[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dalej, do pokoju Harrisa. Ta rozmowa musi się odbyć. Harris powinien się
wytłumaczyć, dlaczego wcześniej nie powiedział jej, jakie są dokładnie relacje między
nim a Fannie. Dlaczego przez ostatnie kilka tygodni bardzo chętnie trzymał Ellę za
rękę i obejmował ją ramieniem. Dlaczego doprowadził do tego, że Ella zakochała się
w nim. Kiedy doskonale wiedział, że ta miłość zniszczy Ellę.
- 167 -
S
R
Ella zapyta i spokojnie wysłucha odpowiedzi. Każdej, nawet dla niej
najtrudniejszej. Potem powie mu, że nie może tu zostać. Harris jest żonaty, a ona nie
ma zamiaru wiązać się z żonatym mężczyzną.
Zastukała do drzwi dwa razy, pewna, że dopiero po chwili usłyszy zaspany
głos.
Ale drzwi otworzyły się natychmiast.
Harris z potarganymi włosami stanął tuż przed nią. We flanelowej piżamie w
kratkę. Kurtka od piżamy rozpięta, pierś naga. Na policzkach świeży zarost. Na pewno
jeszcze nie spał. Oczy w czerwonych obwódkach wyglądały tak bezbronnie.
Przez chwilę patrzyli na siebie w słabym świetle księżyca. Serce Elli biło jak
szalone, rozsadzało jej głowę, usuwając z niej wszystkie przygotowane pytania.
Po policzkach spłynęły łzy.
- Kochasz mnie?
Przecież to było jedno, jedyne pytanie, na które chciała znać odpowiedz.
- Tak.
Płacz w Elli ucichł.
Czasami decyzje podejmujesz błyskawicznie, innym razem musisz porządnie
się przedtem zastanowić. Czasami w ogóle ich nie podejmujesz. Po prostu poddajesz
się biegowi rzeczy. Jak liść, rzucony przez wiatr na wodę, który porwał wir. Kręcisz
się w kółko, bezbronny, póki nie pojawi się jakaś szansa, że zostaniesz z tego wiru
oswobodzony.
Ellę uwolniła miłość.
- Ja też cię kocham.
Następnego ranka o świcie Ella wstała z łóżka Harrisa. Spała zaledwie kilka
godzin, a czuła się cudownie. Zwieżutka i wypoczęta. Razem wyszli z domu na
poranny obchód. Szli objęci, jak kochankowie, ocierając się biodrami. Sama myśl o
tym, że mogliby rozstać się choć na chwilę, była dla nich nie do zniesienia.
Po zakończeniu obchodu Harris wziął z woliery Cinnamon. Lśniący jastrząb o
kolorze mahoniu na Ellę patrzył z wielką rezerwą.
- Harrisie! Ona chyba jest zazdrosna!
- 168 -
S
R
- A to ciekawe... - Harris spojrzał z rozbawieniem na jastrzębia, usadowionego
na jego ręku. - Może wyczuwa wibracje między nami. W końcu jastrzębie strzegą
swojego terytorium.
Ja też, pomyślała Ella. Ale tę informację zachowała dla siebie.
Poszli więc na spacer we trójkę. Harris niósł Cinnamon, Ella kubek parującej
kawy. W którymś momencie Cinnamon chyba zdecydowała się zaakceptować
obecność Elli, bo przestała posyłać jej gniewne spojrzenia. Kiedy doszli do miejsca,
gdzie droga rozszerzała się, Harris odwiązał nogi jastrzębia. Pofrunęła kawałek i
przysiadła na gałęzi sosny. Harris i Ella wzięli się za ręce i poszli dalej drogą. Jastrząb
leciał za nimi. Jak pies na spacerze, z jedną tylko różnicą. On przelatywał z drzewa na
drzewo.
- Cinnamon to twoja ulubienica - powiedziała Ella. - Nie wyprzesz się tego.
- Nie, nie wyprę. Ale sama musisz przyznać, że jest urocza. Zawsze miałem
słabość do błotniaków.
- Ojej! Nie widzę jej! Nie boisz się, Harrisie, że ucieknie?
- Nie. Zna dobrze regulamin. A dla przypomnienia co pewien czas dajÄ™ jej
kÄ…sek.
Wyjął z płóciennej torby kawałek mięsa. Położył mięso na pięści i gwizdnął.
Spośród liści wynurzyła się Cinnamon. Spojrzała na rękawicę i rozpostarłszy pióra w
ogonie, z cichym brzękiem dzwoneczka, podleciała do pięści Harrisa. Usiadła i ostrym
dziobem zaczęła rozszarpywać mięso.
- Widzisz, Ello? Ona doskonale wie, która ręka ją karmi.
Podniósł rękę, jastrząb znowu odleciał. Harris wziął Ellę pod ramię i poszli
dalej, nie rozmawiając o tym, co było, ale o tym, co mają zrobić tego dnia, jutro i
podczas kolejnych dni. Uśmiech nie schodził z twarzy Elli. Nie zdawała sobie sprawy,
że człowiek aż do tego stopnia może być szczęśliwy.
Kiedy zbliżali się do bramy, Harris przystanął i spojrzał w niebo.
- Sępy - powiedział. - Ktoś stracił życie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]