[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Jakiej części nagrody za\ądałbyś za tych niewolników?
 Jestem bogatszy od ciebie, nie potrzeba mi wcale tej nagrody. Odszukanie ich
byłoby dla mnie po prostu niezgorszą zabawą.
 Uczyń to, uczyń!  emir całkowicie stracił panowanie nad sobą, tak podnieciła go
nadzieja, \e bez wysiłku zagarnie całą nagrodę.
 Niestety  kapitan z udanym ubolewaniem pokiwał głową  muszę tu pozostać,
aby sprzedać swój towar.
 Sprzedasz wszystko w ciÄ…gu kilku godzin, o ile tylko ja tego zechcÄ™.
 Tak sÄ…dzisz?
 SÄ… tu wielkie karawany z Amhary, Kaffy i Ogady. Sam wielu rzeczy potrzebujÄ™,
mieszkańcy Zejli równie\. Sułtan Hararu kupiłby cały statek, gdybyś mu tylko przyrzekł, \e
wyruszysz w pościg.
 Przecie\ nie ma czym płacić. Zrabowano mu skarby.
 Nie wszystkie. Przywiózł ze sobą du\o srebra. A poza tym uwa\a za swoją
własność to, co posiadają mieszkańcy Hararu; pieniądze tak\e.
 A czym będą płacić karawany?
 Kością słoniową i masłem. My zaś z Zejli perłami, które łowimy na wybrze\u.
Je\eli rozka\ę, by od dziś ludność kupowała tylko u ciebie, wieczorem nie będziesz miał na
pokładzie ani jednej sztuki.
Kapitan był zadowolony. Przede wszystkim z perspektywy sprzeda\y towarów w
ciągu jednego popołudnia zamiast całych tygodni; nie uśmiechało mu się pływanie od portu
do portu. Był równie\ zadowolony z zapłaty, gdy\ kość słoniowa i perły przedstawiały w
Europie wielką wartość, a masło mógł sprzedać we Wschodnich Indiach po wysokiej cenie.
 Odpowiadają mi twoje propozycje  powiedział  ale czy sułtan się zgodzi?
 Na pewno, tylko musisz się z nim sam porozumieć.
W tym momencie emirowi wpadła do głowy myśl, która zaniepokoiła go powa\nie.
 Dlaczego  zapytał z pewnym zakłopotaniem  chcesz występować przeciwko
tym Hiszpanom? Przecie\ jesteś takim samym chrześcijaninem jak oni? Czy mieszkacie w
tym samym kraju?
 Nie. Dzieli nas wielki szmat ziemi.
 Ale wyznajecie tÄ™ samÄ… religiÄ™?
 Nie, ró\ne. Oni są katolikami, ja zaś protestantem.
 Co to takiego?
Kapitan odpowiedział przez porównanie:
 Podobnie u was ró\nią się sunnici od szyitów.
 Ach, w takim razie nie mam ju\ \adnych obaw  uspokoił się.
 My, sunnici, nienawidzimy szyitów bardziej ani\eli niewiernych.
 Dobrze, ale przedtem musisz podpisać list przepraszający. Arabowi było to bardzo
nie na rękę.
 Czy nie zwolniłbyś mnie z tego?
 Teraz nie. Ale przyrzekam, \e jeśli będę z ciebie zadowolony, oddam ci to pismo,
przyrzekam równie\, \e nie będę nalegał na ukaranie twoich ludzi. Mam nadzieję, \e się na
tobie nie zawiodÄ™.
 Nigdy. Jestem twoim przyjacielem! Jak siÄ™ nazywasz?
 Wagner.
 Trudno to wymówić, język się skręca. Ale mniejsza o to. Czy chcesz ju\ teraz
pojechać ze mną do Zejli? Jeszcze dzisiaj polecę cię sułtanowi.
 Czy gwarantujesz mi nietykalność?
 Przysięgam na Allacha, na brody proroków i wszystkich kalifów, \e wrócisz tu bez
najmniejszego szwanku i \e ka\ę zabić ka\dego, kto by ośmielił się obrazić ciebie. Mo\esz
przynieść towary do miasta i przystąpić do sprzeda\y.
 Nie, tego nie zrobię, mógłbym tam spotkać kupców nie tak uczciwych jak ty. Ka\ę
zanieść skrzynie i paczki na pokład. Będziemy wpuszczać po dziesięć osób na raz, a towary
sprzedawać tylko hurtem. Poślę po papier. Ty napiszesz przeproszenie, a ja tymczasem
przygotuję się do wyjścia.
Dał sternikowi niezbędne zlecenia i poszedł do swojej kajuty. Miał sporo roboty.
Przede wszystkim przebrał się i wziął najró\niejsze rodzaje broni, chciał bowiem uchodzić za
dostojnego człowieka. Skończywszy z tym, zaczai przerzucać kartki słownika arabskiego.
Mruczał przy tym:
 Któ\ zrozumie tę diabelską mowę! Jak po arabsku  ja ? Aha   ana . A  jestem ?
Tego jakoś nie widzę. Mo\e więc inaczej&  Tak\e ?  Eida . Hm,  chrześcijanin 
 nassrani . Je\eli więc powiem:  Ana eida nassrani , będzie to znaczyło:  Jestem tak\e
chrześcijaninem i Somalijczyk domyśli się chyba, \e go chcę uratować. Teraz szukam
 nadzieja . Jest.  Amel .  Postaram się uwolnić cię, ale stać się to mo\e tylko w nocy .
 Nossf el leel znaczy  północ . Zapiszę to sobie.
Na małej kartce z trudem wykaligrafował od prawej ku lewej:  Ana eida nassrani 
amel  nossf el leel .
 No tak!  powiedział z zadowoleniem.  Chyba zdoła przeczytać te kulfony:
 Jestem tak\e chrześcijaninem  miej nadzieję  przyjdę o północy . Oby tylko mi się
udało wetknąć kartkę jeńcowi. Oj, Wagnerze, Wagnerze, gdyby twoja stara wiedziała, \e
zaplątałeś się w tak niebezpieczną sprawę, byle tylko pomóc cudnej niewolnicy!
Zwinął karteczkę, wło\ył do kieszeni i wrócił na pokład. Kazał sobie przeczytać i
przetłumaczyć, co napisał emir, a potem wręczył to oświadczenie sternikowi. Sternik, który
był mu bardziej przyjacielem ni\ podwładnym, odezwał się z troską w głosie:
 Nara\a się pan na wielkie niebezpieczeństwo. Przecie\ mogą pana uwięzić!
 To wykluczone. Emir przysiągł, a mahometanie nie łamią nigdy przysięgi.
 Je\eli w ciągu dwóch godzin pan nie wróci, zacznę ostrzeliwać miasto.
 Dobrze. A jeśli nie wróciłbym do wieczora, będziesz musiał powiesić jeńców,
jednego obok drugiego.
 Czy nie zabierze pan eskorty?
 Nie. Jedna z zasad Wschodu brzmi wprawdzie: im większy orszak, tym
dostojniejszy pan, ale nie chcę, aby te szelmy myślały, \e się ich boję. Zresztą marynarze są
na statku bardziej potrzebni. Do sprzeda\y będzie mo\na jednak przystąpić dopiero po moim
powrocie, muszę bowiem zabrać ze sobą tłumacza.
Wydawszy jeszcze kilka zarządzeń, wsiadł do łodzi razem z emirem i tłumaczem.
Eskorta Araba, która wcią\ jeszcze krą\yła w pobli\u na łodziach, zdziwiła się
niepomiernie, ujrzawszy pośród siebie wroga i to bez \adnej ochrony. Arabowie nie rzekli
jednak ani słowa i podą\yli za nimi.
Przed bramą północną stała lektyka. Emir, nie chcąc obra\ać swego gościa, nie wsiadł
do niej. Poszli piechotÄ… przez brzydkie, niepozorne uliczki.
Wszędzie stali ludzie i obrzucali obcego złymi spojrzeniami. Po jego bogatym stroju
poznali, \e to kapitan statku, który zniszczył ich świątynię.
Dopiero gdy się zbli\yli do budynku, w którym mieszkał emir, Wagner mógł
dokładnie oszacować szkody wyrządzone przez armaty. Tylko sutereny utrzymały się w
dobrym stanie. Po wejściu do środka gospodarz zaprowadził gości do pokoju obwieszonego
dywanami. Kapitan siadł na czymś, co przypominało krzesło.
Na polecenie pana słu\ba przyniosła fajki i kawę. Emir pił i palił łapczywie, mru\ąc
oczy z zadowolenia.
 Kiedy spotkam się z sułtanem?  przerwał tę sjestę kapitan.
 Gdy on będzie miał na to ochotę.
 Ach, gdy będzie miał ochotę? Niechaj przyjdzie mu ona prędko, inaczej ty
wpadniesz w tarapaty.
 Dlaczego?
 Bo o ile nie wrócę do wieczora, moi ludzie będą strzelać do miasta i powywieszają
jeńców.
Podziałało to jak uderzenie pioruna. Arab zerwał się przera\ony z dywanu i zaczął
nasłuchiwać, czy przypadkiem nie padają ju\ kule.
 Jesteś w gorącej wodzie kąpany! Miej trochę cierpliwości! Idę do sułtana i
opowiem mu o tobie.
Prawie wybiegł z pokoju. Tłumacz opró\nił fili\ankę i z podziwem spojrzał na
kapitana.
 Nigdy w \yciu nie spotkałem takiego jak ty człowieka. Czy nie wiesz, \e
znajdujesz się w jaskini lwa i \e cała ludność tego miasta \yczy ci śmierci, bo zniszczyłeś jej
świątynię?
 Nie bardzo groznie wyglÄ…da mi ten lew.
 Poskromiłeś go, ale w ka\dej chwili mo\e rozszaleć się na nowo. A sułtan to istny
tygrys.
 Za chwilę więc znajdę się wśród malowniczej mena\erii: emir lew, sułtan tygrys,
ty zaÅ› zajÄ…c.
 Nie wolno mi oburzać się na twoje szyderstwa, jesteś bowiem moim panem i [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • policzgwiazdy.htw.pl