[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pacjenci niestety nie. Wielu z nich uczy siÄ™ bardzo wolno i z
trudem cokolwiek zapamiętuje. Nie mogę ich narażać.
- Przecież mogłabym kopać tylko na brzegach i wtedy bym
nawet nie tknęła trasy dla początkujących... Ale przynajmniej
zrób wyjątek dla tego, co znalazłam dzisiaj.
- Dla tej szczęki?
- Tak. Ona już bardzo mocno wystaje z ziemi i dlatego zimą
może ulec uszkodzeniu. Wykopię ją, a potem będę cierpliwie
czekać aż do wiosny.
- Ile czasu potrzebujesz?
- Niezbyt dużo. Podejrzewam, że jakiś tydzień. Najdalej
dwa, bo może będę musiała ostrożnie wyłuskiwać ją ze skały, w
której jest osadzona. Będę pracować po lekcjach, żeby nikomu
nie przeszkadzać.
ZapadÅ‚o dÅ‚ugie milczenie. Mart pocnyiii siÄ™ i bacznie popa­
trzył Noelle w oczy.
- A co będzie, jeśli obok znajdziesz całe stado dinozaurów?
Czy jesteś pewna, że nic więcej nie ruszysz?
Noelle nie spuściła oczu. Wstała i rzekła:
- Nie masz pojÄ™cia, na co mnie stać, kiedy stawka jest wy­
soka. Nie ruszę niczego poza tą szczęką. Koniec, kropka.
Mart spytał śmiertelnie poważnym tonem:
" - I nikomu nic nie powiesz? Nikomu? Nie chcę, żeby mi tu
po ośrodku biegali ludzie goniący za paleontologiczną sensacją.
Jeśli chcesz mieć pełne prawa do tego, co tutaj odkryjesz, musisz
czekać, aż ci pozwolę kopać. Zrozumiano?
- Rozumiem. Daję ci słowo. I dotrzymam.
- Nie masz wyboru. Musisz.
- Nie martw się. Dotychczas wszystko dobrze się układało,
więc teraz też będzie tak samo. Mam nadzieję...
- Od czasu pobytu w ośrodku Caldwella zupełnie straciłaś
humor - stwierdziła Louise. - Czy stało się coś złego?
D1NOZELLA 105
Noelle westchnęła. To, co się stało, było złe o tyle, że miała
w zasięgu ręki marzenie całego życia, a nie wolno jej było
wspomnieć o tym ani słowem. Przyznawała jednak rację Mattowi
i rozumiała, że jego argumenty są słuszne.
Jednak od rana do wieczora bez przerwy rozmyÅ›laÅ‚a o wyko­
paliskach. Zrozpaczona liczyÅ‚a dni, tygodnie i miesiÄ…ce do wios­
ny. Najbardziej dręczyła ją myśl o znalezionej szczęce, która
tkwiła w twardym piaskowcu. Skała była wyjątkowo twarda i
Noelle mozolnie, z wielkim trudem, odÅ‚upywaÅ‚a cieniutkie pÅ‚yt­
ki. Praca była żmudna, a czas, jakim dysponowała, był bardzo
ograniczony.
Pewnego wieczoru Matt chwyciÅ‚ jÄ… mocno za ramiÄ™ i zatrzy­
mał, gdy jak zwykle spieszyła się, by zacząć pracować.
- Czy mogłabyś choć na chwilę wrócić na ziemię i nie myśleć
o tej cholernej szczęce? Musisz mnie wysłuchać.
- O co chodzi? Chyba się nie rozmyśliłeś? Nikomu nic nie
powiedziałam. Ja dotrzymuję warunków umowy.
- Przestań gadać o umowie! Niedobrze mi się robi już na sam
dzwięk tego słowa.
- Więc czego chcesz? Są jakieś nowe kłopoty?
- Mam kłopot z Jasonem. Pyta o ciebie... mówi o tobie bez
przerwy. A ty go wcale nie widujesz. Czy machnęłaś na niego
ręką, bo los się do ciebie uśmiechnął?
- Ależ oczywiście, że nie. Prawie co wieczór rozmawiam z
nim przez telefon.
- A dlaczego z tobą nie przyjeżdża?
- Bo mam mało czasu i muszę nadrobić wszystkie zaległości.
Nie mam żadnej ulgi ani w studiu, ani w muzeum, ponieważ nie
mogÄ™ nikomu powiedzieć o tym, co znalazÅ‚am i co robiÄ™ codzien­
nie po południu. A kiedy raz się zdarzyło, że miałam trochę
wolnego czasu, Jason akurat był zajęty. Ale kiedyś nawet go
odwiedziłam.
- SÅ‚yszaÅ‚em o tym. Swansonowie mówiÄ…, że wprowadzi­
łaś straszny zamęt w życie chłopca. Zrobił się nie do zniesienia.
106 DINOZELLA
I wiesz co? Myślę, że chyba się pomyliłem. Może na dłuższą
metÄ™ bÄ™dzie dla niego lepiej, jeÅ›li zerwiesz z nim wszelkie kon­
takty.
- Bzdury wygadujesz! Każde dziecko ma prawo mieć przy­
jaciół, więc nie przestanę się z nim kontaktować. Chyba że on
sam będzie tego chciał. Co się zaś tyczy jego opiekunów...
W jej oczach pokazały się błyski gniewu.
- Pewnie Jason nie byłby taki nieszczęśliwy, gdyby oni sami
poświęcili mu trochę więcej czasu. Zawsze jest spychany na
drugie miejsce po tych adoptowanych dzieciach. Ci ludzie majÄ…
jak najlepsze intencje, ale chcą za dużo. I on za to płaci.
- Tu ci przyznam racjÄ™ - zgodziÅ‚ siÄ™ Matt - ale nic nie zdzia­
Å‚amy, krytykujÄ…c zasady, na jakich funkcjonujÄ… rodziny zastÄ™­
pcze. Wróćmy do Jasona. Ty na jakiś czas stałaś się najważniejszą
osobą w jego życiu, a teraz się usunęłaś. Co chcesz z tym fantem
zrobić? Może się w ogóle nad tym nie zastanawiałaś?
Ugodzona tymi słowami do żywego, Noelle wystąpiła z
kontratakiem:
- Rycerzu Bez Skazy, dlaczego nie zaczniesz krytyki od sie­
bie? Jason ciÄ™ idealizuje. Już podczas naszego pierwszego spot­
kania naopowiadał mi dużo o tobie. Pózniej powiedział mi, że
za każdym razem, kiedy chce się do ciebie zbliżyć, Alex zawsze
temu przeszkadza. Dodam, choć to oczywiście nieważne, że
Jason aż płakał, gdy mi o tym opowiadał.
- Płakał? - spytał Matt przytłumionym głosem.
- Tak. Z powodu Alexa. Bał się, że twój brat zniszczy moje
przyjazne nastawienie do niego. Ale ja to nie ty. Powiedziałam
mu, że nie pozwolę, żeby opinia Alexa zaważyła na mojej.
- Szukasz winnych tego, że Jason jest nieszczęśliwy, tak?
- Dlaczego nie przyjrzysz się sobie? - spytała.
Słysząc te słowa, Matt mocno zbladł. Noelle odsunęła się.
- Muszę już iść, bo mam dużo pracy.
Po tej rozmowie Matt nigdy już nie czekał na przyjazd Noelle
ani nie próbował się z nią skontaktować. Ona zaś marzyła o tym,
DINOZELLA 107
żeby znalezć się w jego ramionach i poczuć jego usta na swoich,
ale nie mogła go przeprosić za to, iż powiedziała mu prawdę.
Czuła się nieszczęśliwa, co nie uszło uwagi Louise.
- Wyglądasz, jakbyś miała kłopoty z jakimś mężczyzną. Kto
to taki?
- Jest ich dwóch. A ja jestem u kresu wytrzymałości.
- Spotykasz się z dwoma jednocześnie?
- Można by tak powiedzieć. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • policzgwiazdy.htw.pl