[ Pobierz całość w formacie PDF ]
rzęsy.
Zakochałem się... westchnął Milton.
Poza tym jest złośliwy i przysięgam, że jak go jeszcze raz spotkam, to dostanie
ode mnie za to, że zostawił mi gliniarzy na głowie.
A co ty właściwie robiłaś w South? spytał jeden z kolegów.
Chyba nie myślisz, że tak łatwo się poddam? Dalej siedzę w temacie Toxic, to
moja działka, do cholery! Melisa uderzyła się w piersi.
Pięćdziesiąt centów! krzyknął ucieszony Milton, a dziewczyna przewróciła
oczami i rzuciła monetę na biurko.
A teraz odwal się, Mil. Wracając do tematu, jeśli pan James wielka limuzyna
Maseratti myśli, że będzie mnie ustawiał jak pionka na szachownicy, to się myli!
Dobra, dobra... Masz, udław się! Melisa uniosła ręce i rzuciła w przyjaciela
kolejne pięćdziesiąt centów.
Ustaliłaś coś w sprawie Toxic? Spytał Tom.
Tylko to, że diabelsko łatwo jest to kupić. Ale poszłam nieprawidłowo ubrana,
dupek wziął mnie za glinę.
Musisz pokazać trochę ciała, Mel. Tom wyszczerzył zęby.
Chciałbyś... Melisa wydęła wargi. Mam zamiar jeszcze raz tam uderzyć.
Pójdę do jednego z klubów i pokręcę się. Gwarantuję wam, że kupię to gówno
w piętnaście minut.
A ja chcę cię widzieć w swoim gabinecie! wszyscy drgnęli na dzwięk
niskiego głosu, który przepełniony był wściekłością. I to w ciągu trzech minut!
James patrzył na nią niemal czarnymi oczami, a kości policzkowe pulsowały mu od
tłumionej pasji.
Melisa wzruszyła ramionami, mrucząc pod nosem zapewne niezbyt cenzuralne
słowa, założyła swoje ukochane najki, bez słowa minęła swojego szefa, Chińczyka,
który patrzył na nią z lekkim rozbawieniem, i podeszła do Maserattiego. Spojrzała
na niego z otwartą wrogością, a on przepuścił ją przodem, wskazując drogę do
wyjścia. Bez słowa ruszyli schodami na górę, do jego tymczasowego gabinetu.
Melisa szła pierwsza, czując na sobie wzrok Jamesa. Była bardzo zła, ale
jednocześnie trochę się bała. W sumie takich dziennikarek jest mnóstwo. A ona,
jakby nie było, podważyła jego decyzję i obraziła go. Przy wszystkich. Cholera... Jej
nadpobudliwość, porywczość czasami wyprzedzała myśli. No trudno. Co ma być, to
będzie.
W ciszy dotarli do jego gabinetu. Maseratti zamknął drzwi, minął ją i usiadł po
drugiej stronie biurka. No tak... Musiał pokazać, że on tutaj jest szefem. Melisa
usiadła na krześle i śmiało patrzyła mu w oczy. Jezu... Był tak przystojny, że ciężko
się na niego patrzyło bez przyśpieszonego bicia serca. Ale... jednocześnie był
zimnym snobem i należało o tym pamiętać.
Bardzo mnie rozczarowałaś, Meliso wreszcie się odezwał, patrząc na nią
wzrokiem, z którego tym razem nie mogła nic wyczytać.
Ty mnie też. Myślałam, że doceniasz zdolnych ludzi, że zależy ci na
powodzeniu gazety powiedziała spokojnie, chociaż jej głos lekko drżał.
Doceniam ludzi, którzy są lojalni i którzy potrafią uszanować decyzje
przełożonego odparł równie spokojnie, patrząc na nią zmrużonymi oczami.
Nawet jeśli ta decyzja jest głupia? porywczość natury Melisy znowu brała
górę.
Twierdzisz, że moje decyzje są głupie? spytał cicho, a ona była tak
poruszona, że nie zauważyła ostrzeżenia w jego głosie.
Tak właśnie uważam! Prowadziłam tę sprawę od początku. Nie znasz mnie, nic
o mnie nie wiesz! Przychodzisz i od razu wprowadzasz swoje porządki! Przeczytałeś
chociaż jedno słowo, które napisałam?! Melisa poderwała się z krzesła, jej dłonie
zaciskały się w bezsilnej złości, a piersi unosiły, jakby przed chwilą dziewczyna
skończyła intensywnie biegać.
James wstał nieśpiesznie, okrążył biurko i oparł się o nie, krzyżując ręce.
Przeczytałem wszystko. Aącznie z twoją książką. Uważam, że świetnie piszesz
powiedział zwyczajnym tonem, a jej na chwilę zabrakło tchu. Po chwili wzięła
głęboki wdech i odparła:
To zupełnie nie rozumiem twojej decyzji. I nadal uważam ją za głupią. Robisz
to dlatego, że postawiłam ci się przy wszystkich, że śmiałam z tobą dyskutować.
Przecież powinnam spijać każde słowo z twoich ust!
Nawet nie zauważyła, że się poruszył. Poczuła tylko lekki podmuch wiatru i już
była przyciśnięta do ściany, uwięziona pomiędzy jego ramionami. Patrzył na nią
[ Pobierz całość w formacie PDF ]