[ Pobierz całość w formacie PDF ]
żeby kretyn czy idiota miał jakąś filozofię życiową, ale może dlatego nigdy żadnej nie
miałem, bo nikomu nie chciało się ze mną o tym rozmawiać. Dan wierzy, że wszystko co się
nam przydarza i w ogóle wszystko co się wokół dzieje jest wynikiem naturalnych praw, które
rządzą wszechświatem. Cała ta jego filozofia jest bardzo skomplikowana, ale coś z niej do
mnie dotarło i od tej pory zaczęłem wszystko widzieć innym okiem.
Wcześniej byłem jak pijany we mgle i nic nie kapowałem. A to to się wydarzało, a to
tamto, potem jeszcze coś i zwykle ani jedno ani drugie ani trzecie nie miało sensu. Ale Dan
mi wytłumaczył, że wszystko jest częścią jakby większej ogólnej całości, że taki jest porządek
rzeczy i każdy musi odnalezć swoje miejsce w świecie i żyć z nim w zgodzie. Dopiero jak to
pojmałem wszystko stało się dla mnie znacznie zrozumialsze.
W każdem razie w następnych tygodniach szybko wracam do zdrowia i tyłek ładnie mi
się goi. Lekarz mówi, że mam skórę jak rosonożec czy ktoś taki. Jest tu w szpitalu świetlica i
któregoś dnia z nudów sobie do niej polazłem.
Patrzę, a tam dwóch chłopaków gra w ping-ponga. Po jakimś czasie pytam się czy też
mógłbym zagrać, a oni na to że jasne. Z początku zdobywali punkty, ale potem pobiłem ich
obu.
Szybki jesteś jak na takiego dryblasa oznajmił jeden jak skończyliśmy grać.
Nic na to nie powiedziałem, ale od tej pory starałem się grać codziennie i możecie mi
wierzyć albo nie, wkrótce byłem całkiem dobry w te klocki.
Popołudniami odwiedzałem Dana, ale przedpołudnia miałem dla siebie i mogłem robić
co mi się żyznie podoba. Takim zdrowszym jak ja pozwalali nawet wychodzić ze szpitala.
Niektórzy jezdzili autobusem do miasta kupować szajs sprzedawany przez żółtków. Ale mnie
33
tam żadne zakupy nie ciągły, więc po prostu spacerowałem ulicami i oglądałem widoki.
Któregoś dnia poszłem na mały targ co się mieścił nad wodą gdzie miejscowi
sprzedawali ryby, krewetki i inne takie. Kupiłem trochę krewetków i poprosiłem kucharza w
szpitalu, żeby mi je ugotował. Kurde, ale były dobre. Szkoda, że Dan nie mógł ich spróbować.
Powiedział, że gdybym zrobił z nich papkę może wtedy przeszłyby przez te rurki co był do
nich podłączony. Dodał, że spyta o to pielęgniarkę, ale wiedziałem że żartuje.
Wieczorem leżałem sobie na łóżku i myślałem o Bubbie, że na pewno by mu te
krewetki smakowały i myślałem o kutrze i planach jakie mieliśmy na przyszłość. Biedny
Bubba. Następnego dnia spytałem się Dana jak to jest: dlaczego Bubba nie żyje i jakie
zasrane prawa natury pozwoliły żółtkom go zabić. Dan chwilę pomyślał, a potem powiedział:
Wiesz, Forrest, te prawa nigdy wszystkich naraz nie zadowalają, co nie znaczy że są
złe. Kiedy na przykład tygrys zjada małpę, jest to niedobre dla małpy, ale dobre dla tygrysa.
Po prostu takie jest życie.
Kilka dni pózniej znów polazłem na targ rybny. Był tam taki mały żółtek z wielką torbą
krewetków. Spytałem się go skąd je ma, a on zaczął coś jazgotać; nic a nic nie mogłem
pojmać, bo jazgotał po ichniemu. No więc zaczęłem mu tłumaczyć na migi; robiłem ręką
znaki jak Indianiec albo kto, no i wreszcie facet skapował o co mi chodzi i pokazał, żebym za
nim poszedł. Z początku to nawet miałem trochę cykora, ale on się uśmiechał i w ogóle, więc
przestałem się bać.
Szliśmy pewno ze dwa kilometry obok różnych łódek wciągniętych na piach. Ale gość
nie zaprowadził mnie do żadnej łódki, tylko do jakiegoś rozlewiska na bagnach i pokazał mi
drucianą siatkę przeciągniętą tam gdzie dochodzi przypływ z Morza Południowochińskiego.
Kurde, ten mały skurczybyk miał własną hodowlę krewetków! Po chwili wziął sito, zanurzył
je w wodzie i wyciągnął z dziesięć czy dwanaście sztuk. Dał mi kilka na drogę, a ja mu dałem
czekoladowego batona. Tak się ucieszył, że z radości się prawie posikał.
Wieczorem przy kwaterze gównej wyświetlają film na świeżym powietrzu. Idę go sobie
obejrzeć, ale w pierszym rzędzie kilku chłopaków zaczyna się strasznie łomotać i nagle ktoś
kogoÅ› podnosi i rzuca i ten ktoÅ› przebija ekran na wylot i tyle mamy z oglÄ…dania filmu.
Pózniej leżę sobie na łóżku i dumam i nagle mi świta. Wiem co będę robił jak mnie
wypuszczą z woja! Wrócę do domu, znajdę jakieś bajoro nad Zatoką Meksykańską i będę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]