[ Pobierz całość w formacie PDF ]

widziałam go na otwarciu.
Brad zapisał imię i nazwisko i puścił film dalej. Znów
zobaczyła siebie, tym razem z Rebeką - z białym kółkiem
wokół głowy.
- To moja koleżanka, nowa recepcjonistka Harry'ego.
S
R
Kolejna kobieta, i jakby znowu znajoma. Tylko tym ra-
zem rozpoznaniu towarzyszyło uczucie mdłości. Steph
otrząsnęła się ze złych wspomnień i czekała na dalszy ciąg
filmu.
- Wydała mi się do kogoś podobna, to wszystko. Przy-
wołała...
Przypominając sobie, że Bob siedzi obok, nie dokoń-
czyła. Ale Brad nalegał.
- ZÅ‚e wspomnienia? KtoÅ›, kogo pani nie lubi?
- To nie może być ona - odrzekła Steph. - Poza tym wi-
działam ją tylko raz, do tego ponad cztery lata temu, więc i
tak nie mogłabym jej w niepodważalny sposób zidentyfi-
kować.
- Każdy drobiazg może się okazać pomocny - przy-
pomniał jej Brad. - Nawet najmniejsze skojarzenie.
Steph zamknęła oczy, ale obraz kobiety, którą widziała
jeden raz w życiu, wrył się w jej pamięć, a teraz wrócił w
technikolorze.
- Kto to może być, Steph? - dopytywał się Bob. - Ktoś,
kto mógł chcieć wyrządzić krzywdę tobie albo Fanny?
- Nie! - Jej protest był krzykiem rozpaczy. Zaczęła dy-
gotać. - To nie ona, a jeśli nawet, to na pewno jest to jakiś
zbieg okoliczności. To było tak dawno temu, nawet nie
znam jej nazwiska.
- Jeśli istnieje choćby najmniejsze przypuszczenie, że ta
kobieta może znać Fanny, musimy to zbadać - nalegał Bob.
- Harry, który przeglądał taśmę, podejrzewa, że to może
być niejaka Stella - powiedział Brad. - Czy o niej pani my-
ślała?
- Tak - odrzekła zdławionym głosem - ale tylko raz ją
spotkałam.
S
R
- Kto to taki? - dopytywał się Bob. - Ktoś, z kim kiedyś
pracowałaś? Ktoś, kto także znał Martina, więc przyszedł na
otwarcie szpitala? To by było normalne.
Steph wzięła głęboki oddech. Wybór między ratowaniem
Fanny a nieranieniem Boba zszedł na daleki plan.
- Przykro mi, Bob, wolałabym ci tego nie mówić, ale
Stella była przyjaciółką Martina.
Mówiąc to, zrzuciła z siebie ciężar.
- Nic o niej nie wiedziałam, ale podobno byli ze sobą
związani, zanim Martin mnie poślubił. Może na krótko ze
sobą zerwali, ale według tego, co mówiła Stella, która zło-
żyła mi wizytę w szpitalu dzień po śmierci Martina, była
jedyną osobą, którą kochał, a w parę miesięcy po naszym
ślubie ponownie zostali kochankami. Martin ożenił się ze
mną, gdy zorientował się, że Harry się mną interesuje. Kie-
dy byliśmy przyjaciółmi, wszystko grało, ale kiedy Martin
pomyślał, że Harry i ja moglibyśmy zostać parą, uznał, że
mógłby być wyłączony z tej przyjazni.
Bob siedział sztywno i wpatrywał się w nią nierucho-
mym wzrokiem.
- Uważam, że powinieneś również wiedzieć, że Stella,
według tego co mówiła, nie była jedyną kobietą, którą Mar-
tin się interesował. I właśnie z tego powodu tak bardzo
cierpiałam, Bob. %7łe mnie zdradzał, nie tylko ze Stellą, ale z
innymi kobietami. I że nigdy mnie tak naprawdę nie kochał!
To także boli. Nie powiedziałam o tym tobie i Doreen, po-
nieważ nie chciałam rzucać cienia na waszą pamięć o nim,
ale nie mogłam dłużej z wami mieszkać i słuchać, jaki to on
był wspaniały, kiedy sama czułam się taka zraniona.
Otarła spływające po policzkach łzy.
- Stella mnie nienawidziła, winiła mnie za śmierć Mar-
tina. Powiedziała mi to wszystko podczas jednej krótkiej
S
R
wizyty. Ale to było tak dawno temu. Po co miałaby czekać
tak długo, żeby teraz zrobić mi krzywdę? To niemożliwe!
- Mówiłaś, że Harry o tym wiedział? - Głos Boba był
równie zdławiony jak jej, i Steph zdała sobie sprawę, że
Bob kolejny raz przeżywa stratę syna.
- Wiedział! Zapytałam go o to, kiedy mnie odwiedził po
jej wizycie, a on to potwierdził. Powiedział też, że milczał,
bo nie chciał mnie zranić, i że Martin obiecywał zerwać ze
StellÄ….
- Jeśli cię nienawidziła, to może być tylko ona!
-stwierdził Bob, zwracając się do Brada i pytając go, co o
tym sÄ…dzi.
- Zaczęliśmy szukać jej śladów, gdy tylko Harry podał
jej imię - tłumaczył Brad. - W tej chwili nie ma jej w miej-
scu jej zamieszkania. W szpitalu, w którym pracuje, dowie-
dzieliśmy się, że jest na urlopie. Zawiadomiliśmy wszystkie
patrole drogowe, żeby zatrzymały jej sa- mochód, ale nie
zapominajmy, że jest ona tylko jedną i z wielu osób, które
uczestniczyły w uroczystości i że j musimy ze wszystkimi
porozmawiać.
Właśnie skończył mówić, kiedy znów zadzwonił jego
telefon.
- Muszę wracać na posterunek - oznajmił po rozmowie.
- Zostawię wam taśmę. Przejrzyjcie całą i dopiszcie nazwi- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • policzgwiazdy.htw.pl