[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ciepły oddech i zadrżała. Marco uśmiechnął się intrygująco.
- W tej sytuacji racjonalnie myślący mężczyzna zastanowiłby się, co
robić - powiedział.
- A ty jesteś wyjątkowo racjonalny, prawda?
- Może nie aż tak, jak mi się wydawało. Wiem natomiast, że ty na
pewno nie jesteś osobą myślącą racjonalnie. Raczej kompletnie
zwariowaną.
- Też tak sądzę. Kobieta, która ma dobrze w głowie, nie
zastanawiałaby się nad twoim pomysłem ani przez moment.
- To prawda. W takim razie jestem wdzięczny losowi. - Wesoło
popatrzył jej w oczy.
Raptem stało się coś, co ją zaszokowało: Uśmiechnięta twarz Marca
jakby przygasła, a on sam cofnął się o krok.
- Czy będziesz gotowa do wyjazdu za dwa dni? - spytał chłodno.
Harriet była zbyt oszołomiona, żeby odpowiedzieć. Przed chwilą
wszystko w niej wibrowało. Byli tak blisko, dotykali się, czuła jego
oddech. I nagle czar prysł - z jego woli, to jasne. Marco świadomie
odgrodził się od tego, co mogło się między nimi zdarzyć. Wzięła się
jednak w garść i odpowiedziała tonem podobnym do tego, jakim zadał
pytanie:
- Czy do tego czasu dostanę pożyczkę? Jako tak zwana
bizneswoman muszę to. wiedzieć.
- Otrzymasz pieniądze najdalej jutro w południe.
- Nie widziałeś mojej księgowości.
- A muszę ją oglądać? I bez tego wiem, że to śmietnik.
ous
l
anda
sc
- A jeśli nie będzie cię stać...
- Dam sobie radę, zapewniam. Parsknęła gniewnym śmiechem.
- W takim razie może naprawdę powinnam wyjść za ciebie dla
pieniędzy.
- Wydawało mi się, że o tym właśnie mówimy.
- Nie dasz sobie tego wyperswadować, prawda?
- Nikt tego nie potrafi. To najlepszy sposób, by szybko osiągnąć...
- Optymalny efekt - dopowiedziała, cytując jego sformułowanie, a
Marco przytaknął ruchem głowy.
- Odwiozę cię do domu - zaproponował.
- Nie, dziękuję. - Nagle odpłynęła z niej złość. Uświadomiła sobie,
że to, co kochała najbardziej w świecie, jest uratowane. Uśmiechnęła się
tak anielsko spokojnie, że Marco poczuł się zdezorientowany. -
Chciałabym - wyjaśniła przepraszającym tonem - pobyć tu chwilę sama.
Z poczuciem, że mojej galerii nic już nić zagraża.
- Poczekam na ciebie na dworze - odparł stanowczo. - Jest północ.
Nie zostawię cię samej. Byłabyś łatwym łupem dla złodziei albo i
gorszych łajdaków. Twoja przedwczesna śmierć nie byłaby mi wcale na
rękę.
- Jasne. Musiałbyś od nowa układać swoje plany matrymonialne.
Ujął ją za rękę.
- To przyjemność robić interesy z kimś, kto rozumie, co się liczy, a
co nie. Będę na zewnątrz. - Przytrzymał jej dłoń, musnął ustami i
wyszedł.
Harriet była wstrząśnięta. Z bijącym sercem patrzyła na swoją rękę
jak odurzona. Nie miała pewności, czy odczuwa radość, czy tylko
podniecenie z powodu otwierających się perspektyw. Dałaby radę
rozegrać tę sytuację sensownie wyłącznie wtedy, gdyby w pełni
panowała nad sobą, a tymczasem Marco rozstrajał ją. Ze złością potarła
wierzch dłoni. Dopiero gdy minęło roztrzęsienie, rozejrzała się wokół i
oczy jej zabłysły. Galeria została uratowana! Przynajmniej na pewien
czas.
Wystarczyłoby utrzymać  zaręczyny" do chwili, aż uzyskałaby dostęp
do kolekcji barona Manellego. I na tym by się skończyło. A zatem,
czemu nie? Gdyby Marco angażował się uczuciowo, taki zamiar z jej
ous
l
anda
sc
strony byłby dowodem wyrachowania i bezduszności, ale przecież on
podkreślał wyraznie, że uczucia nie wchodzą w grę. Traktował ją jak
towar, a małżeństwo jak przynoszącą zysk transakcję, dlaczego więc nie
miałaby postąpić z nim podobnie?
Raz jeszcze ogarnął ją na krótko żal, że Marco zbliżył się do niej i tak
prędko się wycofał. Z kimś, kto potrafił tak się kontrolować, nie byłoby
łatwo sobie poradzić. Gdyby mu na to pozwoliła, zrobiłby z nią
wszystko, co chciał. Ale nie zamierzała do tego dopuścić.
Stanęła jej przed oczami jego twarz i raz jeszcze spojrzała na wykute
w brązie popiersie Cezara Augusta. Niezależnie od tego, co sądził
Marco, byli podobni. Przypomniały jej się zachwyty Olympii. Tak, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • policzgwiazdy.htw.pl