[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Zbyt wiele razy doznawała rozczarowań, tyle razy cierpiała. Te
uczucia nie przemijają tak po prostu. Zawsze pozostaje w nas jakiś ślad.
Wspomniała Ariel. Była jej taka bliska. Bardziej niż siostra. Była jej
najlepszą przyjaciółką, powierniczką,mentorką. Najserdeczniejszą pociechą,
rozświetlała jej życie. Póki nagle to światło na zawsze nie zgasło.
Ariel umarła. Potem rozpadło się małżeństwo rodziców. Wkrótce
przedwcześnie umarła mama.
Wszyscy ją opuścili.
Każde odejście odcisnęło swój ślad, pozostawiło ranę w jej sercu. To
dlatego tak bardzo się bała i z taką nieufnością podchodziła do innych. Nie
chciała się z nikim wiązać, by znów nie skazywać się na cierpienie.
Podniosła się z krzesła i zaczęła nerwowo krążyć po sali taty. Znowu.
Dlaczego on nie chce się wybudzić? Te myśli doprowadzały ją do
rozpaczy. Przez uchylone drzwi popatrzyła na korytarz. Przechodząca
pielęgniarka zerknęła do środka i skinęła głową w milczącym, pełnym
współczucia pozdrowieniu.
Miranda już zdążyła poznać cały personel. Większość z nich znała ojca
z czasów jego sportowych osiągnięć, wielu mu kibicowało. Dzięki temu
ojciec miał z ich strony naprawdę wspaniałą opiekę. Nadal jednak
pozostawał w śpiączce.
Podczas obchodu doktor Reese znowu namawiał, by choć trochę
wypoczęła, by nie siedziała przy ojcu dzień i noc.
162
R
L
T
 Jego stan może się jeszcze długo nie zmienić. To mogą być dni, a
nawet tygodnie  dodał, starając się wyrwać ją z odrętwienia i nakłonić, by
wróciła do normalności.
 Ale jego stan może się zmienić... na gorsze
 Nie umiała wypowiedzieć na głos swoich obaw. Te słowa nie
przechodziły jej przez usta.  A mnie by wtedy przy nim nie było.
Doktor Reese jeszcze raz próbował przemówić jej do rozsądku.
 Może tak nawet by było lepiej  rzekł łagodnie.
Nie myślała o sobie, tylko o tacie. Nie może od niego odejść, nie
zostawi go tutaj samego, nawet jeśli on nie jest świadomy jej obecności.
 On nie może umierać sam.
Lekarz nie próbował kolejny raz jej przekonywać. Dokonał wpisu w
karcie pacjenta i wyszedł. Ciszę znów przerywały tylko jednostajne dzwięki
wydawane przez urządzenia podtrzymujące ojcu życie.
I bicie jej własnego serca, z każdą sekundą rozłamującego się na
kawałki.
Miranda popatrzyła na podniesione poręcze po bokach łóżka. Tak
jakby myśleli, że ojciec mógłby niechcący wypaść na podłogę. Dałaby
wszystko, żeby mógł wykonać choćby najdrobniejszy ruch. Zamrugać
rzęsami, wydać cichy jęk, cokolwiek. Coś, co by świadczyło, że on nadal tu
jest, z nią. I że pozostanie z nią jeszcze trochę.
 Tato, ja nie jestem na to gotowa  powiedziała szeptem,
podszedłszy do niego. Ujęła w obie dłonie Jego dłoń. Była zimna jak lód.
Czy to zapowiedz najgorszego? Starała się zapanować nad drżeniem, jakie
ją ogarnęło.  Nie jestem gotowa, żebyś od szedł. Słyszysz mnie,
staruszku?  zapytała, nieco głośniej.  Nie jestem gotowa, żebyś umarł. Już
raz mnie zostawiłeś. Co ja mówię? Nie, nie raz. Wiele razy. Gdy
163
R
L
T
wyjeżdżałeś w trasę, gdy byłeś z dala od domu. I potem, gdy umarła Ariel.
Głos jej drżał. Nabrała powietrza, by się uspokoić. Nie na wiele się to
zdało.
 Ja też ją bardzo kochałam, przecież wiesz. Mogliśmy być wtedy
razem. Mogliśmy oboje się pocieszać, wspólnie ją opłakiwać. Mogliśmy
razem ją opłakiwać.  Starała się nie dopuszczać do siebie żalu i gniewu,
lecz to nie było łatwe.  Ale ty i mama tego nie chcieliście. Każde z was
poszło w swoją stronę, zaszyło się w swój kąt. Dla mnie nie było tam
miejsca. Zostałam sama. Potem znowu mnie zostawiłeś, gdy rozwiodłeś się
z mamą. I jeszcze raz, po jej śmierci. A potem wybuchła ta afera hazardowa.
Nie ufałeś mi na tyle, by powiedzieć mi, jak było naprawdę. Znów, jak
zwykle, wycofałeś się, schowałeś w swoim własnym świecie. Z dała ode
mnie  zapłakała, nie hamując dłużej łez.  Jak jakiś cholerny żółw.  Nagle
uderzyło ją, że ona dokładnie tak samo postąpiła w stosunku do Mike a.
Wzdrygnęła się, ale już było za pózno, by to naprawić, to już się stało.
 Po tym wypadku wciąż byłam przy tobie, no powiedz? Choć znów
chciałeś się ode mnie odgrodzić, to ja nie poddałam się. Byłeś tylko
fizycznie, bo psychicznie nie miałeś ze mną kontaktu, nie dałam się jednak
odepchnąć i zniechęcić. Znam cię wiem, jaki jesteś. Zniosę wszystko, dam
radę. Ale jedno jest ponad moje siły: nie mogę cię stracić. Nie umieraj. Tato,
słyszysz mnie?  pytała przez łzy.
 Nie pozwalam ci umrzeć. Choć raz pomyśl o mnie. O mnie,
tatusiu, o mnie... PotrzebujÄ™ ciebie. Bardzo ciÄ™ potrzebujÄ™, tato. PotrzebujÄ™
ciÄ™...
Szlochając rozpaczliwie, objęła go ramionami. Ostrożnie, by nie
poruszyć rurek i przewodów, do których był podłączony, a które dozowały
mu leki i utrzymywały przy życiu.
164
R
L
T
Nie wiedziała, jak długo tak leżała, łkając i tuląc się do nieruchomego
ciała Stevena. Nagle poczuła parę mocnych ramion podnoszących ją i
odrywających od człowieka, którego tak rozpaczliwie nie chciała stracić.
Nie puściła jednak taty, nie umiała się od niego oddalić. Chciała
zatracić się w rozpaczy, lecz silne ramiona pociągnęły ją w górę. Silne,
ciepłe... kochające. Ten czuły uścisk był jednocześnie więzieniem i rajem.
Podniosła wreszcie wzrok, popatrzyła na wpatrzone w nią oczy
Mike a.
 Dałem ci pięć dni  zaczął stanowczo, lecz z łagodnością.  Pięć dni
z dala ode mnie.  Przez te pięć dni próbował wyobrazić sobie siebie bez
Mirandy, lecz to okazało się niemożliwe.  Ale już dłużej nie mogę. Chcę
ciÄ™ z powrotem.
Miranda cofnęła się, otarła oczy wierzchem dłoni.
 Nie ty będziesz decydował, czy ja czegoś chcę, czy nie 
odparowała. Ledwie wypowiedziała te słowa, poczuła się głupio. Była zła na
siebie, że tak się zachowuje. Jej świat się rozsypał, wszystko wydawało się
bez sensu.
 Oczywiście, że nie  odparł spokojnie Mike i przytulił ją do siebie. 
Mam jednak nadzieję, że mnie wysłuchasz. Lekarz twojego ojca skontakto-
wał się ze mną. Wie od pielęgniarek, że od operacji nie ruszasz się ze
szpitala, nie odchodzisz od ojca. Nie jesz. Jak myślisz, jak długo twój
organizm to wytrzyma? Chcesz sama wylądować w szpitalu?
Miranda wzruszyła ramionami.
 Nie myślałam o sobie.
 No to pomyśl  zarządził.  Jeśli twój tata odzyska przytomność, to
jaki będzie mieć z ciebie pożytek, gdy sama zapadniesz w śpiączkę?
 Nie zamierzam zapadać w śpiączkę  odparła rozezlona.
165
R
L
T
 Pan Bóg obiecał ci to na piśmie? Twój ojciec też tego nie
przewidywał, a zobacz, jak się skończyło.  Mike wskazał na łóżko.
Miranda zacisnęła usta, patrząc na nieruchomą postać Shawa. Czy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • policzgwiazdy.htw.pl