[ Pobierz całość w formacie PDF ]
NIEMU. Jak zostaną zwyciężeni wrogowie z bronią, pozostaną wrogowie bez broni, ale oni
też są wrogami znowu pierwszy. Aadowałem łokciami. To była pieprzona zabawa.
Złodzieje mieli dobry dzień. Gadali o robotnikach, że się ruszyli. Przez radio podawano
przesłuchania ludzi, co zdemolowali fabrykę. Mówili, że ON im kazał, że działali jak w
natchnieniu. Aadny numer! Najlepsze, że JEGO nikt nie poznawał. Zapomnieli o NIM czy
jak? Przepychaliśmy się przez tłum. Nie mogłem już skapować, o co chodzi. Władowaliśmy
się w park. Tak samo gorąco jak w mieście. Pod drzewem wywrócił się. Ja obok. To trochę
trwało. Pewnie spałem.
Po zachodzie nie było nic chłodniej. Ciągnąłem GO do tej knajpy. Wyglądało, że się
kończy, myślałem, że z głodu. Weszliśmy od tyłu na mniejszą salę. Facet, który wpuszcza,
poznał mnie. Tu się nic nie zmienia. Trochę facetów siedziało na podłodze. Dostarczałem tu
kiedyś towar: hasz, konopie. Przeszliśmy do sali oficjalnej to przejście było dobrze
schowane. Od światła bolały oczy. Oparłem GO o stół. Nie było dużo ludzi. Otworzyłem MU
usta i wlałem trochę wina. Zmuszałem, żeby jadł. Nie wiem, jak znalazło się koło nas paru
facetów, tych, co wjechali z NIM na początku do miasta. Nie widać było po nich, żeby się
cieszyli. Jakby trochę żalu mieli, że ich w to władował. Pieprzyli o bijatykach, starciach z
glinami oni się do tego nie rwali, ale ich cały tłum zapchał. Kiepsko wyglądali, jak na
14
świętych odnowicieli. Nie widać było, żeby GO słuchali, kiedy zaczął mówić, że ofiara musi
się spełnić. Ten świat musi się zapalić. Namawiał, żeby byli cierpliwi, to ON to za nich
załatwi. Ale jednak jeszcze trochę muszą MU dopomóc. Tylko jeden osiłek oświadczył, że
trzyma z NIM do końca. Z taką twarzą nie miał dużo do stracenia. Jednego z nich gliny
zatrzymały za zamordowanie paru facetów. Ten osiłek mruknął, że jak im będzie potrzebne,
to GO zmuszą, żeby się przyznał. Tak czy tak dostanie czapę.
Zobaczyłem ją. Poznałem najpierw po śmiechu. Siedziała z dwoma facetami. Wyglądali,
tak jak powinni. Solidne świnie. Wstała. Jeden z nich chciał ją złapać, ale się wyrwała.
Zagapiona w NIEGO lazła jak kaczka, chlupiąc po tej cholernej wodzie. ON się ucieszył.
Namawiali się. Ona nie chciała czegoś zrobić. Kazał jej. Jak mnie kochasz, zrób to tak
usłyszałem. Odeszła. Jest tu ktoś, kto mnie wyda powiedział. Niedługo już spełni się
ofiara. Który to? zawołał ten byczek. Pokaż go! Reszty to w ogóle nie obeszło. Kilku się
pożegnało. Szedłem za nią. Wlazła za kotarę. Wrzuciła monetę do automatu telefonicznego.
Ten numer akurat znam dobrze. Usłyszałem parę razy, że jest tu na pewno . Odwiesiła
słuchawkę. Trafiła na zepsuty automat, bo się sypnęły monety. Wzięła je ze śmiechem.
Przeszła obok. Nie poznała mnie. Ale ci dwaj faceci nie zapomnieli, po co z nią przyszli.
Jeden złapał ją za rękę, szarpnął na krzesło. Na widok jej głupiej miny przypalił jej rękę
papierosem. Roześmiała się. Tak się zdziwił, że ją puścił. Ten osiłek drzemał, reszta się
rozeszła, szarpnąłem GO do drzwi. Wywlokłem na ulicę. Trochę próbował się opierać.
Odeszliśmy już daleko, kiedy przed tą knajpą zaparkował wasz wóz.
Wlokłem GO z coraz mniejszą nadzieją, ale wiedziałem, że się GO muszę trzymać. Tak
jak ON mnie. W baraku nocowałem często. W poprzednim miejscu szukali mnie.
Sutenerstwo i takie różne sprawy. Wepchnąłem GO, byłem cholernie wymęczony. ON
wywrócił się na łóżko. Odpoczywałem obok. Od upału miałem mokrą koszulę. Jednak
sprawę trzeba doprowadzić do końca. Znowu długo trwało, zanim się podniosłem. W ogóle
nie miałem sił. Dałem MU wodę. Wypił. Kopnąłem GO w twarz. Jednak się poruszył.
Przewlokłem MU łańcuch pod ramionami, zawisłem na nim. Podjechał trochę w górę na
skrzyżowane belki. Zaplątałem łańcuch z tyłu i miałem GO na własność. Z pozycji mógł być
[ Pobierz całość w formacie PDF ]