[ Pobierz całość w formacie PDF ]
na którym jej dusza wyryła swój podpis, znalazło się w objęciach kogoś, kogo nie zna i nie chce znać.
Wypełniła ją oślepiająca nienawiść. Zebrała w ustach ślinę, żeby ją wypluć w twarz temu obcemu
mężczyznie. On obserwował ją równie łakomie jak ona jego; spostrzegł jej gniew i jego ruchy na jej ciele
przyspieszyły się. Teresa czuła, jak z daleka zbliża się do niej rozkosz i zaczęła krzyczeć: nie! nie! nie! ,
broniła się przed nadchodzącą rozkoszą, a kiedy tak się broniła, powstrzymywana rozkosz rozpływała się po
całym jej ciele, nie miała bowiem którędy uciec; rozchodziła się po jej ciele jak morfina wstrzyknięta do
żyły. Miotała się w jego objęciach, młóciła wokół rękami i pluła mu w twarz.
18.
Muszle klozetowe w nowoczesnych łazienkach wyrastają z podłóg jak kwiaty lilii wodnej. Architekt
stara się, by ciało mogło zapomnieć o swej nędzy i żeby człowiek nie wiedział, co dzieje się z odpadkami
jego wnętrzności, kiedy szumi nad nimi potok spuszczanej z rezerwuaru wody. Sieć kanałów, mimo że sięga
swymi mackami aż do naszych mieszkań, jest przed naszym wzrokiem pieczołowicie ukryta i możemy nic
nie wiedzieć o nie kończącej się Wenecji gówna, na której zbudowano nasze łazienki, sypialnie, sale
bankietowe i parlamenty.
Ubikacja w starej, przedmiejskiej kamienicy w praskiej robotniczej dzielnicy nie miała w sobie
hipokryzji; podłogę ułożono z szarych kafli, pośród których sterczała biedna, sieroca muszla klozetowa.
Kształt jej nie przypominał kwiatu nenufaru. Wyglądała dokładnie na to, czym była w istocie: na
rozszerzone zakończenie rury kanalizacyjnej. Nie było na niej nawet drewnianej deski klozetowej i Teresa
musiała usiąść na zimnej, emaliowanej blasze.
Siedziała na muszli; nagła potrzeba opróżnienia wnętrzności była pragnieniem, by dojść do
ostatecznej granicy poniżenia, być w jak największym stopniu, być w pełni ciałem, tym ciałem, o którym
matka mówiła, że służy do trawienia i wydalania. Teresa wypróżnia swe wnętrzności i ma w tym momencie
uczucie nieskończonego smutku i samotności. Nic nie jest nędzniejsze od jej nagiego ciała siedzącego na
tym rozszerzonym zakończeniu rury kanalizacyjnej.
Dusza jej utraciła ciekawość widza; nie ma w niej już ironii ani pychy; ukryła się znów gdzieś w
głębiach ciała, na dnie wnętrzności i z rozpaczą czeka, aby ktoś ją przywołał, aby mogła wyjść na zewnątrz.
19.
Podniosła się z muszli klozetowej i weszła za przepierzenie. Dusza drżała w ciele, które było nagie i
odtrącone. Czuła jeszcze na swym odbycie dotkniecie papieru, którym się podcierała.
I w tym momencie nastąpiło coś, czego potem nie mogła zapomnieć: zapragnęła iść do niego do
pokoju i usłyszeć jego głos, jego czułość. Gdyby przemówił do niej cichym, głębokim głosem, dusza
ośmieliłaby się wyjść na powierzchnię ciała, a ona rozpłakałaby się. Objęłaby go w ten sam sposób, w jaki
we śnie obejmowała szeroki pień kasztana.
Stała w sionce i starała się powściągnąć tę niezrozumiałą chęć, by się na jego oczach rozpłakać.
Wiedziała, że jeśli się nie opanuje, dojdzie do czegoś, czego wcale nie chciała. Zakocha się w nim. W tej
chwili z wnętrza zabrzmiał jego głos. Słysząc ten głos sam w sobie (nie widząc jednocześnie wysokiej
sylwetki inżyniera) stanęła zaskoczona. Głos był cienki i wysoki. Jak to się stało, że dotychczas sobie tego
nie uświadomiła?
Prawdopodobnie tylko dzięki zaskakującemu i nieprzyjemnemu wrażeniu, jakie zrobił na niej timbre
jego głosu, zdołała opanować pokusę. Weszła do środka, schyliła się nad rozrzuconym ubraniem, szybko się
ubrała i wyszła.
Wracała ze sklepu z Kareninem niosącym w pysku rogalika. Ranek był chłodny, chwycił lekki
przymrozek. Przechodzili właśnie koło osiedla, gdzie na wielkich przestrzeniach między domami ludzie
porobili sobie małe działki i ogródki. Karenin zatrzymał się nagle i patrzył z wytężeniem w tamtym
kierunku. Ona spojrzała również, ale nie zauważyła niczego szczególnego. Karenin ciągnął ją za sobą,
dawała się prowadzić. Potem dopiero ujrzała w bruzdzie zamarzniętej gliny pustego zagonku czarną główkę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]