozjaśniały miodowe cętki, dzięki którym ich barwa
stawała się cieplejsza. Hannah przyszło do głowy, że Bennett ma usta poety i dłonie farmera.
Wolała nie zastanawiać się nad tym interesującym połączeniem, bo i bez tego jej chłodne
dotąd serce tłukło się w piersiach jak oszalałe.
- Ależ Wasza Wysokość... - żachnęła się.
- Czy usłyszę odpowiedz na moje pytanie? Dopiero teraz, gdy była tak blisko,
zauważył, że miała piękne usta. Pełne, zmysłowe, wspaniale zarysowane. I to bez pomocy
szminki. Był ciekaw ich smaku. Czy będą tak samo chłodne jak jej głos, i wyraziste jak jej
oczy?
To się musi natychmiast skończyć. Pragnienie, które w niej narastało, lada moment
stałoby się trudne do opanowania. Dlatego zmobilizowała się i przełamując wewnętrzny opór,
odwróciła głowę.
- Nie znam odpowiedzi na pańskie pytanie - powiedziała, ale na wszelki wypadek
uciekła spojrzeniem w bok. - Przychodzi mi do głowy jedynie to, że czasem mężczyzna czuje
się zaintrygowany kobietą tylko dlatego, że jest inna niż te, do których przywykł.
- Kto wie... - Puścił ją, choć zrobił to niechętnie. - Odwiozę cię do pałacu, a po drodze
wspólnie się nad tym zastanowimy.
ROZDZIAA TRZECI
Hannah mogła bez przeszkód poruszać się po pałacu i przylegających do niego
terenach. Każde jej życzenie było od razu spełniane. Jeśli o trzeciej nad ranem naszła ją
ochota na filiżankę gorącej czekolady, mogła śmiało o nią poprosić. Nie dość, że jako spe-
cjalny gość księcia mogła korzystać ze wszystkich pałacowych luksusów, to jeszcze
przysługiwało jej prawo do posiadania osobistej ochrony.
Towarzyszących jej ochroniarzy uznała za drobną niewygodę, gdyż przy swoim
doświadczeniu i talencie mogła bez trudu wywieść ich w pole. Gdy więc oni myśleli, że siedzi
zamknięta w swoim pokoju, ona była w zupełnie innym miejscu. Jednak życie pod ciągłą
obserwacją rodziło pewien poważny problem. Otóż Hannah nie mogła swobodnie
kontaktować się ze swoimi łącznikami na zewnątrz.
Korzystanie z pałacowej linii telefonicznej w ogóle nie wchodziło w grę. Przy takiej
ilości numerów wewnętrznych istniało ryzyko, że nawet zaszyfrowana rozmowa zostanie
podsłuchana. Hannah rozważała nawet możliwość użycia własnego nadajnika, lecz szybko
zrezygnowała z tego pomysłu. Jej sygnał mógł zostać łatwo namierzony, a ona nie po to po-
święciła dwa lata na przygotowania, by w kluczowym momencie operacji dać się złapać z
winy głupiego elektronicznego gadżetu. Zresztą zawsze uważała, że najważniejsze rozmowy
powinno odbywać się w cztery oczy.
Po dwóch dniach od przyjazdu do Cordiny wysłała list. Na kopercie widniał adres
fikcyjnej osoby, w rzeczywistości zaś list miał dotrzeć do angielskiej komórki organizacji
Deboque'a, która gęstą siatką oplatała całą Europę. Gdyby z jakichś względów został
przechwycony i otwarty, niepożądany czytelnik dowiedziałby się, że Cordina to piękny kraj, a
pogoda jest to cudowna.
Jednak ci, w których ręce miał trafić, od razu wiedzieliby, jak rozumieć tych kilka
banalnych zdań, w których Hannah zaszyfrowała ważne informacje. Prócz swojego imienia i
rangi podała datę, godzinę i miejsce spotkania, które chciałaby odbyć z członkiem lokalnej
komórki. Napisała, że na dany sygnał stawi się w umówionym miejscu. Sama.
Jeszcze tydzień, obliczała w myślach, biorąc pod uwagę czas potrzebny na to, by list
dotarł do celu. Siedem dni i będzie mogła wreszcie przystąpić do tego, nad czym pracowała.
Do tego czasu miała mnóstwo zajęć, więc nie groziła jej nuda.
Tego dnia do pałacu przyjechała księżna Gabriella z rodziną. Od wczesnego ranka
służba uwijała się jak w ukropie, usuwając wszystkie wartościowe przedmioty, które mogłyby
niechcący wpaść w ręce książęcych wnuków. Ze szczególną pieczołowitością zabezpieczono
bezcenną kolekcję słynnych jajek Faberge.
Hannah spędziła większość dnia na spokojnych zajęciach. Przed południem
towarzyszyła Eve i Marissie w pokoju zabaw, potem zjadła lunch z członkami Towarzystwa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]