[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nie ma sensu, prawda, Hiram?
Drugi mężczyzna potrząsnął przecząco głową.
- W ogóle. - Zbliżył swoją odrażającą twarz do dziewczyny. - Właśnie
przyszliśmy o tym porozmawiać. Musisz zaprzestać przywozu dzikich
zwierzÄ…t w te okolice. Tu nie ma dla nich miejsca. Nie chcemy ich tu.
Kendall zastanawiała się, co zrobić.
Musiała znalezć jakiś sposób na braci Johnsonów. Byli w końcu jej
sÄ…siadami. Dlaczego nie zostawiÄ… jej w spokoju?
Usilnie starała się opanować narastającą wściekłość.
- Posłuchajcie, te zwierzęta nie stanowią dla nikogo zagrożenia. Nasze
pogotowie jest dobrze zabezpieczone. Wszystkie klatki są cały czas
zamknięte na klucz.
- Tak? - Bill wskazał ręką klatkę wilków, śpiących w chłodnym cieniu
drzew. - Teraz są zamknięte, a dziś w nocy albo jutro w nocy? Nie mamy
gwarancji, że nie uciekną.
- Zwierzęta są pod stałą opieką.
- Ale czy dasz głowę, że się nie wymkną, aby pobuszować po
okolicznych kurnikach? - Hiram położył rękę na kolbie. - Czy gwarantujesz,
że nie skrzywdzą żadnego dzieciaka w sąsiedztwie?
Niestety, trafił idealnie w czuły punkt Kendall. Ostatnio zaczęły ją
nurtować te same obawy. Architekt, który planował te pomieszczenia,
zapewnił ją, a właściwie przekonał, że wszystko jest dokładnie
zabezpieczone i nie ma żadnego zagrożenia. Ale co by było, jeśli jedno ze
zwierząt uciekłoby do miasta i poczuło się bezkarnie? Zdecydowała się
jednak zaryzykować; nie podda się.
- Nie - odparła Hiramowi. - Ale nie mam też pewności, czy wy nie
będziecie straszyć moich zwierząt. Ze swej strony obiecuję wam, że
zrobimy wszystko, aby uchronić miasto od niebezpieczeństwa.
Nie wiadomo dlaczego, jej słowa tylko rozgniewały mężczyzn. Czekała
więc na ich reakcję, nie wiedząc, czego się można po nich spodziewać.
Cofnęła się o kilka kroków. Do biura było niedaleko, ale drzwi były
zamknięte na klucz. Czy zdołałaby im uciec? Szanse były niewielkie.
- Zrobicie, co w waszej mocy - wycedził Bill, idąc wolno w jej stronę. -
A kiedy uciekła puma, też robiliście, co w waszej mocy? No?
Spojrzała na niego z niepokojem.
- Kto ci o tym powiedział?
RS
34
- Wszyscy o tym wiedzą. To miasto nie ma tajemnic. Najwyrazniej miał
rację. Czyżby Chaz maczał w tym palce? Wszak nie aprobował jej pracy,
ale czy byłby do tego zdolny?
Kendall była wystraszona. Ci mężczyzni mogli być nieobliczalni i
niebezpieczni. Nie powinna zostawiać otwartej furtki...
Nagle usłyszała wesoły dziewczęcy głos:
- Cześć, chłopaki, jak leci? Johnsonowie odwrócili się jak na komendę.
Zcieżką szła Danielle Dalton. Wyglądali na zmieszanych. Niepostrzeżenie
zrobili krok do tyłu.
- Cześć, Danni - wymamrotali, a Bill dodał:
- Nie powinnaś tu przychodzić. Mamy interes do tej młodej damy.
- O tej porze! - Danni spojrzała porozumiewawczo na Kendall, po czym
usiadła wygodnie na kamieniu, uśmiechając się wesoło do
zdezorientowanych mężczyzn. - Czy to wasz pickup stał na środku drogi? -
zapytała niewinnie.
Bill i Hiram spojrzeli na siebie, potem znów na dziewczynkę.
- Tak - powiedział po chwili Hiram. - A o co chodzi? Odrzuciła
spadające kosmyki włosów na plecy.
- Więc już tam nie stoi. - Danni uśmiechnęła się słodko. - Wasz
samochód stoczył się ze wzgórza i leży pewnie po tamtej stronie stoku.
Wydawało mi się to trochę dziwaczne, ale pomyślałam, że może robicie
sobie sprawdzian z biegu za samochodem na czas, a z górki gonitwa jest
jeszcze ciekawsza...
Nikt jednak Danni nie słuchał. Johnsonowie biegli na swych grubych
nóżkach w kierunku bramy, wymachując z wysiłku rękami. W jednej chwili
przeskoczyli płot i zniknęli za zakrętem.
Kendall odwróciła się i spojrzała na Danni rozbawiona.
- Nie wiedziałaś, że samochód stoi na hamulcu, prawda?
Danni potrząsnęła przecząco głową.
- Nie, ale on wiedział. - Wskazała na nadchodzącego Chaza.
Kendall zaniemówiła z wrażenia. Nie powinna w ogóle z nim
rozmawiać. To on powiedział Johnsonom o ucieczce Chelsey. Będzie
musiała uważać na tego mężczyznę,
Chaz zauważył, że kobieta drży i mylnie zinterpretował przyczynę.
- Co oni ci zrobili? - spytał, rozglądając się dookoła.
- Nic, zupełnie nic - Kendall przełknęła ślinę. - Czy już odszukali swoją
ciężarówkę? - Zmierzwiła ręką gęste włosy.
Wzruszył niedbale ramionami.
RS
35
- Nie martw się o nich. Spadająca ciężarówka zatrzymała się na
wgłębieniu pod skałami. To dobry egzemplarz, więc na pewno ocalała
nienaruszona. - Spojrzał na nią z figlarnym uśmiechem. - Jak chcesz, to
wezmÄ™ od nich spis strat.
Skinęła głową.
- Niech wspomną jeszcze o wymachiwaniu bronią -powiedziała, ale
[ Pobierz całość w formacie PDF ]