[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Theo spojrzał w jej duże, błękitne oczy i z zaskoczeniem stwierdził, że musi przy-
znać jej rację. Jego agresywna odpowiedz była wynikiem złych doświadczeń i skompli-
kowanej historii rodzinnej. A teraz ona miała dołączyć do rodu Diakosów i wychowywać
jego syna jako jednego z nich. Nie było nic złego w tym, że chciała poznać więcej
szczegółów.
W przeszłości rzadko poruszał przy niej osobiste tematy, ale teraz sytuacja się
zmieniła. To, co łączyło ich dawniej, nie mogło stworzyć fundamentów trwałego związ-
ku. Potrzebowali czegoś więcej, więc nie powinien się przed nią zamykać ani unikać
niewygodnych rozmów. Zaufanie było najważniejsze. Nadeszła pora, by ujawnić wszyst-
kie sekrety.
- To prace mojego wuja - wyjaśnił w końcu.
- Twój wuj był artystą? To cudowne! - wykrzyknęła Kerry, po czym zamilkła na
widok wyrazu jego twarzy. - Ale to znaczy, że żył kiedyś na wyspie Drakona! Czemu mi
o tym nie powiedziałeś?
- Od kogo o tym wiesz - zapytał Theo zaniepokojony.
- Od nikogo. Sama się domyśliłam. Podczas wspólnej kolacji z Drakonem, zanim
do nas dołączyłeś, zapytałam go o krajobrazy, które podziwiałam na korytarzu. Wyjaśnił,
że są dziełem artysty, który mieszkał na wyspie.
- Zgadza siÄ™.
Theo był zdumiony przenikliwością swojej narzeczonej i faktem, jak blisko praw-
dy znalazła się podczas rozmowy z Drakonem. Był ciekaw, ile starzec wiedział o malo-
widłach i ich twórcy. Nie musiał o to pytać, bo Kerry dodała pospiesznie:
- Powiedział, że wisiały w domu, który kupił wraz z wyspą od poprzedniego wła-
ściciela, który wpadł w kłopoty finansowe.
Theo skinął głową.
R
L
T
- Z powodu bankructwa zostawił na wyspie kilka niedokończonych budowli.
- To fascynujące. Czy to znaczy, że to twój wuj był poprzednim właścicielem?
- Niezupełnie. - Przeczesał włosy palcami, po czym wyszedł na taras z widokiem
na basen. - Wyspa należała do rodziny mojej matki. Jej siostra blizniaczka, ciotka Dacia,
poślubiła artystę.
- Co skłoniło ich do sprzedaży? - zainteresowała się Kerry. - To takie piękne miej-
sce.
Theo zmarszczył czoło. Nie czuł się komfortowo. Uśmiechnął się ironicznie. Czuł
się jak tchórz. Informacje o tym, co się wydarzyło, dawno ujrzały światło dzienne - cho-
ciaż nie miały większego znaczenia dla nikogo prócz jego najbliższych. Mimo to nie lu-
bił o tym rozmawiać. Było mu wstyd.
- Nie musisz się zwierzać - powiedziała nagle Kerry. - Jeśli nie masz na to ochoty,
nie zamierzam cię zmuszać.
Spojrzała na niego, na zmierzwione ciemne włosy i ostry profil. Dostrzegła jego
skrępowanie, a nie chciała stawiać go w niekomfortowej sytuacji. Wiedziała, że porozu-
mienie, które osiągnęli, mogło zostać bez trudu zniszczone.
Odwróciła się, żeby nie czuł na sobie jej wzroku, i spojrzała na słońce zachodzące
w ciemnych wodach Morza Egejskiego. Wyspa, z eleganckimi budynkami i imponujÄ…-
cymi basenami, prezentowała się przepięknie. Nie miała jednak tej magii co wyspa Dra-
kona.
- Twoja matka i jej siostra z pewnością ciężko przeżyły opuszczenie wyspy -
stwierdziła po chwili namysłu.
- Moja matka wyjechała znacznie wcześniej - odparł Theo. - Pragnęła ekscytują-
cego życia i szukała nowych możliwości, które mogła znalezć jedynie na stałym lądzie.
Jednak moja ciotka kochała wyspę. Była dość młoda, gdy zmarli jej rodzice, a moi
dziadkowie. Mimo to wiązała koniec z końcem. Produkowała oliwę z oliwek na niewiel-
ką skalę. Potem zaczęła przyjmować pod swój dach malarzy i innych artystów. I tak po-
znała mojego wuja, Demosa.
- Czemu wyjechali?
- Przez mojego ojca. - Głos Theo uległ zmianie, stał się oschły i nieprzyjemny.
R
L
T
Kerry przygryzła wargę. Wiedziała, że kroczyli wyboistą drogą. Ale skoro Theo
chciał mówić, zamierzała mu na to pozwolić.
- Mój ojciec uwielbiał wtrącać się w nieswoje sprawy - wyjaśnił gorzko. - Z po-
wodu jego ingerencji moja ciotka i wuj stracili wyspę. Co gorsza, ona została całkiem
sama ze złamanym sercem.
- To straszne - jęknęła Kerry. - Czy ona nadal żyje? Nigdy nie słyszałam, żebyście
wspominali o niej...
- Nie chce nas widzieć, bo nigdy nie wybaczyła mojemu ojcu tego, co się stało.
- Ale to nie wasza wina! Nie odpowiadacie za błędy rodziców. Byliście tylko
dziećmi.
- Ciotka straciła zdolność trzezwego osądu. Przez wiele lat moja matka próbowała
jej pomagać, ale ona wciąż odmawiała. Nienawidziła niczego, co przypominało jej o na-
szym ojcu.
Ponownie przeczesał włosy palcami, co pokazało, jak bardzo się denerwował.
Kerry zapragnęła go przytulić, żeby dodać mu otuchy, ale bała się zakłócić równowagę,
którą zdołali osiągnąć.
- Mój ojciec sprawił, że wuj zaczął czuć się gorszy, bo cieszyło go proste życie -
kontynuował Theo. - Przekonał Demosa i Dacię do zaciągnięcia kredytu pod zastaw wy-
spy i zainwestowania pieniędzy. Jednak oni nie byli do tego stworzeni. Demos nie miał
głowy do interesów. W efekcie stracili wszystko, co mieli. - Spojrzał na Kerry. - Mój oj-
ciec jest despotycznym mężczyzną, który nie znosi kompromisów. Nie mieli z nim szans.
Ale ostatnim życzeniem mojej matki było zwrócenie wyspy jej siostrze.
- A ty próbujesz wypełnić jej wolę - dokończyła w zamyśleniu. - Ciotka będzie ci
za to wdzięczna.
- Sam nie wiem. - Theo wzruszył ramionami. Ten gest bezsilności tak do niego nie
pasował, że Kerry poczuła litość.
- Jestem o tym przekonana - powiedziała, ujmując jego dłoń.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]