[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Ukroił kawałek mięsa. Stek był pięknie usmażony: dobrze przyrumieniony na zewnątrz, różowy w
środku, tak jak lubiła. Zaczęła kroić swój, obserwując sączącą się śladem noża strużkę soku. Widok
ten przypomniał jej cieknącą z palców Dominika krew i przyprawił o mdłości. Podniosła czujnie
wzrok na trzeciego markiza. Usłyszała westchnienie wiatru i szum liści. Okno za zaciągniętą zasłoną
było lekko uchylone i stukało w przeciągu.
Po raz pierwszy spojrzała do góry na nie zapalony żyrandol. Zwiatło świec odbijało się w jego
kryształowych soplach. Płomyki paliły się teraz prosto; maleńkie, rozchodzące się koliście fale ciepła
ogrzewały powietrze nad nimi.
- Jak umarła twoja żona?
W końcu to powiedziała.
Oliver milczał przez dłuższą chwilę, a potem, jakby nagle ogarnęło go znużenie, pochylił się do
przodu, oparł łokcie na stole i splótł dłonie pod brodą.
- Było to trzy i pół roku temu. - Delikatnie postukał się kciukami w szyję. - Szedłem z Edwardem na
spotkanie z Sarah, mieliśmy zjeść razem lunch - były jej urodziny i przyjechaliśmy na cały dzień do
Londynu. Poszła do fryzjera. Zobaczyliśmy ją po drugiej stronie ulicy i zaczęła do nas przechodzić.
Jakaś furgonetka ścigana przez policję nie zatrzymała się na czerwonym świetle i uderzyła w nią.
- Boże!
- Przewiozła ją na masce przez chodnik i wepchnęła przez szklaną witrynę do sklepu.
Frannie popatrzyła na niego z przerażeniem.
- Widzieliście, jak to się stało? Obydwaj?
Oliver wykrzywił usta.
- Trzy i pół roku temu? - zapytała drżącym głosem.
- Tak
- Gdzie to się stało?
Czuła napięcie w całym ciele.
- W City. Musiałem iść na zebranie i wziąłem Edwarda ze sobą do biura. Kiedy zebranie się
skończyło, mieliśmy trochę czasu do spotkania z Sarah, więc pomyślałem, że pokażę mu Guildhall.
Był odrobinę nie w humorze, bo obiecałem, że zabiorę go do Hamleya i nie dotrzymałem słowa.
Napiliśmy się czegoś w jakiejś kafeterii i gdy wyszliśmy na Poultry, zobaczyliśmy Sarah po drugiej
stronie ulicy. Pamiętam, że w pierwszej chwili jej nie poznałem, bo obcięła włosy na krótko. Zaczęła
przechodzić przez jezdnię, jakaś ścigana przez policję furgonetka nie zatrzymała się na czerwonym
świetle i wbiła ją w witrynę sklepową. Ucięło jej głowę.
- Boże, tak mi przykro.
Utkwił wzrok w swoim winie i nic nie odpowiedział.
Frannie poczuła osobliwą, dezorientującą mieszaninę przerażenia i zdumienia.
- Czy to była księgarnia? - zapytała cicho.
Spojrzał na nią dziwnie.
- Tak.
- Edward wypił koktajl czekoladowy, a ty kawę?
- Dokładnie nie pamiętam... - Mocno zmarszczył brwi. - Tak, chyba rzeczywiście... - Wychylił się
do tyłu. - Skąd, do licha, o tym wiesz?
- Jestem dziewczyną, która was obsługiwała. To była kafeteria moich rodziców.
Zapadła długa cisza. Oliver potrząsnął z niedowierzaniem głową.
Nagle zimny prąd powietrza uderzył Frannie w twarz. Płomyki świec przechyliły się ostro, prawie
odrywając się od knotów. Za Oliverem poruszył się jakiś cień. Był to cień otwieranych drzwi. Frannie
wbiła paznokcie w dłonie. Podążając za jej wzrokiem, Oliver odwrócił głowę.
W progu stał Edward, ubrany w wełniany szlafroczek i sztruksowe kapcie.
- Tatusiu, usłyszałem jakiś hałas na poddaszu.
Strach Frannie ustąpił i ciepła krew rozeszła się po jej żyłach jak centralne ogrzewanie. Wyprostowała
zaciśnięte palce, odetchnęła z ulgą, niemal rozradowana, i kiedy Edward podszedł bliżej, uśmiechnęła
się do niego. Oliver wstał i opiekuńczym gestem otoczył chłopca ramieniem.
- Naprawdę? To pewnie wiewiórki. Każę komuś zastawić pułapki i rozsypać trutkę.
Frannie nadal uśmiechała się do Edwarda, ale ten jakby jej nie rozpoznawał. Obrzucił spojrzeniem ich
twarze.
- Czy mogę dostać trochę deseru?
Oliver potargał synowi włosy.
- Dostaniesz jutro. Chodz, zaprowadzę cię z powrotem do łóżka. Powiedz Frannie dobranoc.
- Branocfrannie - wymamrotał chłopiec i odwrócił się.
Oliver mrugnÄ…Å‚ do niej.
- Parę minut - powiedział.
Kiedy odchodzili, Edward zamruczał coś, czego nie zrozumiała; ich głosy ucichły, a sylwetki wtopiły
się w ciemność korytarza. Spuściła wzrok na stek, którego prawie nie tknęła, i ukroiła następny
kawałek. Cisza spotęgowała zgrzyt noża na porcelanie. Frannie myślała o wydarzeniach sprzed trzech
i pół roku, zdumiona, że tak wyraznie pamiętała, co Oliver zamówił dla chłopca i dla siebie. Myślała o
tym zbiegu okoliczności; lub zbiegach okoliczności.
Napiła się wina i pochwyciła aroganckie spojrzenie trzeciego markiza. Ogarnęło ją skrępowanie. Nie
potrafiła się pozbyć wrażenia, że twarz na portrecie ją obserwuje.
Okropna scena śmierci żony Olivera przesunęła jej się przed oczami. Tę scenę też pamiętała wyraznie.
I opowieści, które słyszała potem od właścicieli okolicznych sklepów, od swoich rodziców. %7łe głowa
kobiety została równiutko odcięta taflą szyby i potoczyła się na drugi koniec księgarni. %7łe wszystkie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]