[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dostrzegła to dopiero teraz?
Zgarnęła dłonią niemal cały pasek, a jego zwisającą luzno końcówką zaczęła trzepać z całej
siły penis, potęgując lęk księcia.
- Księżniczko! - sapnął.
Odpowiedziała mu jedynie uśmiechem. Pomyślała, że może lepiej wychłostać jego płaski
brzuch. Tak też uczyniła, następnie wycelowała pasem wyżej, obserwując przy tym rozkwitłe
pręgi na skórze, podobne do śladów na wodzie, i wreszcie zaczęła smagać sutki.
- Och, księżniczko, błagam... - wyszeptał, ledwie poruszając wargami.
- Gdybym miała więcej czasu, pożałowałbyś, żeś mnie błagał - powiedziała. - Niestety, nie
mam go aż tyle. Klęknij tu, książę. Na czworaki! Nadszedł czas, byś mi dogodził.
Kiedy posłuchał, rozpięła dolne haftki spódnicy, obnażając się od pasa w dół. Uznała, że nie
musi pokazywać mu więcej. Czując już wilgoć, która spływała jej po udach, strzeliła palcami
na znak, żeby się do niej zbliżył.
- Teraz użyj języka, książę - podpowiedziała mu i natychmiast, gdy rozsunęła uda, przywarł
do niej całą twarzą i począł pieścić ją językiem.
Ile to już minęło czasu, chyba wieczność cała! A ten język był silny i zwinny, i zachłanny.
Książę żarłocznie wsysał się w nią, głową odsuwał dalej aksamitną spódnicę, jego czupryna
łechtała jej podbrzusze. Różyczka westchnęła, słabnąc, cofnęła się nieco, ale książę w porę
wyciągnął ręce i podtrzymał ją.
- Wez mnie - szepnęła. Nie mogła dłużej znieść dotyku ubrania na ciele. Szarpnęła za
materiał, rozdarła go, a kiedy opadł, książę pociągnął ją na twardą kamienną posadzkę.
- Och, najdroższa, moja najdroższa - dyszał. Rozsunął szeroko jej nogi i wtargnął w nią, a ona
opuściła dłonie na świecę, ujęła ją oburącz i poczęła penetrować go nią gwałtownie
i rytmicznie. Książę zacisnął zęby i wbijał się w nią z nie mniejszą furią niż ta, z jaką ona
dzgała go świecą.
- Mocniej, książę, mocniej, bo inaczej wychłoszczę każdy skrawek twego ciała, przysięgam! -
szeptała, przygryzając mu
ucho. Potem eksplodowała, zatracając się w błogiej fali ekstazy; ledwie zdawała sobie sprawę
z tego, że jednocześnie on namaszcza ją swym sokiem.
Odpoczywali jedynie parę chwil. Wreszcie wyciągnęła z niego świecę i pocałowała go w
policzek. Czy tak samo zachowała się kiedyś wobec Tristana? Och, jakież to ma teraz
znaczenie!
Podniosła się i ubrała z powrotem, niecierpliwie zapinając wszystkie haftki. Również książę z
wolna dzwigał się z podłogi.
- Odziej się - powiedziała Różyczka - i odejdz, książę.
Opuść to królestwo. Nie poślubię cię.
- Ależ... księżniczko! - zawołał. Jeszcze klęcząc, rzucił się ku niej i pochwycił ją za rąbek
sukni.
- Nie, książę. Już postanowiłam. Odrzucam twoje konkury.
Zostaw mnie.
- Ależ, księżniczko, będę twoim niewolnikiem, twoim sekretnym niewolnikiem! - wołał
błagalnym tonem. - W zaciszu naszych komnat...
-Wiem, mój drogi. I niewątpliwie doskonały z ciebie niewolnik - odparła. - Ale, widzisz, ja
tak naprawdę nie chcę mieć niewolnika. Sama chcę być niewolnicą.
Przez długą chwilę wpatrywał się w nią, milcząc. Znała udrękę, z jaką zmagał się w tym
momencie. Ale to, o czym myślał, nie obchodziło jej teraz. Ten człowiek nie mógłby nigdy
być jej panem. Wiedziała o tym - a to, czy on zdaje sobie z tego sprawę, nie miało dla niej
większego znaczenia.
- Odziej się! - powtórzyła
Tym razem posłuchał. Gdy stał już ubrany, z opończą narzuconą na ramiona, drżał cały i
mienił się na twarzy.
Obserwowała go przez moment, po czym zaczęła wyjaśniać cichym, urywanym głosem:
- Jeśli chcesz być niewolnikiem i dawać rozkosz, udaj się na wschód, do kraju królowej
Eleanory. Przekrocz granicę, a gdy ujrzysz wioskę, zrzuć wszystko, co masz na sobie, włóż
ubranie do swojego skórzanego sakwojażu i zakop go. Zakop tak głęboko, aby nikt nie mógł
go znalezć. Potem idz do tej wioski, a gdy dostrzegą cię jej mieszkańcy, uciekaj. Pomyślą, żeś
jest zbiegłym niewolnikiem, szybko cię schwytają, a potem zaprowadzą do Kapitana Straży,
aby wyznaczył ci karę. Wtedy wyznaj mu prawdę i błagaj, by pozwolono ci służyć królowej
Eleanorze. A teraz już idz, mój drogi. I pamiętaj o tym, com ci powiedziała. To dobra rada.
Patrzył na nią, prawdopodobnie bardziej zaskoczony jej słowami niż czymkolwiek innym.
- Gdybym mogła, udałabym się tam wraz z tobą, ale wtedy odesłaliby mnie z powrotem -
powiedziała. - To na nic. Idz już. Do granicy dotrzesz przed zmrokiem.
Nie odpowiedział. Poprawił sobie pas i miecz, potem podszedł do niej.
Pozwoliła, by ją pocałował, następnie uścisnęła mu dłoń.
- Pójdziesz tam? - zapytała. Nie czekając na odpowiedz, dodała: - Jeśli tak i spotkasz tam
pewnego niewolnika... księcia Laurenta, powiedz mu, że go pamiętam i kocham. Powiedz też
Tristanowi...
To nie ma sensu, taka wiadomość to daremna próba utrzymania więzi z tymi, z którymi ją
rozdzielono. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • policzgwiazdy.htw.pl