[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nic się nikomu nie stało, jeśli nie liczyć zadrapań i siniaków. śonę odesłałem do kraju, a
sam zostałem tu, \eby dopilnować remontu statku.
- Zniszczenia są bardzo powa\ne - zauwa\yłem. - Musi to nielicho kosztować.
- Dlatego te\ nie będę robił tu remontu generalnego - wyjaśnił Wiewiórka. - Chcę
tylko, \eby z grubsza połatali mi burty, tak, \ebym mógł na silniku dociągnąć do
Gdańska. Tam mam znajomego szkutnika, który przeprowadzi remont kapitalny.
Wypadnie taniej... Wprawdzie tu zrobiliby mi to równie dobrze, ale lepiej dać zarobić
przyjacielowi ni\ obcym...
- Tak wiec korzystamy sobie z przymusowego postoju - uśmiechnęła się Magda. - I
trochę jezdzimy po okolicy. Byliśmy na rejsie statkiem wycieczkowym po
Snognefjordzie...
- Słyszałem - uśmiechnął się szef. - Najpiękniejszy fiord w Norwegii. I chyba jeden z
najdłu\szych?
- Tak, ale popłynęliśmy tylko trasą turystyczną do Flam i wróciliśmy do miasta
pociągiem - wyjaśniła dziewczynka.
- Faktycznie jest piękny, choć o tej porze roku trochę było zimno. Od pionowych ścian
skalnych wieje chłodem.
- Poza tym puściły ju\ śniegi i zbocza gęsto pokryte są wodospadami - dodał jej
ojciec. - Woda roztrzaskuje się w pył i momentami czuje się, jakby padał deszcz... Ale
wyprawa niesamowita. Nie dziwię się, \e wpływy z turystyki wynoszą blisko
siedemdziesiąt procent bud\etu Bergen. A mniej więcej za tydzień ruszamy do domu.
- Zapomniałeś, tato, powiedzieć, \e byliśmy na przylądku północnym - wyjaśniła
Magda. - Bo panowie nie wiedzą, skąd i dokąd płyniemy.
- Tak, to prawda - kiwnął głową. - Odwiedzaliśmy północny kraniec Europy. Przy
okazji pokazywaliśmy miejscowym hurtownikom witra\e z pracowni Baśki, ale po tym
twardym lądowaniu niewiele zostało do pokazywania... Poszły w drzazgi. A pana, panie
Tomaszu, co tutaj sprowadza?
Szef westchnÄ…Å‚ lekko.
- Widzisz, mój drogi, ciągle zajmuje się z grubsza tym samym. Szukam zaginionych
skarbów, rozwiązuję zagadki przeszłości. Tu te\ sprowadziła mnie zagadka zaginionej
pieczęci związku hanzeatyckiego.
Streścił pokrótce dzieje Oka Jelenia.
- Odszukanie tego jest chyba niemo\liwe - powiedziała z namysłem Magda. - Nie
macie, panowie, \adnego punktu zaczepienia. Gdyby ten kupiec zostawił jakieś notatki,
szyfr, albo coś w tym stylu, to mo\na by spróbować, a tak nie wiecie nawet, czy ukrył
ten kamień w Bergen.
- Nic nie wiemy - potwierdził Pan Samochodzik. - A jednak ludziom, którzy nas
wynajęli, wydaje się, \e sobie poradzimy. Wiec musimy dać z siebie wszystko, choć
liczę się z tym, \e faktycznie się nie uda. Jest te\ jakaś druga siła, która sądzi, \e mo\e
nam się udać i skutecznie obrzydza nam \ycie - opisał pokrótce nasze problemy z
prześladowcami.
26
- Jeśli będą panowie potrzebowali pomocy rezolutnej gimnazjalistki... - Magda
uśmiechnęła się promiennie. - Mogę śledzić waszych wrogów, podsłuchiwać, tata
nauczył mnie te\ strzelać... Choć to chyba nie będzie potrzebne.
Szef spojrzał zdumiony na Wiewiórkę. Ten uśmiechnął się.
- Panie Tomaszu, wspomnienia przygód, które razem prze\yliśmy, pozostają dla mnie
nadal \ywe. Uczyni mi pan zaszczyt, przyjmujÄ…c propozycje Magdy.
- To mo\e być niebezpieczne - westchnął. - A poza tym, na razie nie przewiduję
\adnych akcji odwetowych... Ale jeśli, młoda damo, lubisz rozwiązywać zagadki
historyczne, to z przyjemnością powitamy twoją pomoc.
- Nie wiem, czy lubię - powiedziała. - Jeszcze \adnej nie rozwiązałam. Ale myślę, \e
to mo\e być ekstra zajęcie...
Parsknęliśmy śmiechem.
- Myślę, \e przydałyby się nam niewielkie korepetycje z historii - powiedział
Wiewiórka. - Nie sądzę, \eby w gimnazjum uczyli, czym była Hanza - popatrzył na
córkę.
Pokręciła przecząco głową.
- Ja zaś zdą\yłem wiele zapomnieć, choć kiedyś obiło mi się o uszy. Poza tym moi
znajomi mieszkający tu w Bergen ciągle o niej wspominają i chwilami jest mi głupio, bo
niewiele z tego rozumiem...
- Z przyjemnością podejmę się roli korepetytora.
Jedliśmy kolację. W pewnej chwili, udając zadumę, podszedłem do okna i rzuciłem
spojrzenie w prawo i w lewo. Na ulicy panował spokój. Jednak za następną przecznicą
pięły się w górę zalesione stoki sporego wzgórza. Jeśli ktoś siedział tam w krzakach z
teleskopem, mógł bez większego trudu obserwować nas w jadalni. Wiedziałem, \e nie
zdołam się pozbyć tego specyficznego niepokoju, który ogarnia człowieka, gdy zdaje
sobie sprawę, \e stał się dla kogoś obiektem obserwacji...
Po kolacji usiedliśmy wygodnie w pokoju szefa.
- Hmm. Interesują was dzieje Hanzy - powiedział w zadumie. - Co nieco jeszcze
pamiętam, wiec postaram się wam to i owo przybli\yć...
- Hanza była związkiem kupców? - zainteresowała się Magda.
- W zasadzie nie... Raczej był to związek miast...
Szef łyknął herbaty i popatrzył w ciemne okno, jakby tam szukał natchnienia.
- W XI wieku w Visby na Gotlandii zawiązało się stowarzyszenie kupców -
powiedział wreszcie. - Po prostu grupa ludzi umówiła się, \e razem będą pływali po
towar, a w obcych miastach udzielą sobie wszelkiej mo\liwej pomocy. Czasy były dość
niepewne, po Bałtyku włóczyli się piraci. W tym okresie handel dalekosię\ny dopiero
zaczynał się rozwijać. Kupcy gotlandzcy pływali do miast północnych Niemiec,
kupowali tam wina i sukno i sprzedawali je z zyskiem w Szwecji i na Pomorzu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]