[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Ostrożnie! Nawet jeśli podobają ci się ryby, nie musisz się do nich
przyłączać.
Nie odparła oszołomiona dotykiem jego dłoni. Już się dzisiaj kąpałam.
Z przyjemnością, jak sądzę.
Tak, było wspaniale.
Gdy weszli do domu, odsunęła się od niego. Gdy dotykał jej Dean, nie czuła
nic, tymczasem gdy Paul ścisnął lekko jej ramię, od razu przeszył ją dreszcz.
W jego zachowaniu nie ma przecież nic groznego, pomyślała.
Wszystko poszło dobrze w Auckland? zapytała.
Prawdę mówiąc, poleciałem do Ameryki odparł, kwitując uśmiechem jej
zaskoczenie. Do Los Angeles. Musiałem tam zorganizować spotkanie z
amerykańskimi prawnikami, żeby opracować kontrakt dla wytwórni filmowej.
Często masz do czynienia z producentami filmowymi? spytała.
Dość często. Nowa Zelandia staje się obecnie bardzo atrakcyjna dla
amerykańskich wytwórni filmowych i telewizyjnych, a ludzie chcą mieć pewność,
że ich inwestycje nie pójdą na mamę.
To brzmi fascynująco skomentowała, patrząc przez otwarte oszklone drzwi
do ogrodu.
Promienie zachodzącego słońca sączyły się przez chmury i padały szerokimi
smugami na murawę. Jacintę zaczęła ogarniać nieokreślona tęsknota, którą czuła
niemal fizycznie.
Przyjdziesz na przyjęcie za parę dni? To z okazji serialu telewizyjnego, który
niedawno został tu nakręcony.
Nie, dziękuję powiedziała po chwili wahania. Chciałabym, ale...
Uniósł ciemne brwi i spytał z niepokojem:
Ale co?
Jacinta uznała, że musi powiedzieć prawdę.
Nie mam w co się ubrać wyznała bez ogródek, myśląc tylko przez ułamek
sekundy o sari.
Przepraszam. Skierował wzrok na kieliszek w swej dłoni i obserwował
chłodny, złocisty płyn z zielonkawym odcieniem. To był nietakt z mojej strony.
Nie zaprzeczyła. To był nietakt szczególnie w jego przypadku. Nie czuła się
zażenowana. Bieda nie jest powodem do wstydu. .
Odstawiając szklankę, powiedziała:
Nie mogę wydawać spadku po mojej matce na ubrania, których pewnie nigdy
więcej bym nie włożyła.
Masz rację, oczywiście. Ale szkoda, że nie możesz przyjść. Myślę, że
spodobałoby ci się.
Potem zaczął rozprawiać o nadchodzących wyborach i Jacinta ochoczo podjęła
temat. Po chwili Fran pojawiła się w drzwiach i oznajmiła, że przygotowała już
kolacjÄ™.
Po zjedzeniu wykwintnego posiłku, którego smaku nawet nie czuła, wróciła do
pokoju, by popracować i aby Paul nie czuł się zobowiązany do zabawiania jej. Tak
naprawdę bardzo chciała zostać i rozmawiać z nim, słuchać tego spokojnego,
głębokiego głosu, obserwować tę piękną twarz...
Jacinta usiadła przy komputerze i wpatrywała się w ekran, przywołując w
pamięci rozmaite obrazy, lecz żaden nie wiązał się z pisaniem.
W końcu postanowiła iść spać. Zgasiwszy światło, odsunęła zasłony, aby
przyjemne, słonawe powietrze wypełniło pomieszczenie. Spała jednak fatalnie i
obudziła się nagłe o pierwszej w nocy. Przez następną godzinę próbowała odzyskać
jasność umysłu. Około drugiej wstała i stwierdziwszy, że życic w Nowej Zelandii
byłoby znacznie łatwiejsze bez dokuczliwych owadów, zasunęła zasłony i zabrała
siÄ™ do pisania.
Mniej więcej godzinę pózniej poderwała się, słysząc delikatne pukanie do
drzwi.
Chwileczkę! zawołała, wkładając szlafrok.
Był to Paul, ubrany w spodnie i koszulę.
Czy dobrze się czujesz? zapytał, patrząc uważnie w jej twarz.
Skinęła głową.
Tak. Tylko nie mogłam spać.
Ja też nie mogłem zasnąć, więc wyszedłem się przejść i zobaczyłem światło w
twoim pokoju. Chciałem sprawdzić.
Dziękuję za troskliwość. Zawahała się, po czym dodała: Dobranoc.
Będę robił herbatę powiedział. Napijesz się? A może wolisz kakao o tej
porze?
Powinna odmówić. Powinna być twarda, wyniosła i zdecydowana, lecz
oczywiście uprzejma. Tymczasem uległa nieodpartej pokusie.
Herbata dobrze mi zrobi.
Mam ci ją przynieść tutaj?
Nie powiedziała szybko. Czując wypieki na policzkach, dodała: Sama
pójdę do kuchni.
Pięć minut pózniej, odziana w koszulkę z krótkim rękawem i dżinsy, przeszła
cicho przez korytarz.
Gdy weszła do kuchni, Paul nalał wrzątku do imbryka. Trzeba było odmówić,
powiedziała sobie w duchu Jacinta. Powinnaś była powiedzieć, że nie pijesz
herbaty o tej porze...
Pracowałaś? spytał.
Tak.
Powiesz mi wreszcie, co piszesz? WyjÄ…Å‚ z kredensu dwa kubki.
Jacinta śledziła jego energiczne ruchy. Poczuła nagle rozkoszne pożądanie,
któremu się poddała. Z trudem skupiała się na treści jego słów.
Fran płonie z ciekawości, chociaż nigdy nie zapyta, nawet mnie. I muszę
przyznać, że sam jestem niezmiernie ciekaw. Ale jeśli to tajemnica, nie musisz
mówić.
Próbuję napisać książkę wyznała, zdumiona swoją szczerością.
No tak, domyślałem się. O czym jest ta książka?
Czerwieniąc się, powiedziała śmiało:
Moja mama gustowała w literaturze fantastycznonaukowej, ale narzekała, że
za wiele jest w niej techniki.
Trudna lektura rzeki. Pewnie uwielbiała Odyseję kosmiczną".
Jacinta zaśmiała się.
Oczywiście, że tak. I Gwiezdne wojny". Gdy już nie była w stanie sama
czytać, ja jej czytałam. Dyskutowałyśmy kiedyś o jednej książce i powiedziałam,
że jest do niczego, gdyż bohaterowie nie pasują do fabuły. Zachęciła mnie więc,
bym wymyśliła odpowiedni wątek, i zaczęłam klecić opowieść o grupie ludzi w
innym wszechświecie, gdzie od zawsze istniały jednorożce, smoki i feniks.
Zamrugała powiekami i ściszyła głos:
Rzecz spodobała jej się i zaraz zaczęła dodawać własne pomysły, które
rozwijałyśmy. To ją podtrzymywało na duchu i przynosiło ulgę w cierpieniu. Kiedy
leki sprawiły, że zaczęła zapominać o pewnych faktach, poleciła mi robić notatki.
Patrzył na nią wzrokiem pełnym dziwnej życzliwości i skonsternowana
odwróciła na chwilę głowę.
W dzieciństwie zawsze opowiadałam historyjki każdemu, kto zechciał
słuchać. A gdy dorastałam, pisałam obsesyjnie wyłącznie o śmierci, destrukcji i o
sobie. Bardzo ponure i egocentryczne kawałki.
Trudno mi w to uwierzyć powiedział z rozbawieniem w oczach.
To chyba typowe dla nastolatków?
Nie pamiętam, abym był ponurakiem odparł. Egocentryczny tak, to
[ Pobierz całość w formacie PDF ]