[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wygląda dobrze. Twoja matka z nim jest, pojechała ambulansem. Poczekaj.
Usłyszała, że wraca do telefonu i rozmawia z Martą.
Dzięki. Zaraz je podrzucimy.
Dziewczynki już spały i ze zdumieniem otworzyły oczy, kiedy Rob i Lucy
podnieśli je, owinięte kołdrami, i zanieśli zimną nocą do samochodu.
Co się stało? wymamrotała Laura.
Nic, kochanie powiedziała Lucy. Dziadzio zachorował, tatuś i ja jedziemy
się z nim zobaczyć. Wszystko będzie dobrze, wrócę rano, żeby was odwiezć do
szkoły.
Laura ucałowała ją przez sen.
W szpitalu Lucy szła za Robem długimi, słabo oświetlonymi korytarzami, aż
znalezli się na oddziale kardiologicznym. Caroline siedziała zgięta wpół przed
podwójnymi drzwiami, płacząc. Lucy podbiegła do niej.
Mamo?
Caroline podniosła twarz. Była zagubiona, przerażona, nieumalowana Lucy
nigdy jej takiej nie widziała.
Nie mogę załkała. Nie mogę żyć bez niego.
Rob ukląkł przy niej, delikatnie odsuwając Lucy.
Idz do niego powiedział cicho. Objął mocno Caroline, która oparła mu
głowę na ramieniu.
Lucy pchnęła drzwi wahadłowe. Podszedł do niej młody lekarz.
Panna Beresford?
Pani Atkinson. Jestem jego córką. Gdzie on jest?
Tam wskazał głową. Znużonym gestem przeczesał ręką przetłuszczone
włosy, twarz miał poszarzałą ze zmęczenia. Muszę pani powiedzieć, że to
niestety nie wygląda dobrze. Miał rozległy zawał serca, ciśnienie jest bardzo
wysokie. Robimy, co możemy, ale dotknął delikatnie jej ramienia powinna się
pani przygotować na najgorsze.
Lucy stanęła skamieniała. Nie mogła się poruszyć, wciągnęła głęboko
powietrze, przytrzymała, wypuściła. Czuła się ogłuszona, zrozumiała, co znaczy
ciężar smutku była przygnieciona do ziemi, samo utrzymanie się na nogach
sprawiało jej trudność, chciała skulić się na podłodze, chciała stać się jak
najmniejsza, żeby mniej bolało.
Chce go pani zobaczyć?
Poszła za lekarzem do białego parawanu. Jej ojciec tam leżał, jego potężna
postać na wąskim szpitalnym łóżku wyglądała zarazem masywnie i krucho. Był
oplatany rurkami, na twarzy miał maskę tlenową. Pierś bardzo wolno unosiła mu
się i opadała. Kiedy podeszła bliżej, zobaczyła, że ma podbródek pokryty ohydną
maziÄ….
%7łółć powiedział lekarz. Zaraz to wyczyścimy.
Lucy dotknęła palców ojca. Były sine, pokryte plamkami, ale to były jego
mocne ręce.
Czy on mnie słyszy? spytała. Nie wiem. Może.
Jest przytomny?
Czynności mózgowe jeszcze nie ustały, ale za wcześnie, żeby coś powiedzieć.
Lucy stała bezradnie przy łóżku, trzymając ojca za rękę.
Tato? powiedziała. Jesteśmy tu, jesteśmy tu wszyscy.
Czuła się potwornie skrępowana, stojąc w tej sali szpitalnej przy łóżku
mężczyzny, którego kochała najbardziej na świecie, który tyle jej dał, a dla którego
ona nic nie może zrobić. On zawsze we wszystkim starał się jej pomóc, a ona nie
wiedziała teraz, jak się zachować, nie wiedziała nawet, co powiedzieć.
Kocham cię szepnęła, łzy ciekły jej po policzkach. Proszę cię, proszę...
Trzymając go za rękę, przestała być Lucy Atkinson, mężatką, matką dwójki
dzieci, osobą dorosłą jej dłoń zmalała, zmiękła, a ona znów miała pięć lat i śniły
jej się potwory. Ojciec trzymał ją w ramionach, huśtał, pocieszał. Ale tym razem
potwory nie dawały się odpędzić.
Proszę cię, nie odchodz... załkała nieswoim, piskliwym głosem.
Przepraszam powiedział doktor. Mogłaby pani na chwilę zostawić nas
samych?
Lucy cofnęła się, parawan zasunięto, do sali wbiegł personel medyczny.
Odwróciła się i uciekła.
Co? Matka podskoczyła do niej na korytarzu, widząc jej ściągniętą twarz.
Nie wiem. Chyba umarł.
Caroline, wsparta na ramieniu Roba, osunęła się i byłaby upadła, gdyby jej nie
pochwycił.
Nie zaczęła zawodzić nie, nie, nie...
Rob objął ją mocno i odprowadził w głąb korytarza. Lucy opadła na krzesło. Po
chwili pojawił się młody lekarz.
Ojciec nie żyje powiedziała Lucy.
Niestety.
Miała ochotę krzyczeć. Jak może nie żyć? Jeszcze wczoraj rozmawiała z nim
przez telefon, czynił jej żartobliwe wymówki, że niedługo do nich nie trafi, jeśli
będzie tak rzadko przyjeżdżać, pytał, co Laura chce na urodziny, rozmawiał z
Olivią, dowcipkował z nią. obiecał jej królika, bez względu na to, co powie mama.
Jak ma powiedzieć dziewczynkom, że on nie żyje? Jak ktoś może być w jednej
chwili tak pełen życia, a w drugiej martwy? Jak tyle charakteru i siły ducha może
się po prostu skończyć?
Rob wrócił korytarzem z Caroline. Przestała płakać, miała nieruchome, szklane
oczy, półprzytomne z bólu.
Nie żyje powiedziała Lucy. Matka patrzyła na nią bez słowa.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]