[ Pobierz całość w formacie PDF ]
rzyłem prawdę. Wiedza nie dba o to, by się komuś przypodobać, gdyż wiedza nie liczy się z
ludzkimi uczuciami. I nie ona, lecz poezja pociesza i czaruje. Dlatego poezja potrzebniejsza
jest od nauki. Wracaj do domu, królu Mikrusie, i każ sobie zaśpiewać piosenkę.
I król Mikrus bez słowa opuścił studnię starego Wodnika.
ROZDZIAA OSIEMNASTY
w którym król Mikrus udaje się na straszliwą wyprawę
Opuściwszy studnię wiedzy król Mikrus poszedł do swego skarbca, ze skrzyni, od której
klucz zawsze nosił przy sobie, wyjął pierścień i wsunął go na palec. Kamień wprawiony w ów
pierścień rzucał mocny blask, był to bowiem kamień czarodziejski, którego potęgę poznamy
w dalszym ciÄ…gu tego opowiadania.
Po czym król Mikrus wstąpił do pałacu, gdzie narzucił na ramiona płaszcz podróżny, wzuł
grube buty, w rękę wziął potężny kostur i ruszył w drogę. Mijał ludne ulice, szerokie gościń-
ce, wsie i miasteczka, galerie porfirowe, kopalnie nafty i kryształowe groty łączące się ze so-
bÄ… wÄ…skimi korytarzami.
Szedł pogrążony w myślach, szepcząc do siebie słowa bez związku. Nie przystawał ani na
chwilę. Jeśli drogę zagradzały mu góry, wspinał się na ich szczyty. Jeśli u stóp jego rozwie-
rały się przepaście, zstępował w ich głąb. Przebywał brody, mijał straszliwe okolice, mroczne
od wyziewów siarki. Był tak upartym wędrowcem, że stąpał po rozpalonej lawie, na której
buty jego znaczyły głębokie ślady. Wreszcie zapuścił się w ponurą jaskinię, gdzie przez
szczeliny skalne sączyła się kropla po kropli woda morska i spływając jak łzy tworzyła na
nierównym gruncie małe jeziorka. Niezliczone skorupiaki rozrastały się w nich do potwor-
nych rozmiarów. Olbrzymie kraby, raki, homary i pająki morskie trzaskały pod stopami karła.
Uciekały w popłochu, budząc po drodze ohydne mątwy, wiekowe ośmiornice, które wycią-
31
gały setki chciwych ramion i pluły ze swych ptasich dziobów cuchnącym jadem. Ale król
Mikrus nie zwolnił kroku. Doszedł do ostatniej z pieczar, gdzie kłębiły się opancerzone stwo-
ry, zbrojne w ostre iglice i szczypce zębate jak piły. Twarde łapy wspinały mu się aż na kark,
patrzyły na niego ponure ślepia, tkwiące na długich mackach. Wspinał się na ścianę jaskini,
czepiając się występów skalnych, nie bacząc na potwory pełzające w ślad za nim. Zatrzymał
się dopiero wtedy, gdy na sklepieniu groty namacał dłonią odstający głaz. Dotknął go swym
pierścieniem i natychmiast ze straszliwym łoskotem głaz runął, a pieczarę zalało dzienne
światło, przed którym pierzchły w popłochu wylęgłe w ciemnościach potwory.
Wsunąwszy głowę przez otwór ujrzał król Mikrus Jantarka ze Srebrnych Wybrzeży, który
w tym szklanym więzieniu biadał nad swym losem, tęskniąc do Zazulki i do ziemi. Król Mi-
krus przedsięwziął bowiem swą niebezpieczną podróż, aby uwolnić jeńca boginek wodnych.
Ale Jantarek, ujrzawszy wielką, kudłatą głowę z krzaczastymi brwiami, z długą brodą, i oczy
przyglądające mu się z głębi szklanego leja, sądził, że grozi mu nowe niebezpieczeństwo.
Sięgnął po miecz, gdyż zapomniał, że skruszył go na piersi zielonookiej królowej. Tymcza-
sem król Mikrus przyglądał mu się z zajęciem.
Phi mruknął wreszcie. Toż to jeszcze dziecko! Rzeczywiście, Jantarek był naiwnym
dzieckiem i tylko dzięki temu nie uległ słodkim a niosącym śmierć pocałunkom królowej
wodnych boginek. Największy filozof z całą swoją wiedzą nie byłby tak łatwo uniknął nie-
bezpieczeństwa.
Jantarek widząc, że nie ma się czym bronić, rzekł:
Czego tu chcesz? Po co czyhasz na mnie, kudłaty łbie? Ja przecież nie skrzywdziłem cię
nigdy.
Na to król Mikrus odparł tonem na poły szorstkim, na poły dobrodusznym:
Nie możesz wiedzieć, mój mały, czy nie wyrządziłeś mi krzywdy, gdyż nie odróżniasz
przyczyn od skutków, nie masz pojęcia o odruchach duszy ani w ogóle o niczym, co ma jaki-
kolwiek związek z filozofią. Ale dajmy temu pokój. Jeżeli opuszczenie tego leja nie sprawi ci
przykrości, zejdz tędy...
Bez chwili wahania Jantarek wślizgnął się do pieczary, zsunął po jej ścianie i gdy tylko
znalazł się na dole, powiedział do swego wybawcy:
Jesteś dzielnym, małym człowieczkiem i kochać cię będę do końca życia. Ale czy nie
wiesz, gdzie przebywa Zazulka, księżniczka %7łyznych Pól?
Wiele rzeczy jest mi wiadomych odparł na to karzeł a przede wszystkim to, że nie
cierpiÄ™ ciekawskich.
Jantarek zawstydził się i w milczeniu szedł za swym przewodnikiem w gęstych ciemno-
ściach, gdzie kłębiły się mątwy i skorupiaki.
Król Mikrus odezwał się z lekkim przekąsem:
Piękny rycerzyku, wybacz, że droga, którą cię wiodę, nie jest dość szeroka i wygodna.
Droga wiodąca do wolności jest zawsze piękna odparł Jantarek i nie boję się zbłądzić
idąc śladami mego dobroczyńcy.
Król Mikrus przygryzł wargi. Kiedy doszli do porfirowej galerii, wskazał Jantarkowi wy-
kute w skale schody, którymi można było wydostać się na powierzchnię ziemi.
Oto dalsza twa droga powiedział. %7łegnaj!
O, nie żegnaj mnie tak, panie! zawołał Jantarek. Pozwól mi się jeszcze zobaczyć. %7ły-
cie moje należy do ciebie po tym wszystkim, co dla mnie zrobiłeś.
Nie zrobiłem tego dla ciebie odpowiedział karzełek lecz dla kogoś innego. Lepiej bę-
dzie, jeżeli nie spotkamy się więcej, gdyż nie moglibyśmy żyć w przyjazni.
Nie sądziłem, że wyzwolenie przyniesie mi ból. A jednak tak jest. %7łegnaj, panie! po-
wiedział Jantarek z powagą i prostotą.
32
[ Pobierz całość w formacie PDF ]